Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Strona 2 z 2 • Share
Strona 2 z 2 • 1, 2
Re: Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Po prostu nie mogła uwierzyć w to, że tak łatwo dała się podejść, że Vivien z taką łatwością ją przejrzała! Była zła - na siebie, na nią, na wszystko, co się działo. Było tak dobrze - mogło być tak dobrze, ale wszystko szlag trafił. Jej uczucie do Jareda już wtedy było zbyt silne, by umiała dobrze nad nim panować. Kochała go bardziej niż wszystko inne. Wiedziała, że to było złe - Viv nie powiedziała jej nic odkrywczego, ale... nie umiała inaczej - nie umiała zabić w sobie tego uczucia, choć chciała.
To jednak nie była tylko jej wina. Fakt, może kochała Jareda miłością zakazaną, ale... to nie ona pierwsza zapałała do niego tego rodzajem miłości. To on ją pokochał i pozwolił na to, by siostra zakochała się w nim. Mogła to wszystko teraz powiedzieć Vivien, czym na pewno nie tylko by ją zaskoczyła, ale i zraniła. Nie mogła jednak tego zrobić. Obiecała sobie bowiem, że nigdy nie zdradzi Jareda, że nigdy nikomu nie powie o tym, że i on ją kocha - nawet jeśli to ją miałoby zrujnować, bowiem wtedy całą winę tej miłości bierze na siebie. Tak było i teraz.
Zrezygnowana opuściła ramiona, patrząc w dół, na swoje ręce. Nie było sensu dalej kłamać w tej kwestii. Przez myśl oczywiście przeszło jej, by wbić kobiecie tą najmocniejszą i najbardziej bolesną ze szpil: „Jared też mnie kocha”, ale nie mogła tego zrobić. Już dość namieszała mu w życiu. Poza wziąć cos tylko na swoje barki zwłaszcza, że Viv zagroziła jej, że o wszystkim poinformuje jej rodziców. Aż cała się napięła. Podniosła głowę na kobietę.
- Nie zrobisz tego... nie odważysz się.
Patrząc jednak na Vivien widziała, że się odważy, że jeśli dalej będzie szła w zaparte, nic ją nie powstrzyma. Pora się... ukorzyć.
- Czego chcesz?
Zadała jedno, proste pytanie. I teraz oczekiwała zwięzłej odpowiedzi.
To jednak nie była tylko jej wina. Fakt, może kochała Jareda miłością zakazaną, ale... to nie ona pierwsza zapałała do niego tego rodzajem miłości. To on ją pokochał i pozwolił na to, by siostra zakochała się w nim. Mogła to wszystko teraz powiedzieć Vivien, czym na pewno nie tylko by ją zaskoczyła, ale i zraniła. Nie mogła jednak tego zrobić. Obiecała sobie bowiem, że nigdy nie zdradzi Jareda, że nigdy nikomu nie powie o tym, że i on ją kocha - nawet jeśli to ją miałoby zrujnować, bowiem wtedy całą winę tej miłości bierze na siebie. Tak było i teraz.
Zrezygnowana opuściła ramiona, patrząc w dół, na swoje ręce. Nie było sensu dalej kłamać w tej kwestii. Przez myśl oczywiście przeszło jej, by wbić kobiecie tą najmocniejszą i najbardziej bolesną ze szpil: „Jared też mnie kocha”, ale nie mogła tego zrobić. Już dość namieszała mu w życiu. Poza wziąć cos tylko na swoje barki zwłaszcza, że Viv zagroziła jej, że o wszystkim poinformuje jej rodziców. Aż cała się napięła. Podniosła głowę na kobietę.
- Nie zrobisz tego... nie odważysz się.
Patrząc jednak na Vivien widziała, że się odważy, że jeśli dalej będzie szła w zaparte, nic ją nie powstrzyma. Pora się... ukorzyć.
- Czego chcesz?
Zadała jedno, proste pytanie. I teraz oczekiwała zwięzłej odpowiedzi.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Niestety jednak udało jej się. Początkowo Viv nie była sama pewna tego wszystkiego, jednak Anna w końcu przyznała się. Viv starała się zachować spokój. Widząc jej zachowanie, zrobiło jej się żal Anny. Gdyby nie fakt, że zdradziła ją tym, że nie przekazała Jaredowi listu, pewnie by ją teraz przytuliła i pocieszała.
-Zapewne nie chcesz się o tym przekonać.
Powiedziała patrząc na nią wzrokiem pozbawionym emocji. Ann zraniła ją przez co teraz Viv mogła się odegrać.
-Chcę abyś się opamiętała... Może być po prostu tak, że wydaje Ci się, że go kochasz. Że to tylko złudzenie...
Zaczęła. Miała w każdym bądź razie taką nadzieję, że to wszystko to Anny wyobraźnia.
-Ale nie przekonasz się o tym, póki nie poznasz kogoś innego. A nie poznasz, będąc dalej w Dundee.
Nie wiedzieć czemu Viv nieświadomie zaproponowała Annie wyjazd. Ale jeśli to miałoby pomóc Annie wyleczyć się z tego chorego wyobrażenia, to musiała sięgnąć po drastyczne środki.
-Zapewne nie chcesz się o tym przekonać.
Powiedziała patrząc na nią wzrokiem pozbawionym emocji. Ann zraniła ją przez co teraz Viv mogła się odegrać.
-Chcę abyś się opamiętała... Może być po prostu tak, że wydaje Ci się, że go kochasz. Że to tylko złudzenie...
Zaczęła. Miała w każdym bądź razie taką nadzieję, że to wszystko to Anny wyobraźnia.
-Ale nie przekonasz się o tym, póki nie poznasz kogoś innego. A nie poznasz, będąc dalej w Dundee.
Nie wiedzieć czemu Viv nieświadomie zaproponowała Annie wyjazd. Ale jeśli to miałoby pomóc Annie wyleczyć się z tego chorego wyobrażenia, to musiała sięgnąć po drastyczne środki.
- Vivien Valerious
- Wiek : 40Zawód : Była łowczyni wampirówStan cywillny : PannaUmiejętności : Pierwsza pomoc, posługiwanie się bronią palnąPunkty : 20
Re: Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Dziewczyna nie słuchała jej, kiedy ta... prawiła jej morały o tym, co powinna, a czego nie powinna robić i czuć. Jak widać miała takie rzeczy gdzieś, bo... czy w końcu nie przeczytała listu, który nie był adresowany do niej? No właśnie... to zrobiła.
Na słowa Vivien o tym, że może jej się tylko wydawać, że kocha Jareda, aż prychnęła. Było to od niej silniejsze, a i tak się powstrzymała, by nie odgryźć się jej, żeby nie była śmieszna. Ona wie co czuje. Gdyby jej się tylko wydawały, to owe uczucia nie przerażałaby jej tak, jak to robią.
Była niemal przekonana, że łowczyni ograniczy się tylko do prawienia jej morałów i wreszcie uda im się powrócić do tego, po co się tu spotkały. Ona jednak nie miała zamiaru odpuścić i od prawienia morałów, przeszła do sugerowania jej tego, co powinna zrobić.
Annę to zaskoczyło. Nie myślała, że Vivien wpadnie na taki pomysł, że w ogóle będzie jej mówić, co powinna w tej sytuacji zrobić. Spojrzała na nią ostro. Była taka na siebie zła - jak mogła być tak głupia i się przed nią odsłonić.
- Co Ty sugerujesz?
Tylko tyle, a może aż tyle postanowiła odpowiedzieć Vivien. Nie miała zamiaru nazywać rzeczy po imieniu. Nie chciała sugerować odpowiedzi kobiecie. Niech sama ją nazwie, niech sama powie jej to, o czym obie myślą, a właściwie to Anna bała się myśleć. Wyjechać z Dundee, opuścić dom? Rodziców... Jareda? Sama myśl o tym sprawiała jej ból. Jak mogła to zrobić? Nawet nie umiała sobie tego wyobrazić.
Na słowa Vivien o tym, że może jej się tylko wydawać, że kocha Jareda, aż prychnęła. Było to od niej silniejsze, a i tak się powstrzymała, by nie odgryźć się jej, żeby nie była śmieszna. Ona wie co czuje. Gdyby jej się tylko wydawały, to owe uczucia nie przerażałaby jej tak, jak to robią.
Była niemal przekonana, że łowczyni ograniczy się tylko do prawienia jej morałów i wreszcie uda im się powrócić do tego, po co się tu spotkały. Ona jednak nie miała zamiaru odpuścić i od prawienia morałów, przeszła do sugerowania jej tego, co powinna zrobić.
Annę to zaskoczyło. Nie myślała, że Vivien wpadnie na taki pomysł, że w ogóle będzie jej mówić, co powinna w tej sytuacji zrobić. Spojrzała na nią ostro. Była taka na siebie zła - jak mogła być tak głupia i się przed nią odsłonić.
- Co Ty sugerujesz?
Tylko tyle, a może aż tyle postanowiła odpowiedzieć Vivien. Nie miała zamiaru nazywać rzeczy po imieniu. Nie chciała sugerować odpowiedzi kobiecie. Niech sama ją nazwie, niech sama powie jej to, o czym obie myślą, a właściwie to Anna bała się myśleć. Wyjechać z Dundee, opuścić dom? Rodziców... Jareda? Sama myśl o tym sprawiała jej ból. Jak mogła to zrobić? Nawet nie umiała sobie tego wyobrazić.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Cały czas miała nadzieję, że coś dotrze do Anny, że uda jej się przemówić jej do rozsądku. Alw jak widać - z marnym skutkiem. Anna miała totalnie gdzieś co mówiła do niej Viv. Dlatego powiedziała na koniec tak a nie inaczej.
-Masz wyjechać.
Powiedziała poważnie. Wiedziała, że Anna na pewno będzie się buntować.
-Jeśli dowiem się, że nie wyjechałaś, to o wszystkim poinformuję Waszego ojca. Nie ważne czy listownie czy osobiście. Ale wierz mi, że dowie się.
Dodała zanim Anna zabrała głos o ile w ogóle chciała cokolwiek powiedzieć.
Viv nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, że zachowując się teraz w ten sposób, robi tak jak zrobiła to sama Anna rok wcześniej. Jednak nie wiedziała o tym, że wszyatko to tylko i wyłączniw jej intryga.
-Masz wyjechać.
Powiedziała poważnie. Wiedziała, że Anna na pewno będzie się buntować.
-Jeśli dowiem się, że nie wyjechałaś, to o wszystkim poinformuję Waszego ojca. Nie ważne czy listownie czy osobiście. Ale wierz mi, że dowie się.
Dodała zanim Anna zabrała głos o ile w ogóle chciała cokolwiek powiedzieć.
Viv nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, że zachowując się teraz w ten sposób, robi tak jak zrobiła to sama Anna rok wcześniej. Jednak nie wiedziała o tym, że wszyatko to tylko i wyłączniw jej intryga.
- Vivien Valerious
- Wiek : 40Zawód : Była łowczyni wampirówStan cywillny : PannaUmiejętności : Pierwsza pomoc, posługiwanie się bronią palnąPunkty : 20
Re: Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Kobieta bardzo się myliła, myśląc, że Anna ma wszystko gdzieś. Właśnie dlatego, że nie miała wszystkiego gdzieś, że jej słuchała, nie zapytała wprost, czy ta chce, by wyjechała. Była świadoma tego, co właśnie się działo, dlatego nie miała zamiaru jej pomagać, dawać gotowego rozwiązania. Dzięki temu mogła naiwnie wierzyć w to, że jeszcze wszystko może się zmienić, że jednak Vivien nie rozkaże jej zrobić tego, o czym myślała od początku. Łowczyni jednak wiedziała, czego od niej zażądać - nie potrzebowała żadnych podpowiedzi.
Anna przełknęła gulę, która urosła jej w gardle. Na chwilę zapadła między nimi cisza. Dziewczynie wydawało się, że jest tak gęsta, że zaraz zacznie je całe oblepiać. Vivien jednak nie pozwoliła długo jej trwać w tym stanie. Dalsze słowa pokazały Annie, że nie tylko ona umie nieczysto grać.
- Nie zrobisz tego...
Wypowiedziała te słowa, nim zdążyła się w ogóle nad nimi zastanowić, a wystarczyło spojrzeć na kobietę, która była zdeterminowana. Do Anny dotarło, że ona to zrobi, jeśli ta nie uczyni tego, czego od niej żąda. Bała się w ogóle myśleć o tym, co się stanie, jeśli jej ojciec o wszystkim się dowie. Skuliła się w sobie, na zewnątrz pozostając zimna i niewzruszona. Spojrzała na Vivien - pierwszy raz z taką niechęcią.
- Wyjadę, ale Ty zostawisz Jareda w spokoju. Zresztą... nawet jeśli byś wróciła, to znasz zdanie mojego ojca na Twój temat - słowo „twój” zostało wypowiedziane przez z nią z pogardą, jakby próbowała naśladować w tym swego ojca. - On nigdy Cię nie przyjmie, nawet jeśli dowie się o tym, co czuję do Jareda.
Świdrowała ją wzrokiem. Była ciekawa, jak na to zareaguje kobieta. Czyżby zapomniała, że jej sytuacja wcale nie jest lepsza? Dalej nie domyśliła się prawdy, więc... Anna mogła to tylko dalej ciągnąć, tym bardziej że w tym momencie odeszły ją wszelkie wątpliwości, czy robi słusznie i wyrzuty sumienia. Chciała, by po prostu znikła.
Anna przełknęła gulę, która urosła jej w gardle. Na chwilę zapadła między nimi cisza. Dziewczynie wydawało się, że jest tak gęsta, że zaraz zacznie je całe oblepiać. Vivien jednak nie pozwoliła długo jej trwać w tym stanie. Dalsze słowa pokazały Annie, że nie tylko ona umie nieczysto grać.
- Nie zrobisz tego...
Wypowiedziała te słowa, nim zdążyła się w ogóle nad nimi zastanowić, a wystarczyło spojrzeć na kobietę, która była zdeterminowana. Do Anny dotarło, że ona to zrobi, jeśli ta nie uczyni tego, czego od niej żąda. Bała się w ogóle myśleć o tym, co się stanie, jeśli jej ojciec o wszystkim się dowie. Skuliła się w sobie, na zewnątrz pozostając zimna i niewzruszona. Spojrzała na Vivien - pierwszy raz z taką niechęcią.
- Wyjadę, ale Ty zostawisz Jareda w spokoju. Zresztą... nawet jeśli byś wróciła, to znasz zdanie mojego ojca na Twój temat - słowo „twój” zostało wypowiedziane przez z nią z pogardą, jakby próbowała naśladować w tym swego ojca. - On nigdy Cię nie przyjmie, nawet jeśli dowie się o tym, co czuję do Jareda.
Świdrowała ją wzrokiem. Była ciekawa, jak na to zareaguje kobieta. Czyżby zapomniała, że jej sytuacja wcale nie jest lepsza? Dalej nie domyśliła się prawdy, więc... Anna mogła to tylko dalej ciągnąć, tym bardziej że w tym momencie odeszły ją wszelkie wątpliwości, czy robi słusznie i wyrzuty sumienia. Chciała, by po prostu znikła.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Podczas całej tej; można by powiedzieć, rozmowy, Vivien uważnie obserwowała Annę. Widziała, że to co powiedziała, nie spodobało się Annie. Że nie uśmiecha jej się wyjazd. Nie dziwiła się. Ale z drugiej strony, jeśli miała się odkochać, jeśli miałaby zmiażdżyć w sobie uczucie które darzy w tym momencie do własnego brata, to musiała wyjechać. Inaczej by jej to nie wyszło.
-Zrobię. Jeśli nie wyjedziesz zostawiając za sobą wszystko. Jareda, rodziców, Dundee..
Nie zdziwiło ją specjalnie to, że Anna dała taki a nie inny warunek. Takiej reakcji akurat Vivien spodziewała się po Annie. Przez chwilę jednak nie odpowiadała jej.
-Zgoda...
Powiedziała w końcu. W głębi duszy była zrozpaczona. Chciała by Jared dowiedział się o córce, jednak wiedziała, że ich ojciec niezbyt miło by zapewne zareagował na jej widok, zwłaszcza z dzieckiem. Ale wiedziała też, że jeśli by się nie zgodziła, Anna zostałaby na miejscu, i dalej zatracałaby się w swoim uczuciu przez które mogliby mieć niemałe problemy. Zgodziła się tylko i wyłącznie ze względu na to.
-Zrobię. Jeśli nie wyjedziesz zostawiając za sobą wszystko. Jareda, rodziców, Dundee..
Nie zdziwiło ją specjalnie to, że Anna dała taki a nie inny warunek. Takiej reakcji akurat Vivien spodziewała się po Annie. Przez chwilę jednak nie odpowiadała jej.
-Zgoda...
Powiedziała w końcu. W głębi duszy była zrozpaczona. Chciała by Jared dowiedział się o córce, jednak wiedziała, że ich ojciec niezbyt miło by zapewne zareagował na jej widok, zwłaszcza z dzieckiem. Ale wiedziała też, że jeśli by się nie zgodziła, Anna zostałaby na miejscu, i dalej zatracałaby się w swoim uczuciu przez które mogliby mieć niemałe problemy. Zgodziła się tylko i wyłącznie ze względu na to.
- Vivien Valerious
- Wiek : 40Zawód : Była łowczyni wampirówStan cywillny : PannaUmiejętności : Pierwsza pomoc, posługiwanie się bronią palnąPunkty : 20
Re: Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Myślała, że Vivien dłużej będzie się stawiać... Jakby nie patrząc, zyskała nad Anną niemałą przewagę. Widocznie wizja spotkania jej ojca przerażała ją bardziej, niż dawała to po sobie poznać. Zgodziła się - dla Anny to lepiej, ale to znaczyło, że sama... musiała wyjechać.
Dopiero teraz do niej dotarło, jak bolesne to będzie - opuścić Dundee, dom, rodziców i przede wszystkim Jareda. Miała wrażenie, jakby jej serce miało się nagle rozpaść na miliony kawałeczków. Nie chciała tego, ale co miała zrobić? Przyznać się do wszystkiego, co zrobiła i skazać siebie na życie bez Jareda i rodziców? Ale czy teraz nie działo się to samo? Teraz też traciła wszystkich, tyle że... miała nadzieję, że jeśli prawda nie ujrzy światła dziennego, kiedyś do nich wróci. To było piękne marzenie, ale nierealne.
Splotła ręce i zacisnęła je, aż zbielały jej kłykcie. Siedziała przez chwilę z głową pochyloną nad stołem, ale w końcu ją podniosła. Spojrzała z niechęcią na Vivien.
- Będzie, jak tego chcesz. Pamiętaj jednak, że i Ty masz się trzymać od mojego brata z daleka.
Mówiąc drugie zdanie, zaczęła podnosić się z miejsca. Z kieszeni płaszcza wyjęła kilka monet, by uregulować rachunek - jaki by on nie był i gotowała się do wyjścia. Nie miała zamiaru spędzić z łowczynią ani minuty dłużej. Nie zniesie jej widoku dłużej. Nim jednak wyszła, spojrzała na małą Annę, którą trzymała w ramionach.
- Dbaj o nią.
Pierwsza oznaka ludzkich uczuć ze strony panny Chamberlain - pierwszy i może ostatni. Po tych słowach postawiła kołnierz płaszcza i szybkim krokiem opuściła kawiarnie. Na zewnątrz już nie mżyło - teraz konkretnie lało.
[z/t]
Dopiero teraz do niej dotarło, jak bolesne to będzie - opuścić Dundee, dom, rodziców i przede wszystkim Jareda. Miała wrażenie, jakby jej serce miało się nagle rozpaść na miliony kawałeczków. Nie chciała tego, ale co miała zrobić? Przyznać się do wszystkiego, co zrobiła i skazać siebie na życie bez Jareda i rodziców? Ale czy teraz nie działo się to samo? Teraz też traciła wszystkich, tyle że... miała nadzieję, że jeśli prawda nie ujrzy światła dziennego, kiedyś do nich wróci. To było piękne marzenie, ale nierealne.
Splotła ręce i zacisnęła je, aż zbielały jej kłykcie. Siedziała przez chwilę z głową pochyloną nad stołem, ale w końcu ją podniosła. Spojrzała z niechęcią na Vivien.
- Będzie, jak tego chcesz. Pamiętaj jednak, że i Ty masz się trzymać od mojego brata z daleka.
Mówiąc drugie zdanie, zaczęła podnosić się z miejsca. Z kieszeni płaszcza wyjęła kilka monet, by uregulować rachunek - jaki by on nie był i gotowała się do wyjścia. Nie miała zamiaru spędzić z łowczynią ani minuty dłużej. Nie zniesie jej widoku dłużej. Nim jednak wyszła, spojrzała na małą Annę, którą trzymała w ramionach.
- Dbaj o nią.
Pierwsza oznaka ludzkich uczuć ze strony panny Chamberlain - pierwszy i może ostatni. Po tych słowach postawiła kołnierz płaszcza i szybkim krokiem opuściła kawiarnie. Na zewnątrz już nie mżyło - teraz konkretnie lało.
[z/t]
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Dundee, posiadłość łowców, rok 1864
Owszem. Bała się spotkania z ich ojcem jednak gdyby była taka potrzeba, spotkałaby się z nim. W końcu list cały czas miała przy sobie i to On przypominał jej stale, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła. Wiedziała też, że jeśli nie zgodziłaby się na warunek Anny, ta nie wyjechałaby i dalej brnęłaby w uczucia którymi darzy Jareda.
-Pamiętam...
Powiedziała z bólem w sercu. Po chwili Anna wstała i wyszła wcześniej mówiąc by Viv dbała o córkę. Nic nie odpowiedziała. To było normalne przecież, że będzie o nią dbać. Wiedziała również, że będzie jej ciężko samej wychowywać córkę. Siedziała tak jeszcze przez chwilę po czym dopiła wodę, wstała, zostawiła pieniądze na stoliku po czym wyszła.
/zt/
-Pamiętam...
Powiedziała z bólem w sercu. Po chwili Anna wstała i wyszła wcześniej mówiąc by Viv dbała o córkę. Nic nie odpowiedziała. To było normalne przecież, że będzie o nią dbać. Wiedziała również, że będzie jej ciężko samej wychowywać córkę. Siedziała tak jeszcze przez chwilę po czym dopiła wodę, wstała, zostawiła pieniądze na stoliku po czym wyszła.
/zt/
- Vivien Valerious
- Wiek : 40Zawód : Była łowczyni wampirówStan cywillny : PannaUmiejętności : Pierwsza pomoc, posługiwanie się bronią palnąPunkty : 20
Strona 2 z 2 • 1, 2
Similar topics
» Dundee, Siedziba Łowców, 1864r.
» Dundee, Siedziba Łowców, koniec 1862r.
» Gospoda Dundee
» Zrujnowana posiadłość
» [Francja - Les Bréviaires] Posiadłość
» Dundee, Siedziba Łowców, koniec 1862r.
» Gospoda Dundee
» Zrujnowana posiadłość
» [Francja - Les Bréviaires] Posiadłość
Strona 2 z 2
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|