Komnata Mazikeen
Strona 3 z 4 • Share
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Re: Komnata Mazikeen
Trzeba przyznać, że Mazikeen swoim podziękowaniem zaskoczyła i to porządnie Christophera. Po niej akurat tego się nie spodziewał, że dając jej nowe i inne życie, było czymś co zaczęła chwalić a nie wyzywać go od najgorszych. Widocznie szybko przyjmie do wiadomości, że wampiry nie są tak złe jak mówią ludzie. Sama przekona się z biegiem czasu, jaka jest różnica między obiema rasami.
- Przyznam szczerze, że akurat z Twojej strony nie spodziewałem się podziękowań. I nie musisz mnie nazywać Panem. Z nocą, w której uczyniłem Cię dzieckiem nocy, jesteś moją córką.
Wyjaśnił jej jedną kwestię, ale rozwinie ją nieco później. Widział że głód w niej zaczynał się domagać pożywienia. Lecz zapach? Obejrzał się w stronę drzwi, gdzie po chwili weszła służka z tacą, na której znajdował się dzbanek z krwią i kubek. Christopher odebrał od niej przygotowany posiłek dla jego nowej córki i odprawił służkę z komnaty. Następnie podszedł do stolika, gdzie nalał krwi do kubka i podał go Mazikeen. Nie da jej dzbanka, bo jeszcze się obleje i całą pościel.
- Pij. Później na spokojnie Ci wyjaśnię.
Powiedział i wręcz nalegałby, aby wypiła tę krew. Jeżeli jeden kubek opróżni, on naleje jej raz jeszcze. Może i tak długo, aż zaspokoi ona swój głód, bądź dzbanek zostanie opróżniony.
- Przyznam szczerze, że akurat z Twojej strony nie spodziewałem się podziękowań. I nie musisz mnie nazywać Panem. Z nocą, w której uczyniłem Cię dzieckiem nocy, jesteś moją córką.
Wyjaśnił jej jedną kwestię, ale rozwinie ją nieco później. Widział że głód w niej zaczynał się domagać pożywienia. Lecz zapach? Obejrzał się w stronę drzwi, gdzie po chwili weszła służka z tacą, na której znajdował się dzbanek z krwią i kubek. Christopher odebrał od niej przygotowany posiłek dla jego nowej córki i odprawił służkę z komnaty. Następnie podszedł do stolika, gdzie nalał krwi do kubka i podał go Mazikeen. Nie da jej dzbanka, bo jeszcze się obleje i całą pościel.
- Pij. Później na spokojnie Ci wyjaśnię.
Powiedział i wręcz nalegałby, aby wypiła tę krew. Jeżeli jeden kubek opróżni, on naleje jej raz jeszcze. Może i tak długo, aż zaspokoi ona swój głód, bądź dzbanek zostanie opróżniony.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
O tak, po niej można było się wszystkiego spodziewać ale niekiedy bywało tak, że potrafi być naprawdę zaskakująca. W chwili gdy weszła służka, Maz uniosła wzrok na kobietę a potem wbiła ślepia niemal zaskoczona w to co widziała przed sobą, to co trzymał wampir w dłoniach. Taca z krwią. Z ust dziewczyny wydobył się cichy pomruk, chciała zejść z łoża, ale w tej samej chwili podszedł do niej Chris. Wszystko co do niej mówił gdzieś tam w podświadomości pozostało, jednak ona na obecną chwilę była skupiona tylko na cieczy. Gdy otrzymała kubek w pierwszej chwili nie wiedziała co ma z tym zrobić. Jak kazał pić uniosła brew zaskoczona, ale w końcu postanowiła posłuchać go. Pierwszy raz bez przymusu, bez naciskania. Posłusznie przystawiła kubek do ust. Długo nie trwało, gdy dziewczyna poderwała się z miejsca dopadając do dzbanka. Przyssała się dosłownie i w przenośni do dzbanka nie przejmując się tym, że część krwi rozlewa się po bokach jej ust. Była spragniona, głodna. Dopiero gdy wypiła większą połowę otarła usta wierzchem dłoni i spojrzała na Christophera.
- No co? Głodna byłam...a to...to krew? To teraz Tym się mam żywić?
Zapytała odstawiając dzbanek na stoliku.
- Więc wracając do rzeczy...to teraz jesteś moim ojcem? Nie będziesz mi tatuśkował...nie zgadzam się na to. Poradzę sobie. Co to za problem napić się z kogoś? Do tego nie potrzebuję pomocnika.
Mruknęła, jednak nie było to takie proste. Sama nie wiedziała, czy dałaby radę. Teraz jak sobie to wszystko wyobrażała była pewna, że sobie da radę ale w rzeczywistości? Raczej nie.
- Więc...co powinnam wiedzieć? Poza tym...jestem głodna. Chce jeszcze.
Spojrzała na resztki krwi w dzbanku opróżniając go do cna.
- No co? Głodna byłam...a to...to krew? To teraz Tym się mam żywić?
Zapytała odstawiając dzbanek na stoliku.
- Więc wracając do rzeczy...to teraz jesteś moim ojcem? Nie będziesz mi tatuśkował...nie zgadzam się na to. Poradzę sobie. Co to za problem napić się z kogoś? Do tego nie potrzebuję pomocnika.
Mruknęła, jednak nie było to takie proste. Sama nie wiedziała, czy dałaby radę. Teraz jak sobie to wszystko wyobrażała była pewna, że sobie da radę ale w rzeczywistości? Raczej nie.
- Więc...co powinnam wiedzieć? Poza tym...jestem głodna. Chce jeszcze.
Spojrzała na resztki krwi w dzbanku opróżniając go do cna.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Jak małe dziecko. Christopher uśmiechnął się i pokręcił głową, kiedy zobaczył jak jego "nowo narodzona" córka dobrała się do dzbanka. Żeby jeszcze wiedziała, czyją krew piła. Tego na razie jej nie zamierzał mówić. Musiała dojść do siebie i oswoić z nowym życiem i dźwiękami. Początki będą dla niej trudne. Choć kto wie, czy podobnie jak jego dzieci, szybko będzie się uczyła.
- Nie poradzisz sobie. Odpowiadam za Ciebie i jeżeli coś Ci się stanie, albo ludzie dowiedzą kim się stałaś, sam stracę głowę. Przez najbliższe lata, musisz mnie słuchać jeżeli chcesz przetrwać.
Odpowiedział jej spokojnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Musisz nauczyć się trochę panować nad głodem. Lecz pamiętaj, jedynym teraz Twoim pożywieniem jest krew. Ludzka bądź zwierzęca. I najlepiej z żywej istoty. Unikaj słońca i ognia. A ta komnata jest teraz Twoja. Tu będziesz mieszkać. Możesz urządzić sobie jak chcesz. Dostaniesz także swoją trumnę. Moi synowie zajmą się jej przygotowaniem.
Dopowiedział parę informacji, odpowiadając też na jej pytanie. Sama mogłaby w sumie zadawać swoje, gdy coś było dla niej niejasne. A i tak wiedział, że wszystkiego jej nie powiedział. To za chwilę. Nie chciał dawać jej gradobicia informacji.
- Powiedz mi teraz, jak dużo wiesz o wampirach?
To także było ważne. Jak wiele ona posiadała informacji. Jakie zebrała i czy w ogóle cokolwiek na ich temat przyjmowała do wiadomości.
- Nie poradzisz sobie. Odpowiadam za Ciebie i jeżeli coś Ci się stanie, albo ludzie dowiedzą kim się stałaś, sam stracę głowę. Przez najbliższe lata, musisz mnie słuchać jeżeli chcesz przetrwać.
Odpowiedział jej spokojnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Musisz nauczyć się trochę panować nad głodem. Lecz pamiętaj, jedynym teraz Twoim pożywieniem jest krew. Ludzka bądź zwierzęca. I najlepiej z żywej istoty. Unikaj słońca i ognia. A ta komnata jest teraz Twoja. Tu będziesz mieszkać. Możesz urządzić sobie jak chcesz. Dostaniesz także swoją trumnę. Moi synowie zajmą się jej przygotowaniem.
Dopowiedział parę informacji, odpowiadając też na jej pytanie. Sama mogłaby w sumie zadawać swoje, gdy coś było dla niej niejasne. A i tak wiedział, że wszystkiego jej nie powiedział. To za chwilę. Nie chciał dawać jej gradobicia informacji.
- Powiedz mi teraz, jak dużo wiesz o wampirach?
To także było ważne. Jak wiele ona posiadała informacji. Jakie zebrała i czy w ogóle cokolwiek na ich temat przyjmowała do wiadomości.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Nie dostała dokładki? No co za chciwa menda! Sam się pewnie naczłapał jak pijak krwi, a jej żałował. Parsknęła pod nosem tylko gdy zaczął swoją wypowiedź. No pięknie. Czyli z tego co przed chwilą jej powiedział będzie jednak jej "matkował" no pięknie nie ma co. Westchnęła pod nosem i skinęła głową. No co miała za wyjście? Skoro odpowiadała też za jego głowę a on za jej to co miała począć? Trzeba było jednak się podporządkować i posłusznie słuchać poleceń nowego ojca. Musiała jednak przyznać, że nie było to takie złe. Miała rodzinę, rodzinę której nigdy tak naprawdę nie miała. Mina jej jednak zrzedła gdy usłyszała o trumnie. Miała spać w pojemniku dla nieboszczyków? Uniosła brew zaskoczona i spojrzała na niego czy serio sobie jaja robi, czy mówi poważnie. Fakt, to łóżko jakoś dziwnie na nią wpływało. Niby miękkie, ale takie...inne. Czuła tą miękkość i musiała przyznać, że zaczęła ją po prostu drażnić gdy tak siedziała. Na samo wspomnienie, że komnata jest jej, uśmiechnęła się pod nosem i skinęła głową.
- Nie no komnata jest dobra, przyzwyczaiłam się do niej...ale ten materac...jest cholernie miękki.
Mogę go wymienić na coś twardego?
Uśmiechnęła się pod nosem. Jednak zaraz przypomniała sobie wzmiankę o trumnie.
- Z tą trumną to tak serio?
Zapytała zaskoczona ale skinęła głową. Do tego miała braci...musiała przyznać, że dziwne to uczucie bo sama nie miała nigdy rodzeństwa. Ale w końcu czemu nie? Na pytanie o wampirach zamyśliła się na chwilę.
- Czytałam kiedyś w księgach zakazanych...
Tutaj urwała i uśmiechnęła się niewinnie, w końcu była adwokatem diabła, potrafiła wejść tam gdzie inni nie mieli takiej możliwości.
- ...że jak wspomniałeś słońce i ogień je zabija. Tak samo relikwie, że na widok krzyża dostają epilepsji. Woda święcona je parzy...kołek w serce zabija. A i czosnek, że czosnek jest dla nich niemal jak trucizna.
Zamyśliła się na chwilę czy to wszystko co słyszała, ale chyba tak...
- No i tyle co wiem na ten temat...
Przyznała nieco niepewnie. Bo nie wiedziała czy to co przekazała jest prawdą, czy tylko bzdurami w księgach jakie miała okazję przeczytać.
- Nie no komnata jest dobra, przyzwyczaiłam się do niej...ale ten materac...jest cholernie miękki.
Mogę go wymienić na coś twardego?
Uśmiechnęła się pod nosem. Jednak zaraz przypomniała sobie wzmiankę o trumnie.
- Z tą trumną to tak serio?
Zapytała zaskoczona ale skinęła głową. Do tego miała braci...musiała przyznać, że dziwne to uczucie bo sama nie miała nigdy rodzeństwa. Ale w końcu czemu nie? Na pytanie o wampirach zamyśliła się na chwilę.
- Czytałam kiedyś w księgach zakazanych...
Tutaj urwała i uśmiechnęła się niewinnie, w końcu była adwokatem diabła, potrafiła wejść tam gdzie inni nie mieli takiej możliwości.
- ...że jak wspomniałeś słońce i ogień je zabija. Tak samo relikwie, że na widok krzyża dostają epilepsji. Woda święcona je parzy...kołek w serce zabija. A i czosnek, że czosnek jest dla nich niemal jak trucizna.
Zamyśliła się na chwilę czy to wszystko co słyszała, ale chyba tak...
- No i tyle co wiem na ten temat...
Przyznała nieco niepewnie. Bo nie wiedziała czy to co przekazała jest prawdą, czy tylko bzdurami w księgach jakie miała okazję przeczytać.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Przez najbliższe kilka lat, będzie musiał jej bardziej "tatkować" niż "matkować". Widział po niej to niezadowolenie. Minusem tego wszystkiego dla niego był brak możliwości odczytywania jej myśli. Westchnął trochę zawiedziony, że nie będzie mógł przez nie wiadomo jak długi czas, nie móc słyszeć jej myśli. Będzie musiał bardziej skupić się na trenowaniu swojej umiejętności. Choć tyle lat to już praktykuje i jakoś efektów zadowalających nie widać. Może w jego przypadku nie ma możliwości dalszego rozwoju danej zdolności?
- Można. Choć często raczej nie będziesz spała w łóżku.
Uprzedził. Bo coś widział, a zaraz też usłyszał, że dziewczynie opcja z trumną nie do końca się widocznie spodobała. Czy zaś bardziej ją zaskoczyła.
- Serio.
Tutaj nie żartował. Jeżeli miała przetrwać, musiała przestrzegać zasad przez niego ustawionych. Jak i sypiać tak jak jej obecna wampirza rodzina. I prawda. Jako człowiek straciła rodzinę, to zaś zyskała nową.
Wysłuchał jej z uwagą, jak opowiedziała mu o tym, co wyczytała z ksiąg. Niewiele z tego było prawdą. I tutaj wypadałoby rozjaśnić jej wiedzę i wątpliwości.
- Ogień i słońce nas zabija. To prawda. Jednakże nie zgodziłbym się co do relikwii. Większość przedstawicieli naszej rasy, jest na nie odporna. Żaden krzyż nas nie odstraszy. Z wodą święconą jest ziarno prawdy, lecz kołek nie zabija nas. Co najwyżej doprowadzić może do uśpienia i paraliżu całego ciała. Jesteśmy wtedy bezbronni i poddani woli oprawcy. Czosnek z kolei swoim zapachem jest wstrętny i doprowadza, przynajmniej mnie, do mdłości i osłabienia.
Doskonale pamiętał jak będąc uprowadzonym, musiał nawdychać się tego paskudztwa, że omal nie wyrzygał swoich flaków. Jedna główka czosnku na niego nie działa, ale kilka wieńców, to już momentalnie trafiało na niego jak narkotyk, bądź trucizna o czym wspomniała Mazikeen.
- Jedno o czym musisz jeszcze pamiętać. Nigdy nie pij krwi martwej istoty. Ma skutki odwrotne, od picia świeżej. I najważniejsze, ludzie nie mogą wiedzieć o istnieniu naszej rasy. Ewentualnie lepiej będzie jeżeli o nas wie jak najmniej osób. Uważaj też na łowców. Mogą nas zabijać nawet bez powodu, uważając nas za zagrożenie dla społeczeństwa. Dlatego póki nie rozwiną się w Tobie zdolności wampirze i nie zapanujesz nad swoimi zmianami, będziesz pod moją opieką. Sama Ci powiem, kiedy możesz żyć już na własną rękę, nie potrzebując mojej pomocy i opieki.
Poprawił jej kilka faktów i dodał nowych, o których powinna pamiętać. Nie chcąc jednak by ta za krwią długo czekała, zawołał służkę i poprosił o dostarczenie kolejnej porcji krwi dla Mazikeen.
- Można. Choć często raczej nie będziesz spała w łóżku.
Uprzedził. Bo coś widział, a zaraz też usłyszał, że dziewczynie opcja z trumną nie do końca się widocznie spodobała. Czy zaś bardziej ją zaskoczyła.
- Serio.
Tutaj nie żartował. Jeżeli miała przetrwać, musiała przestrzegać zasad przez niego ustawionych. Jak i sypiać tak jak jej obecna wampirza rodzina. I prawda. Jako człowiek straciła rodzinę, to zaś zyskała nową.
Wysłuchał jej z uwagą, jak opowiedziała mu o tym, co wyczytała z ksiąg. Niewiele z tego było prawdą. I tutaj wypadałoby rozjaśnić jej wiedzę i wątpliwości.
- Ogień i słońce nas zabija. To prawda. Jednakże nie zgodziłbym się co do relikwii. Większość przedstawicieli naszej rasy, jest na nie odporna. Żaden krzyż nas nie odstraszy. Z wodą święconą jest ziarno prawdy, lecz kołek nie zabija nas. Co najwyżej doprowadzić może do uśpienia i paraliżu całego ciała. Jesteśmy wtedy bezbronni i poddani woli oprawcy. Czosnek z kolei swoim zapachem jest wstrętny i doprowadza, przynajmniej mnie, do mdłości i osłabienia.
Doskonale pamiętał jak będąc uprowadzonym, musiał nawdychać się tego paskudztwa, że omal nie wyrzygał swoich flaków. Jedna główka czosnku na niego nie działa, ale kilka wieńców, to już momentalnie trafiało na niego jak narkotyk, bądź trucizna o czym wspomniała Mazikeen.
- Jedno o czym musisz jeszcze pamiętać. Nigdy nie pij krwi martwej istoty. Ma skutki odwrotne, od picia świeżej. I najważniejsze, ludzie nie mogą wiedzieć o istnieniu naszej rasy. Ewentualnie lepiej będzie jeżeli o nas wie jak najmniej osób. Uważaj też na łowców. Mogą nas zabijać nawet bez powodu, uważając nas za zagrożenie dla społeczeństwa. Dlatego póki nie rozwiną się w Tobie zdolności wampirze i nie zapanujesz nad swoimi zmianami, będziesz pod moją opieką. Sama Ci powiem, kiedy możesz żyć już na własną rękę, nie potrzebując mojej pomocy i opieki.
Poprawił jej kilka faktów i dodał nowych, o których powinna pamiętać. Nie chcąc jednak by ta za krwią długo czekała, zawołał służkę i poprosił o dostarczenie kolejnej porcji krwi dla Mazikeen.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Czyli będzie gorzej niż przypuszczała. W końcu "matkowanie" nie jest takie złe. Co innego "tatkowanie" to już jest bardziej...wkurzające. No ale co począć? Spojrzała na wampira z zadumą i skinęła głową słuchając tego co ma do powiedzenia jeszcze. Czyli jednak przypadnie jej spanie w trumnie. No ale co tam, może nie będzie tak źle?
- Czyli krzyż to bzdura...więc skąd się to wzięło? Czemu ludzie są przekonani, że boicie się krzyży?
Zapytała zaciekawiona całkiem zapominając, że jest jedną z nich. Rozmawiała z Christopherem tak, jakby rozmawiała o nim, nie o nich.
- Czyli unikać kołków. Dla własnego dobra.
Przyznała sama do siebie niż do niego. Spojrzeniem powędrowała w stronę twarzy wampira i na chwilę się mu przyjrzała.
- Czosnek, łowcy...dużo ich jest? Czemu chcą zabijać wampiry? Nie każdy zabija od ręki. Ty tak nie robiłeś.
Przyznała z zamyśleniem. Musiała przyznać, że faktycznie nie zabijał od tak dla zabawy. W końcu jako człowiek przeżyła wiele miesięcy u jego boku. Wiele dni minęło a ona żyła...choć mimo wielu prób pozbawienia siebie tego daru życia zawsze ją ratował. Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową.
- Zapamiętam to sobie. Jednak...zastanawia mnie jedno. Jak to robisz...wiesz co myślę, wiesz co planuję. Zawsze mnie wyprzedzałeś, zawsze wiedziałeś co chcę zrobić.
Spojrzała na ojca zaciekawiona co takiego się działo, jak to się działo.
- Mówiłeś coś o zdolnościach wampirzych...jakie one są?
Zapytała zaciekawiona.
- Czyli krzyż to bzdura...więc skąd się to wzięło? Czemu ludzie są przekonani, że boicie się krzyży?
Zapytała zaciekawiona całkiem zapominając, że jest jedną z nich. Rozmawiała z Christopherem tak, jakby rozmawiała o nim, nie o nich.
- Czyli unikać kołków. Dla własnego dobra.
Przyznała sama do siebie niż do niego. Spojrzeniem powędrowała w stronę twarzy wampira i na chwilę się mu przyjrzała.
- Czosnek, łowcy...dużo ich jest? Czemu chcą zabijać wampiry? Nie każdy zabija od ręki. Ty tak nie robiłeś.
Przyznała z zamyśleniem. Musiała przyznać, że faktycznie nie zabijał od tak dla zabawy. W końcu jako człowiek przeżyła wiele miesięcy u jego boku. Wiele dni minęło a ona żyła...choć mimo wielu prób pozbawienia siebie tego daru życia zawsze ją ratował. Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową.
- Zapamiętam to sobie. Jednak...zastanawia mnie jedno. Jak to robisz...wiesz co myślę, wiesz co planuję. Zawsze mnie wyprzedzałeś, zawsze wiedziałeś co chcę zrobić.
Spojrzała na ojca zaciekawiona co takiego się działo, jak to się działo.
- Mówiłeś coś o zdolnościach wampirzych...jakie one są?
Zapytała zaciekawiona.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Co raz bardziej nie poznawał Mazikeen. Przemiana w wampirzycę mocno ją zmieniła. Nie spodziewał się tego w jej przypadku. Widocznie śmierć jej ludzkiej duszy przyczyniła się do utraty człowieczeństwa, ale czy nie za wcześnie o tym pomyślał? Dziewczyna ku jego zdumieniu, wykazywała się teraz zainteresowana tematyką ich społeczeństwa. Odkąd została przemieniona, należała już do grona wampirów. Wiedział też to, że będzie musiał udać się z nią do Rady Wampirzej i zarejestrować jej przynależność do społeczeństwa. Kolejne jego dziecko. Może matka nie urwie mu łba za to.
- Ludzie wierzący, uznają wampiry za demony. Demona można przepędzić krucyfiksami. Dlatego twierdzili, że wampira można potraktować tak samo i zaczęto przeganiać ich krucyfiksami. Na niektórych to działa. Na mnie na przykład, nie.
Udzielając jej odpowiedzi, usiadł na brzegu łóżka podejrzewając, że rozmowa tutaj trochę potrwa. Jeszcze trochę nocy mieli przed sobą, więc co najważniejsze zdąży jej zapewne przekazać. Lecz jej kolejne pytanie, a zwłaszcza stwierdzenie o nie zabijaniu od ręki, w tym nawiązując do jego osoby, nadal zaskakiwało Chrisa. Mazikeen była bardzo interesującą kobietą.
- Cóż... Zabijając nas dlatego, że według nich stanowimy zagrożenie dla ich społeczeństwa. Wszystko to dlatego, że aby przetrwać musimy pożywiać się krwią. Co niekiedy, przy braku kontroli, doprowadza do śmierci swojej ofiary.
Nie znała go od wielu stron. Nie wiedziała, czy faktycznie on nie zabija dla zabawy. Nie widziała go w akcji. Lecz zaskoczyła go swoimi słowami.
I teraz gdy wspomniała o zdolnościach, uśmiechnął się łagodnie.
- Potrafię czytać w myślach. Dlatego przewidywałem Twoje działania i zapobiegałem im w różnoraki sposób.
Wyjaśnił jej, skąd wiedział o jej planach.
- Zauważyłaś w sobie zmiany? Potrafisz je opisać?
Odpowiedział jej pytaniami. Chciał ją sprawdzić, czy potrafi ona stwierdzić, jak wiele się w niej zmieniło w danej chwili. A na pewno na uwagę zasługują zmysły.
- Ludzie wierzący, uznają wampiry za demony. Demona można przepędzić krucyfiksami. Dlatego twierdzili, że wampira można potraktować tak samo i zaczęto przeganiać ich krucyfiksami. Na niektórych to działa. Na mnie na przykład, nie.
Udzielając jej odpowiedzi, usiadł na brzegu łóżka podejrzewając, że rozmowa tutaj trochę potrwa. Jeszcze trochę nocy mieli przed sobą, więc co najważniejsze zdąży jej zapewne przekazać. Lecz jej kolejne pytanie, a zwłaszcza stwierdzenie o nie zabijaniu od ręki, w tym nawiązując do jego osoby, nadal zaskakiwało Chrisa. Mazikeen była bardzo interesującą kobietą.
- Cóż... Zabijając nas dlatego, że według nich stanowimy zagrożenie dla ich społeczeństwa. Wszystko to dlatego, że aby przetrwać musimy pożywiać się krwią. Co niekiedy, przy braku kontroli, doprowadza do śmierci swojej ofiary.
Nie znała go od wielu stron. Nie wiedziała, czy faktycznie on nie zabija dla zabawy. Nie widziała go w akcji. Lecz zaskoczyła go swoimi słowami.
I teraz gdy wspomniała o zdolnościach, uśmiechnął się łagodnie.
- Potrafię czytać w myślach. Dlatego przewidywałem Twoje działania i zapobiegałem im w różnoraki sposób.
Wyjaśnił jej, skąd wiedział o jej planach.
- Zauważyłaś w sobie zmiany? Potrafisz je opisać?
Odpowiedział jej pytaniami. Chciał ją sprawdzić, czy potrafi ona stwierdzić, jak wiele się w niej zmieniło w danej chwili. A na pewno na uwagę zasługują zmysły.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
O tak Maz zmieniła się i to bardzo. Można rzec, że nie do poznania. Dziewczyna, która była spokojna i łagodna teraz stała się prawdziwą jędzą, która tylko czeka na zły krok przeciwnika by wykorzystać to co wie na jego temat. Samo to, że zaczęła się interesować tym kim się stała było nawet dla niej szokiem, którego nie potrafiła opisać. Zdawała sobie dopiero teraz sprawę z tego, jak życie ludzkie jest kruche, jak szybko można je odebrać. Spojrzała na "ojca" unosząc brew. Więc to tak...
- Jednym słowem są po prostu idiotami, którzy nie wiedzą na co się rzucają. Żyłam tutaj dość długo by przekonać się, że nie jest proste Was oszukać. Mało tego, zachowujecie się niekiedy jak normalni ludzie. Prowadzicie normalne życie...
Przyznała zamyślona na chwilę a gdy ten przyznał, że czytał jej myśli ta niemal wpadła w szał.
- Jakim prawem?! To nic, kompletnie nic nie mogłam ukryć? Bezczelnie wchodziłeś mi do głowy!
To jest niesprawiedliwe! Jak mogłeś?! Najpierw doprowadziłeś mnie do syndromu Sztokholmskiego a potem co?! I pomyśleć...boże drogi...
Zacisnęła pięści bo zdała sobie sprawę, że z jej ust wystawały kły gdy tak rozjuszona wrzeszczała czując dookoła zapach krwi. Dopiero po chwili się uspokoiła a na pytania Christophera odpowiedziała ze spokojem.
- Jakie zmiany? Na pewno zęby...są ostrzejsze...dłuższe, do tego zapachy. Nie wiem...są silniejsze,
bardziej wyraźne. Słyszę nawet bicie serca służki za drzwiami...
Przerwała bo w tym samym czasie do komnaty weszła służka a Maz uniosła wzrok zaskoczona. Czuła jej bicie serca, mało tego dostrzegła żyły na jej karku. Pulsujące i tak bardzo...kuszące. Zrobiła kok w jej stronę, a potem jeszcze jeden i kolejny. Z gardła dziewczyny wydobył się cichy warkot a po chwili ta rzuciła się na dziewczynę z zamiarem posilenia się na niej do ostatniej kropli krwi.
- Jednym słowem są po prostu idiotami, którzy nie wiedzą na co się rzucają. Żyłam tutaj dość długo by przekonać się, że nie jest proste Was oszukać. Mało tego, zachowujecie się niekiedy jak normalni ludzie. Prowadzicie normalne życie...
Przyznała zamyślona na chwilę a gdy ten przyznał, że czytał jej myśli ta niemal wpadła w szał.
- Jakim prawem?! To nic, kompletnie nic nie mogłam ukryć? Bezczelnie wchodziłeś mi do głowy!
To jest niesprawiedliwe! Jak mogłeś?! Najpierw doprowadziłeś mnie do syndromu Sztokholmskiego a potem co?! I pomyśleć...boże drogi...
Zacisnęła pięści bo zdała sobie sprawę, że z jej ust wystawały kły gdy tak rozjuszona wrzeszczała czując dookoła zapach krwi. Dopiero po chwili się uspokoiła a na pytania Christophera odpowiedziała ze spokojem.
- Jakie zmiany? Na pewno zęby...są ostrzejsze...dłuższe, do tego zapachy. Nie wiem...są silniejsze,
bardziej wyraźne. Słyszę nawet bicie serca służki za drzwiami...
Przerwała bo w tym samym czasie do komnaty weszła służka a Maz uniosła wzrok zaskoczona. Czuła jej bicie serca, mało tego dostrzegła żyły na jej karku. Pulsujące i tak bardzo...kuszące. Zrobiła kok w jej stronę, a potem jeszcze jeden i kolejny. Z gardła dziewczyny wydobył się cichy warkot a po chwili ta rzuciła się na dziewczynę z zamiarem posilenia się na niej do ostatniej kropli krwi.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
- Prawda. Lecz takie życie to poniekąd klątwa. Żyjemy dłużej od ludzi, ale ceną za to jest picie ich krwi i unikanie słońca. Dzięki temu także zachowujemy młody wygląd. Nie starzejemy się.
Kolejna dla niej informacja i ciekawostka zarazem, co zapewne już zauważyła. Wiedziała pewnie to, że wampiry żyją bardzo długo i wciąż zachowują stały wygląd.
Nic dziwnego, że po jego wyznaniu, oburzyła się iż czytał w jej myślach. Ale powiedział jej prawdę. Chciała poznać zdolności wampirze, oto jej przedstawił jedną ze swoich. Nie zareagował jakoś na jej słowa. Nie jest pierwszą, która się tak na niego wydarła. Z Marią miał niemal podobnie. Ale później mu to wybaczyła.
- Mazikeen. To jest zdolność, nad którą nie mam jeszcze pełnej kontroli. Czy chcę czy nie, myśli ludzkie same stają dla mnie otworem. Pomyśl, jak się czuję w otoczeniu dziesiątki myśli w publicznym miejscu. Aż dziw bierze, że jeszcze nie zwariowałem.
Wyjaśnił jej na spokojnie. Oby tylko go zrozumiała. Teraz jednak mogłaby być spokojna, ponieważ myśli wampirze, są dla niego zamknięte. Nie wiedział, o czym teraz myślała. Ale widział po niej, że była wściekła. W sumie, miała do tego prawo. Przynajmniej nie rozwaliła niczego jak to miała w zwyczaju zrobić jego pierwsza córka - wspomniana już Maria.
Służka za drzwiami? Jakby na zawołanie, właśnie się pojawiła w komnacie. Zapewne z zamiarem zabrania tacy i dzbanka. Christopher niemal od razu zareagował i nie pozwolił Mazikeen się na nią rzucić. Złapał ją za ramiona i po chwili przycisnął córkę do siebie, trzymając ją w swoim mocnym uścisku.
- Wyjdź.
Rozkazał służce, a ta wystraszona szybko opuściła komnatę.
- Nie atakuj bez mojego pozwolenia. I zacznij już panować nad kontrolą głodu, jeżeli nie chcesz upaść na dno i jeżeli chcesz prezentować się godnie, nosząc moje nazwisko.
Powiedział dość poważnie do Mazikeen. Nie puszczał jej, póki ta nie uspokoi się. W najgorszym wypadku, będzie musiał sprowadzić jej dodatkowy posiłek. Albo zabrać na polowanie. Choć i z tym, będzie wiązała się dla niej lekcja.
Kolejna dla niej informacja i ciekawostka zarazem, co zapewne już zauważyła. Wiedziała pewnie to, że wampiry żyją bardzo długo i wciąż zachowują stały wygląd.
Nic dziwnego, że po jego wyznaniu, oburzyła się iż czytał w jej myślach. Ale powiedział jej prawdę. Chciała poznać zdolności wampirze, oto jej przedstawił jedną ze swoich. Nie zareagował jakoś na jej słowa. Nie jest pierwszą, która się tak na niego wydarła. Z Marią miał niemal podobnie. Ale później mu to wybaczyła.
- Mazikeen. To jest zdolność, nad którą nie mam jeszcze pełnej kontroli. Czy chcę czy nie, myśli ludzkie same stają dla mnie otworem. Pomyśl, jak się czuję w otoczeniu dziesiątki myśli w publicznym miejscu. Aż dziw bierze, że jeszcze nie zwariowałem.
Wyjaśnił jej na spokojnie. Oby tylko go zrozumiała. Teraz jednak mogłaby być spokojna, ponieważ myśli wampirze, są dla niego zamknięte. Nie wiedział, o czym teraz myślała. Ale widział po niej, że była wściekła. W sumie, miała do tego prawo. Przynajmniej nie rozwaliła niczego jak to miała w zwyczaju zrobić jego pierwsza córka - wspomniana już Maria.
Służka za drzwiami? Jakby na zawołanie, właśnie się pojawiła w komnacie. Zapewne z zamiarem zabrania tacy i dzbanka. Christopher niemal od razu zareagował i nie pozwolił Mazikeen się na nią rzucić. Złapał ją za ramiona i po chwili przycisnął córkę do siebie, trzymając ją w swoim mocnym uścisku.
- Wyjdź.
Rozkazał służce, a ta wystraszona szybko opuściła komnatę.
- Nie atakuj bez mojego pozwolenia. I zacznij już panować nad kontrolą głodu, jeżeli nie chcesz upaść na dno i jeżeli chcesz prezentować się godnie, nosząc moje nazwisko.
Powiedział dość poważnie do Mazikeen. Nie puszczał jej, póki ta nie uspokoi się. W najgorszym wypadku, będzie musiał sprowadzić jej dodatkowy posiłek. Albo zabrać na polowanie. Choć i z tym, będzie wiązała się dla niej lekcja.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Klątwa, może i owszem jednak mimo to nie miała powodu do tego, by jakoś żałować teraz. Gdzieś tam w głębi ducha dziękowała losowi, za taki krok. Gdyby nie to, że Christopher, jednak miał jakąś maleńką słabość do dziewczyny ta pewnie byłaby teraz martwa. A tak...stała tutaj teraz, posiadając nowe życie. Musiała się do niego dostosować, dowiedzieć się jak najwięcej. Skupić się na tym wszystkim. Przeniosła wzrok na ojca i skinęła głową.
- Rozumiem. Zatem...nie panujesz nad tym. Dobrze wiedzieć.
Mruknęła pod nosem. Jednak jej uwaga zakończyła się w chwili gdy do komnaty weszła służka. Jej widok, żyły...sprawiły że Maz miała zamiar się na nią rzucić i zabić. Jednak powstrzymał ją jej nowy ojciec. W pierwszej chwili szarpała się, widziała niemal siłą woli, jak wbija kły w kark dziewczyny, jak się posila. Zamruczała cicho jak dziki kot na widok żywej dziewczyny. Słysząc słowa ojca totalnie ją to rozbiło. Zdała sobie sprawę, że o mało co jej nie zabiła. Gdyby go nie było...zamarła zdając sobie sprawę, co by się stało. Dziewczyna odwróciła się wtulając twarz w pierś Christophera.
- Gdyby nie Ty...ja...boże...ja bym ją zabiła!
Pisnęła przerażona nie wiedząc co robić, jak się zachować.
- Jak ja niby mam nad tym zapanować, kiedy słyszę bicie jej serca, widzę żyły na jej ciele. Czuję pulsującą krew...to...to jest okropne! Przecież następnym razem mogę ją zabić!
Krzyknęła spanikowana. W końcu mogła się rzucać na ludzi jak na kawał dobrego mięsa.
- Poza tym, jakie nazwisko? Przecież ja mam swoje nazwisko. Nie rozumiem...
Dodała wpatrując się w niego.
- Rozumiem. Zatem...nie panujesz nad tym. Dobrze wiedzieć.
Mruknęła pod nosem. Jednak jej uwaga zakończyła się w chwili gdy do komnaty weszła służka. Jej widok, żyły...sprawiły że Maz miała zamiar się na nią rzucić i zabić. Jednak powstrzymał ją jej nowy ojciec. W pierwszej chwili szarpała się, widziała niemal siłą woli, jak wbija kły w kark dziewczyny, jak się posila. Zamruczała cicho jak dziki kot na widok żywej dziewczyny. Słysząc słowa ojca totalnie ją to rozbiło. Zdała sobie sprawę, że o mało co jej nie zabiła. Gdyby go nie było...zamarła zdając sobie sprawę, co by się stało. Dziewczyna odwróciła się wtulając twarz w pierś Christophera.
- Gdyby nie Ty...ja...boże...ja bym ją zabiła!
Pisnęła przerażona nie wiedząc co robić, jak się zachować.
- Jak ja niby mam nad tym zapanować, kiedy słyszę bicie jej serca, widzę żyły na jej ciele. Czuję pulsującą krew...to...to jest okropne! Przecież następnym razem mogę ją zabić!
Krzyknęła spanikowana. W końcu mogła się rzucać na ludzi jak na kawał dobrego mięsa.
- Poza tym, jakie nazwisko? Przecież ja mam swoje nazwisko. Nie rozumiem...
Dodała wpatrując się w niego.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Musiał jej wyjaśnić, dlaczego czytał w jej myślach. I dobrze zaś będzie, gdyby znała prawdę, niż miałby ją okłamywać. Sami z kolei nie wiedzą jeszcze, jakie zdolności odziedziczy Mazikeen i kiedy się one aktywują u niej. To jeszcze kwestia czasu. Na sam początek, musi się ona sporo nauczyć. I co więcej, nadal nie pojmował jej zmiany. Jakby pragnęła być wampirzycą, ale nie potrafiła tego otwarcie powiedzieć. Że on sam musiał dokonać wyboru. Chciała śmierci - dostała ją. Lecz w innym nieco wydaniu.
Musiał powstrzymać swoją nową córkę, przed zaatakowaniem ich służki. Nie da się ukryć, że kobieta była nie tyle co zaskoczona ale i wystraszona. Dlatego Chris nakazał jej opuszczenie komnaty. Mazikeen miała prawo się szarpać i to rozumiał doskonale, ale nie puszczał jej. Trzymał ją w swoich ramionach a następnie obejmował, kiedy Pierce się uspokoiła i zrozumiała, co mogłaby zrobić.
- Dlatego musisz się nauczyć kontrolować głód.
Zdążył jej jedynie tyle powiedzieć, ponieważ zaraz zaczęła swój kolejny wywód, na co już tylko westchnął.
- Nauczysz się. A My Ci pomożemy. W końcu od teraz należysz do mojej rodziny. Naszej.
Odpowiedział spokojnie na jej krzyk.
- Z dniem przemiany, uczyniłem Cię swoim dzieckiem nocy. Jesteś moją "córką", ja Twoim "ojcem". Mazikeen Pierce nie żyje. Narodziła się Mazikeen McQueen. Jednakże nie mam nic przeciwko temu, byś swoje nazwisko zachowała i się nim posługiwała. Ale żeby nosić moje nazwisko, pierw musisz udowodnić, jak bardzo dobra jesteś będąc wampirem. Czy na to zasłużyć.
Poniekąd te słowa mogły brzmieć jako nagroda. Jeżeli nauczy się kontroli nad wampirzą częścią swojego ciała i duszy, Mazikeen miałaby szansę, nosić jego nazwisko. Mała nagroda, ale jak wyniosła. Decyzja i tak pozostawała u niej.
Musiał powstrzymać swoją nową córkę, przed zaatakowaniem ich służki. Nie da się ukryć, że kobieta była nie tyle co zaskoczona ale i wystraszona. Dlatego Chris nakazał jej opuszczenie komnaty. Mazikeen miała prawo się szarpać i to rozumiał doskonale, ale nie puszczał jej. Trzymał ją w swoich ramionach a następnie obejmował, kiedy Pierce się uspokoiła i zrozumiała, co mogłaby zrobić.
- Dlatego musisz się nauczyć kontrolować głód.
Zdążył jej jedynie tyle powiedzieć, ponieważ zaraz zaczęła swój kolejny wywód, na co już tylko westchnął.
- Nauczysz się. A My Ci pomożemy. W końcu od teraz należysz do mojej rodziny. Naszej.
Odpowiedział spokojnie na jej krzyk.
- Z dniem przemiany, uczyniłem Cię swoim dzieckiem nocy. Jesteś moją "córką", ja Twoim "ojcem". Mazikeen Pierce nie żyje. Narodziła się Mazikeen McQueen. Jednakże nie mam nic przeciwko temu, byś swoje nazwisko zachowała i się nim posługiwała. Ale żeby nosić moje nazwisko, pierw musisz udowodnić, jak bardzo dobra jesteś będąc wampirem. Czy na to zasłużyć.
Poniekąd te słowa mogły brzmieć jako nagroda. Jeżeli nauczy się kontroli nad wampirzą częścią swojego ciała i duszy, Mazikeen miałaby szansę, nosić jego nazwisko. Mała nagroda, ale jak wyniosła. Decyzja i tak pozostawała u niej.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Wszystko się zmieniało, wszystko miało być inaczej, wszystko w chwili gdy stała się wampirem. Wszak początkowo chciała umrzeć, nie miała sensu życia. Jednak w chwili gdy została przemieniona, wszystko co tak znała, barwy, dźwięki niemal wszystko się zmieniło. Nie było to, to samo co za ludzkiego życia. I to właśnie sprawiło, że się zmieniła tak bardzo. Chciała żyć, zobaczyć co jeszcze oferuje jej nowe życie, nowy świat. Dla tego też jej podejście do życia, to Christophera się zmieniło i to o 360 stopni. Chociaż nadal miała mu za złe to co zrobił to jednak coraz bardziej zaczęła mu wybaczać i tłumaczyć jego zachowanie. Obiecała sobie, że nie zmarnuje tego daru jaki otrzymała. Będzie robiła wszystko, co tylko w jej mocy by nie zawieźć ojca. Może w końcu ta rodzina okaże się być tym, czego potrzebowała?
- Co było, nie wróci. Zapomnijmy o tym. Nie chcę do tego wracać. Tamto życie umarło w raz z moim ludzkim ciałem. Z moją ludzką duszą. Masz rację Panie...teraz nie jestem już tą, którą byłam...
Przyzwyczajenie sprawiło, że znów wymknęło się jej słowo "Panie" jednak zaraz się zrewanżowała.
- Ojcze.
Uśmiechnęła się lekko i odetchnęła pod nosem.
- Zatem, postaram się by nie przynieść Twemu nazwisku hańby. Zasłużę na nie.
Obiecała.
- Chciałam jeszcze Ci coś wyjaśnić...moje zachowanie. Pewnie dziwi Ciebie to, jak się zmieniłam..nienawidziłam Ciebie to prawda, chociaż...to dużo powiedziane. Po prostu z czasem...czułam, że nie potrafiłabym odejść. Dałeś mi wszystko to, czego nie otrzymałam od swoich.
A potem...zawiodłam się na tej ludzkiej wywłoce. Jak mogłam ją chronić...zabiłaby mnie gdyby Ciebie tam nie było, gdyby nikogo z Twoich tam nie było. Ufałam jej. Sądziłam, że jest po mojej stronie. Myliłam się. Miałeś rację, powinnam była mieć oczy otwarte i uważać na nią. Zawiodłam. Chciałam wierzyć, że jest uczciwa...Jednak gdy obudziłam się...te kolory, dźwięki. Wszystko okazało się być tak jasne, wyraźniejsze i ostrzejsze. Chcę więcej tego, chcę zobaczyć jak to jest. Zrób ze mnie Twoją córkę. Taką, która będzie nie tylko przykładem, ale i grozą dla innych.
Poprosiła nieco nieśmiało.
- Co było, nie wróci. Zapomnijmy o tym. Nie chcę do tego wracać. Tamto życie umarło w raz z moim ludzkim ciałem. Z moją ludzką duszą. Masz rację Panie...teraz nie jestem już tą, którą byłam...
Przyzwyczajenie sprawiło, że znów wymknęło się jej słowo "Panie" jednak zaraz się zrewanżowała.
- Ojcze.
Uśmiechnęła się lekko i odetchnęła pod nosem.
- Zatem, postaram się by nie przynieść Twemu nazwisku hańby. Zasłużę na nie.
Obiecała.
- Chciałam jeszcze Ci coś wyjaśnić...moje zachowanie. Pewnie dziwi Ciebie to, jak się zmieniłam..nienawidziłam Ciebie to prawda, chociaż...to dużo powiedziane. Po prostu z czasem...czułam, że nie potrafiłabym odejść. Dałeś mi wszystko to, czego nie otrzymałam od swoich.
A potem...zawiodłam się na tej ludzkiej wywłoce. Jak mogłam ją chronić...zabiłaby mnie gdyby Ciebie tam nie było, gdyby nikogo z Twoich tam nie było. Ufałam jej. Sądziłam, że jest po mojej stronie. Myliłam się. Miałeś rację, powinnam była mieć oczy otwarte i uważać na nią. Zawiodłam. Chciałam wierzyć, że jest uczciwa...Jednak gdy obudziłam się...te kolory, dźwięki. Wszystko okazało się być tak jasne, wyraźniejsze i ostrzejsze. Chcę więcej tego, chcę zobaczyć jak to jest. Zrób ze mnie Twoją córkę. Taką, która będzie nie tylko przykładem, ale i grozą dla innych.
Poprosiła nieco nieśmiało.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Christopher zauważył w niej tę zmianę, że jako człowiek pragnęła śmierci. Dał jej jednak coś innego. Pozwolił jej nie na samobójstwo, ale śmierć z czyjejś ręki. Dał jej przy tym nowe życie. Nie w dzień, lecz w nocy. To akurat jak dostrzegł, sprawiło że ożyła dosłownie. Nie była na niego wściekła. Jej słowa wytłumaczenia to nawet potwierdzały. Miło go zaskoczyła. Bardziej ją objął, przytulając do siebie. Żadna jeszcze z córek aż tak wylewna nie była już w pierwszych dniach po przemianie. W ich przypadku trzeba było poczekać dłużej, nim się przekonały że to jest jednak to, czego potrzebują.
- Nie wybieram byle kogo na swojego wampirzego potomka. Wybieram interesujące osoby, które nie tylko słyną z niestandardowych pomysłów na życie, wbrew prawu także działające, ale i z dostrzeżeniem u nich problemów wewnętrznych. Twoja zmiana mnie miło zaskoczyła, co do mojej osoby i tego kim się stałaś, córko.
Rzekł spokojnie, spoglądając jej w oczy. Głaszcząc po włosach.
- Margaret była o Ciebie zazdrosna. Podkochiwała się we mnie i nie mogła znieść faktu, że bardziej przykuwałem uwagę Tobie niżeli jej. Zapomnij o niej. Ona już nie istnieje. Poproszę Marię, by zabrała Cię w najbliższą noc do jakiegoś sklepu, po zakupienie ubrań dla Ciebie. Nie będę ciągle się prosić córek o to, by Ci coś pożyczały.
I tutaj się cicho zaśmiał, bowiem ta sytuacja bywała poniekąd zabawna, że przychodził do jednej lub drugiej córki z prośbą o jakieś sukienki.
- Nie wybieram byle kogo na swojego wampirzego potomka. Wybieram interesujące osoby, które nie tylko słyną z niestandardowych pomysłów na życie, wbrew prawu także działające, ale i z dostrzeżeniem u nich problemów wewnętrznych. Twoja zmiana mnie miło zaskoczyła, co do mojej osoby i tego kim się stałaś, córko.
Rzekł spokojnie, spoglądając jej w oczy. Głaszcząc po włosach.
- Margaret była o Ciebie zazdrosna. Podkochiwała się we mnie i nie mogła znieść faktu, że bardziej przykuwałem uwagę Tobie niżeli jej. Zapomnij o niej. Ona już nie istnieje. Poproszę Marię, by zabrała Cię w najbliższą noc do jakiegoś sklepu, po zakupienie ubrań dla Ciebie. Nie będę ciągle się prosić córek o to, by Ci coś pożyczały.
I tutaj się cicho zaśmiał, bowiem ta sytuacja bywała poniekąd zabawna, że przychodził do jednej lub drugiej córki z prośbą o jakieś sukienki.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
"Nie wybieram byle kogo" te słowa sprawiły, że gdyby mogła obecnie spłonęłaby zawstydzona. Czy właśnie powiedział jej, że nie jest byle jaką dziewczyną? Była przecież zwyczajna. A mimo to w jego oczach była kimś więcej. Na samo wspomnienie o tym, czym się zajmowała skrzywiła się nieco. Brakowało jej tej pracy. Ale na razie musiała uporać się z samą sobą. Przeciągnęła się lekko i spojrzała na ojca z uśmiechem na ustach.
- Czyli nie jestem najgorsza. Miło to słyszeć.
Roześmiała się lekko i skinęła głową.
- Rozumiem, jednak...czy będę mogła wrócić do swojej pracy? Brakuje mi tego.
Przyznała cicho, było to prawdą bardzo jej tego brakowało. Chciała znów wrócić do tego co robiła. Uwalniania winnych z rąk śmierci. Wybierając sobie sama swoich klientów. Nie broniła morderców, którym potwierdzało się masowe morderstwa, czy takich którzy mimo obrony mordowali od nowa. Tacy kończyli na krześle.
- Są nad wyraz uprzejme. Nawet mnie nie znają...
Przyznała zaskoczona. Samo to, że będzie mogła wybrać się na zakupy z Marią sprawiło, że Maz oczy niemal zabłysły z radości. Będzie mogła wyjść. Jednak zaraz potem mina jej zrzedła, przecież nie miała pieniędzy. Za co miała sobie kupić suknie?
- Jest jednak mały problem...nie mam pieniędzy przecież...Wszystkie pieniądze zostały na moim koncie, ale będzie problem...jeśli ruszę się do banku mogą namierzyć mnie. Szukali mnie więc zaraz podpadnie.
Dodała zastanawiając się co robić.
- Czyli nie jestem najgorsza. Miło to słyszeć.
Roześmiała się lekko i skinęła głową.
- Rozumiem, jednak...czy będę mogła wrócić do swojej pracy? Brakuje mi tego.
Przyznała cicho, było to prawdą bardzo jej tego brakowało. Chciała znów wrócić do tego co robiła. Uwalniania winnych z rąk śmierci. Wybierając sobie sama swoich klientów. Nie broniła morderców, którym potwierdzało się masowe morderstwa, czy takich którzy mimo obrony mordowali od nowa. Tacy kończyli na krześle.
- Są nad wyraz uprzejme. Nawet mnie nie znają...
Przyznała zaskoczona. Samo to, że będzie mogła wybrać się na zakupy z Marią sprawiło, że Maz oczy niemal zabłysły z radości. Będzie mogła wyjść. Jednak zaraz potem mina jej zrzedła, przecież nie miała pieniędzy. Za co miała sobie kupić suknie?
- Jest jednak mały problem...nie mam pieniędzy przecież...Wszystkie pieniądze zostały na moim koncie, ale będzie problem...jeśli ruszę się do banku mogą namierzyć mnie. Szukali mnie więc zaraz podpadnie.
Dodała zastanawiając się co robić.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Mazikeen zainteresowała go swoimi prawniczymi umiejętnościami, chroniąc przestępców zamiast ich zamykać. Podejmowała się znacznie trudnego etapu swojej kariery. W dodatku potrafiła pokazać pazurki i zaatakować mężczyznę. Przekonał się o tym na własnej skórze.
- Na początek musisz oswoić się z nowym otoczeniem, swoimi ciałem i rozwiniętymi zmysłami. Ostateczny powrót nie jest możliwy, ze względu takiego że Twoja praca odbywa się w świetle słońca, nie księżyca. Pomyślimy jednak, jak Ci to zastąpić.
Niestety nie można mieć wszystkiego. Dostała nowe życie, musiała sobie teraz radzić nieco inaczej. Praca zawsze się znajdzie.
- To poznają. Może nawet czegoś Cię nauczą.
Ciekaw był, jak bardzo jego córki się do siebie zbliżą i czy zaakceptują Mazikeen w rodzinie.
Słysząc o małym problemie, zmarszczył lekko brwi i z uwagą spojrzał na twarz Mazikeen. Spodziewał się czegoś poważniejszego, ale ta przejmowała się brakiem pieniędzy. Uśmiechnął lekko i odpowiedział, by ja uspokoić:
- Pieniędzmi się nie przejmuj. Dysponuję dużym budżetem. W razie konieczności, możesz zostawić mu numer swojej skrytki a ktoś od nas odbierze pieniądze dla Ciebie.
Dla wampirów, to żaden problem. A mówił to tak spokojnie, jakby już takie sytuacje przerabiał.
- Należysz teraz do naszej rodziny, więc musimy sobie pomagać.
Dodał.
- Na początek musisz oswoić się z nowym otoczeniem, swoimi ciałem i rozwiniętymi zmysłami. Ostateczny powrót nie jest możliwy, ze względu takiego że Twoja praca odbywa się w świetle słońca, nie księżyca. Pomyślimy jednak, jak Ci to zastąpić.
Niestety nie można mieć wszystkiego. Dostała nowe życie, musiała sobie teraz radzić nieco inaczej. Praca zawsze się znajdzie.
- To poznają. Może nawet czegoś Cię nauczą.
Ciekaw był, jak bardzo jego córki się do siebie zbliżą i czy zaakceptują Mazikeen w rodzinie.
Słysząc o małym problemie, zmarszczył lekko brwi i z uwagą spojrzał na twarz Mazikeen. Spodziewał się czegoś poważniejszego, ale ta przejmowała się brakiem pieniędzy. Uśmiechnął lekko i odpowiedział, by ja uspokoić:
- Pieniędzmi się nie przejmuj. Dysponuję dużym budżetem. W razie konieczności, możesz zostawić mu numer swojej skrytki a ktoś od nas odbierze pieniądze dla Ciebie.
Dla wampirów, to żaden problem. A mówił to tak spokojnie, jakby już takie sytuacje przerabiał.
- Należysz teraz do naszej rodziny, więc musimy sobie pomagać.
Dodał.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Uwielbiała to co robiła za życia. Dla niej było to całe życie, nie miała prócz niej niczego. Było to jednocześnie odcięcie się od życia rodzinnego, do którego nie chciała wracać, z wiadomych przyczyn. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Niestety, słysząc słowa zaprzeczające temu, by mogłaby spokojnie podjąć pracę ponownie poczuła lekkie ukłucie zawodu. Jednak musiała też być świadoma tego, że to co ją teraz czekało, wiązało się z nowym życiem, nowym światem. Wprowadzana powoli i stopniowo zmieniała coraz częściej swój tryb życia. Teraz nawet potrafiła tracić orientację w czasie. Nie przejmowała się nim, w końcu nie miała powodu.
- Dobrze, jednak jest jakaś maleńka iskra nadziei bym mogła robić to co robiłam...wystarczy wiec zatem bym opanowała siebie i swoje nowe życie. Ale dam radę...postaram się. Mam w końcu Was.
Moją nową rodzinę. Do tego...powinnam jeszcze przeprosić Twojego syna, tego co przyszedł z Margaret. Nieco mu naubliżałam.
Przyznała się nieco zakłopotana. W końcu nie była uprzejma ani odrobinę. A teraz...jak miała spojrzeć tamtemu w oczy i przeprosić go? Życie czasem wydawało się być takie...wkurzające!
- Taką mam nadzieję. Nie chciałabym ciągle wisieć Tobie na głowie. Wiem, że masz swoje obowiązki i sprawy na głowie.
Przyznała z uśmiechem na ustach. Gdy wspomniał o numerze skrytki skinęła głową i wstała z miejsca. Nieświadoma tego, jak potrafi szybko się poruszać skierowała się w stronę sekretarzyka, w którym znajdowały się przybory piśmiennicze. Zaskoczona o mało nie uderzyła w sekretarzyk. Blokując się przed upadkiem dłońmi. Usiadła na moment na taboreciku i mocząc pióro w kałamarzu pospiesznie naskrobała kilka numerów. Zaraz potem podała kartkę Christopherowi.
- Powinna znaleźć się tam spora suma. Żyłam bardzo oszczędnie, przeważnie moje ofiary stawiały wpierw posiłek a potem kończyły w piachu.
Wyjaśniła z niewzruszoną miną odnośnie swoich ofiar, przeważnie byli to jej dłużnicy, którzy nie wywiązywali się z opłat adwokackich.
- Dobrze, jednak jest jakaś maleńka iskra nadziei bym mogła robić to co robiłam...wystarczy wiec zatem bym opanowała siebie i swoje nowe życie. Ale dam radę...postaram się. Mam w końcu Was.
Moją nową rodzinę. Do tego...powinnam jeszcze przeprosić Twojego syna, tego co przyszedł z Margaret. Nieco mu naubliżałam.
Przyznała się nieco zakłopotana. W końcu nie była uprzejma ani odrobinę. A teraz...jak miała spojrzeć tamtemu w oczy i przeprosić go? Życie czasem wydawało się być takie...wkurzające!
- Taką mam nadzieję. Nie chciałabym ciągle wisieć Tobie na głowie. Wiem, że masz swoje obowiązki i sprawy na głowie.
Przyznała z uśmiechem na ustach. Gdy wspomniał o numerze skrytki skinęła głową i wstała z miejsca. Nieświadoma tego, jak potrafi szybko się poruszać skierowała się w stronę sekretarzyka, w którym znajdowały się przybory piśmiennicze. Zaskoczona o mało nie uderzyła w sekretarzyk. Blokując się przed upadkiem dłońmi. Usiadła na moment na taboreciku i mocząc pióro w kałamarzu pospiesznie naskrobała kilka numerów. Zaraz potem podała kartkę Christopherowi.
- Powinna znaleźć się tam spora suma. Żyłam bardzo oszczędnie, przeważnie moje ofiary stawiały wpierw posiłek a potem kończyły w piachu.
Wyjaśniła z niewzruszoną miną odnośnie swoich ofiar, przeważnie byli to jej dłużnicy, którzy nie wywiązywali się z opłat adwokackich.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
- Może nie tak jak pracowałaś do tej pory, ale znajdziemy jakieś rozwiązanie, byś mogła pracować jak do tej pory. Tylko na nieco innych zasadach.
Nie powiedział nie, ale dał jej tę iskrę nadziei, że będzie mogła pracować jak do tej pory pracowała. Muszą tylko rodzinnie ustalić pewne zasady i znaleźć jej takie rozwiązanie, co wpływałoby korzystnie dla wszystkich. A Chris starał się być ostrożny nawet w zezwoleniu wykonywania swojego zawodu przez swoich potomków. Nikomu z nich nie odmówił pomocy.
A co do jego syna, sam nie wiedział czy to dobry pomysł, by go przepraszała.
- Na razie sobie odpuść.
Takie małe ostrzeżenie, by raczej na tę chwilę trzymała się od jego syna z daleka. Póki on sam nie ochłonie po całej tej akcji. A nie chciał myśleć, jak zakończy się ich spotkanie. Na razie też nie mówił szczegółów a pozwolił Mazie zapisać numer jej skrytki w banku. Odebrał od niej karteczkę i zajrzał do niej, po czym złożył i schował do kieszeni, jak tylko tusz wysechł na papierze.
- Zadbam o to, by Ci ją dostarczono. Odpocznij. Jutro wybierzesz się z Marią na zakupy. Jeżeli masz w swoim domu czy mieszkaniu rzeczy, chłopcy mogą pomóc Ci je tutaj przewieźć.
Rzekł spojrzawszy na nią z uśmiechem troskliwego ojca. Weszło mu to już w nawyk i trzeba przyznać, dbał o swoje dzieci. Skoro biologiczne zostały mu odebrane i nie żyją, mógł chociaż mieć tych z przemiany swojej krwi. Przynajmniej ród wampirzy jakoś się dobrze trzymał.
Nie powiedział nie, ale dał jej tę iskrę nadziei, że będzie mogła pracować jak do tej pory pracowała. Muszą tylko rodzinnie ustalić pewne zasady i znaleźć jej takie rozwiązanie, co wpływałoby korzystnie dla wszystkich. A Chris starał się być ostrożny nawet w zezwoleniu wykonywania swojego zawodu przez swoich potomków. Nikomu z nich nie odmówił pomocy.
A co do jego syna, sam nie wiedział czy to dobry pomysł, by go przepraszała.
- Na razie sobie odpuść.
Takie małe ostrzeżenie, by raczej na tę chwilę trzymała się od jego syna z daleka. Póki on sam nie ochłonie po całej tej akcji. A nie chciał myśleć, jak zakończy się ich spotkanie. Na razie też nie mówił szczegółów a pozwolił Mazie zapisać numer jej skrytki w banku. Odebrał od niej karteczkę i zajrzał do niej, po czym złożył i schował do kieszeni, jak tylko tusz wysechł na papierze.
- Zadbam o to, by Ci ją dostarczono. Odpocznij. Jutro wybierzesz się z Marią na zakupy. Jeżeli masz w swoim domu czy mieszkaniu rzeczy, chłopcy mogą pomóc Ci je tutaj przewieźć.
Rzekł spojrzawszy na nią z uśmiechem troskliwego ojca. Weszło mu to już w nawyk i trzeba przyznać, dbał o swoje dzieci. Skoro biologiczne zostały mu odebrane i nie żyją, mógł chociaż mieć tych z przemiany swojej krwi. Przynajmniej ród wampirzy jakoś się dobrze trzymał.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Iskra szansy, na to że jej nauki nie poszły na marne wystarczyła. Cieszyła się z tego obrotu sprawy. Jednak jej mina nieco spochmurniała w chwili gdy usłyszała jego słowa odnośnie przeproszenia "brata". Fakt, że nie stanęła po stronie wampirów jako człowiek a broniła napastnika jednego z nich dawał powód do tego, by Ci byli wściekli na nią. Jednak mimo to, Christopher nie odrzucił jej a ocalił. Dał jej nowe życie, szansę na to by się zrewanżowała za to wszystko co dla niej zrobił oraz zrobi. W końcu sama słyszała, że będzie miała w nim podporę.
- Dobrze poczekam. O ile w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać. Jednak jeśli będzie chciał...będę wdzięczna.
Odezwała się ze spokojem po czym przeniosła wzrok na swoje dłonie. Zamyślona nie wiedziała co mogła chcieć z domu. Tam nie miała nic takiego, kilka sukien, jakieś książki.
- Owszem, chciałabym kilka rzeczy z domu. Te najważniejsze, książki, jakieś suknie które zostały.
Zwierząt nie posiadam więc nie muszę się o nie martwić. Czy jutro to wszystko mogłabym przywieźć?
Zapytała. Nie była zmęczona, nawet nie chciała myśleć o śnie. Samo wspomnienie o trumnie przerażało ją nieco. Jednak nie wiedziała też, jak zareaguje na sam jej widok.
- Dobrze poczekam. O ile w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać. Jednak jeśli będzie chciał...będę wdzięczna.
Odezwała się ze spokojem po czym przeniosła wzrok na swoje dłonie. Zamyślona nie wiedziała co mogła chcieć z domu. Tam nie miała nic takiego, kilka sukien, jakieś książki.
- Owszem, chciałabym kilka rzeczy z domu. Te najważniejsze, książki, jakieś suknie które zostały.
Zwierząt nie posiadam więc nie muszę się o nie martwić. Czy jutro to wszystko mogłabym przywieźć?
Zapytała. Nie była zmęczona, nawet nie chciała myśleć o śnie. Samo wspomnienie o trumnie przerażało ją nieco. Jednak nie wiedziała też, jak zareaguje na sam jej widok.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Jego syn zapewne nie by zadowolony z takiego obrotu sytuacji i że musiał zabić swoją podopieczną. Margaret nie była własnością akurat Chrisa ale jego syna. On miał jedynie sprawdzić ją czy nadawałaby się do tego domu i mogła być w przyszłości kimś więcej. Jak się jednak okazało, to Mazikeen jest tą osobą która "awansowała". Nie Margaret. Mogło to wyglądać jako zakład ojca z synem, którego służka okaże się najlepsza.
Na jej słowa nie odpowiedział. Sam z kolei nie wiedział co się stanie, gdyby doszło do jej spotkania z jego synem. Miał tylko nadzieję, że jego wampir jej krzywdy nie zrobi.
- Tak. Jutro pojedziesz z kimś do swojego domu i zabierzesz najważniejsze i najpotrzebniejsze rzeczy. To teraz jest Twój dom. Tu będziesz bezpieczna. O posiłki w postaci krwi, nie musisz się na razie martwić. Będziesz to miała zapewnione każdej nocy. Przyjdzie odpowiedni moment, gdzie nauczę Cię polować.
Potwierdził ze spokojem. Co najważniejsze, mieli omówione. Gdyby miała jeszcze pytania, mogłaby mu je zadać. A na razie, chciał dać jej odpocząć. Poza tym, czekała go jeszcze robota przygotowania jej trumny, a bardziej dopilnowania by polecenie zostało jeszcze tej nocy wykonane.
- Miałabyś jakieś życzenia co to wystroju wnętrza trumny? Materiał na posłanie jak i kolor?
Dopytał. By wiedzieć, jakie ona lubi barwy i w jakim materiale wygodniej jej się będzie spać. Bo o to przecież chodzi, by odczuwać przyjemność i komfort z odpoczynku podczas snu dziennego.
Na jej słowa nie odpowiedział. Sam z kolei nie wiedział co się stanie, gdyby doszło do jej spotkania z jego synem. Miał tylko nadzieję, że jego wampir jej krzywdy nie zrobi.
- Tak. Jutro pojedziesz z kimś do swojego domu i zabierzesz najważniejsze i najpotrzebniejsze rzeczy. To teraz jest Twój dom. Tu będziesz bezpieczna. O posiłki w postaci krwi, nie musisz się na razie martwić. Będziesz to miała zapewnione każdej nocy. Przyjdzie odpowiedni moment, gdzie nauczę Cię polować.
Potwierdził ze spokojem. Co najważniejsze, mieli omówione. Gdyby miała jeszcze pytania, mogłaby mu je zadać. A na razie, chciał dać jej odpocząć. Poza tym, czekała go jeszcze robota przygotowania jej trumny, a bardziej dopilnowania by polecenie zostało jeszcze tej nocy wykonane.
- Miałabyś jakieś życzenia co to wystroju wnętrza trumny? Materiał na posłanie jak i kolor?
Dopytał. By wiedzieć, jakie ona lubi barwy i w jakim materiale wygodniej jej się będzie spać. Bo o to przecież chodzi, by odczuwać przyjemność i komfort z odpoczynku podczas snu dziennego.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Ich przyszła rozmowa mogła być dość...skomplikowana. Jednak w końcu będą musieli się przełamać. Czy to on, czy ona. W końcu nadjedzie dzień, w którym nie będą mieli wyjścia by nie wpaść na siebie. Spojrzała tylko przelotnie na ojca i skinęła głową. Będzie mogła zabrać co potrzebuje, to co jest jej drogie. Uśmiechnęła się lekko i powędrowała wzrokiem na twarz ojca. Jaki materiał? Jaki kolor? Zamyśliła się na moment.
- Materiał obojętny, nie jestem wybredna. A kolor...jeśli mogę prosić to krwista czerwień. To mój ulubiony kolor.
Uśmiechnęła się lekko. Na samo wspomnienie o krwi poczuła jak wszystko w niej zaczyna wołać o posiłek. Czuła każdym zakamarkiem ciała krew. Odruchowo przymknęła powieki.
- Jak można odwrócić świadomość pragnienia? Na samą myśl aż mnie ściska w gardle.
Przyznała cicho.
- Materiał obojętny, nie jestem wybredna. A kolor...jeśli mogę prosić to krwista czerwień. To mój ulubiony kolor.
Uśmiechnęła się lekko. Na samo wspomnienie o krwi poczuła jak wszystko w niej zaczyna wołać o posiłek. Czuła każdym zakamarkiem ciała krew. Odruchowo przymknęła powieki.
- Jak można odwrócić świadomość pragnienia? Na samą myśl aż mnie ściska w gardle.
Przyznała cicho.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Uniósł brew ku górze, kiedy oznajmiła mu jaki lubi kolor. Krwista czerwień. Jeszcze się okaże, że jej przeznaczeniem było zostać wampirem. W końcu wychowywała się wśród "przemienionej" części rodziny. Prowadzącej w większości nocny tryb życia. Zatem miło go zaskoczyła, że nie mógł oprzeć się temu, by uśmiechnąć jak ojciec do córki.
Jednakże Mazikeen widocznie nie mogła powstrzymać znów tej żądzy krwi. Co już widział po niej.
- Początki będą trudne. Przechodziłem przez to samo. Po prostu staraj się nie myśleć i zająć umysł czymś innym. Nawet prostymi zajęciami.
Poradził, choć wiedział że uczenie się samokontroli będzie dla niej problematyczne.
- Przyniosę Ci zaraz krew, ale to będzie ostatnia na dzisiaj. Musisz stopniowo zacząć uczyć się samokontroli.
Dodał i podszedł bliżej, ucałowawszy ją w czoło.
Jednakże Mazikeen widocznie nie mogła powstrzymać znów tej żądzy krwi. Co już widział po niej.
- Początki będą trudne. Przechodziłem przez to samo. Po prostu staraj się nie myśleć i zająć umysł czymś innym. Nawet prostymi zajęciami.
Poradził, choć wiedział że uczenie się samokontroli będzie dla niej problematyczne.
- Przyniosę Ci zaraz krew, ale to będzie ostatnia na dzisiaj. Musisz stopniowo zacząć uczyć się samokontroli.
Dodał i podszedł bliżej, ucałowawszy ją w czoło.
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Mazikeen od małego uwielbiała krwistą czerwień. Wszystko w barwie czerwieni musiała posiadać. Miała wiele, ale i zawsze mało. Rozpieszczona przez wampirzą rodzinę jako dziecko, oraz teraz gdy stała się dorosła rozpieszczać siebie nie przestała. Kupując jeszcze za życia suknie w barwach czerwieni, ale nie tylko. Zadowolona nie mogła doczekać się jutrzejszego dnia by wyruszyć do domu po swoje rzeczy. To dopiero będzie przeżycie. Tyle czasu jej tam nie było. Najgorszym jednak będzie gdy spotkają sąsiadów. Wiedziała, że nie uniknie tego spotkania i musiała przyznać, że miała obawy. Jednak musiała stawić temu czoła. Przez myśl jej nie przechodziło nawet, by miała zrobić komuś ze swoich dawnych sąsiadów krzywdę. Na szczęście na wszelkie okoliczności nie będzie tam sama.
- Dobrze ojcze. Dziękuję.
Dodała spoglądając na wampira i uśmiechnęła się gdy ten ucałował ją w czoło. Takiego uczucia nie zaznała nawet od maleńkiego. Troska ojcowska. Poczuła się naprawdę wspaniale. Pozostało jej czekać na posiłek i trumnę.
- Dobrze ojcze. Dziękuję.
Dodała spoglądając na wampira i uśmiechnęła się gdy ten ucałował ją w czoło. Takiego uczucia nie zaznała nawet od maleńkiego. Troska ojcowska. Poczuła się naprawdę wspaniale. Pozostało jej czekać na posiłek i trumnę.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Będzie noc. Być może jej sąsiedzi będą spali i nikt nie zorientuje się, że panna Pierce wróciła do swojego domu po długiej nieobecności. A poza tym, nie powinni się za bardzo interesować jej życiem i sytuacją. Nie będzie też sama, a w towarzystwie siostry. Wampiry mają to do siebie, że potrafią dostać się do domów różnymi sprytnymi sposobami, nie robiąc hałasów. Może i tego nauczy się Mazikeen? Włamywania się po cichu. W końcu podejść ofiarę także jakoś trzeba.
Skoro mieli już wszystko ustalone, Christopher opuścił komnatę córki i udał się w znanym sobie kierunku. Nie tylko musiał przekazać numer skrytki Mazikeen odpowiedniej osobie, ale też drugą poinformować o jutrzejszej wycieczce do domu Mazikeen. Innym słowy, czekała go rozmowa z dwójką swoich dzieci.
[z/t]
Skoro mieli już wszystko ustalone, Christopher opuścił komnatę córki i udał się w znanym sobie kierunku. Nie tylko musiał przekazać numer skrytki Mazikeen odpowiedniej osobie, ale też drugą poinformować o jutrzejszej wycieczce do domu Mazikeen. Innym słowy, czekała go rozmowa z dwójką swoich dzieci.
[z/t]
- Christopher McQueen
- Tytuł : SzlachcicWiek : 320 (22/298)Zawód : HandlarzUmiejętności : Psychokineza, Czytanie w myślachPunkty : 6
Re: Komnata Mazikeen
Niestety Maz wiedziała doskonale, że jej sąsiedzi są dość...specyficznymi osobami. Dla tego liczyła, że nie będzie tam żadnych ciekawskich gapiów. Nie chciała by komuś stała się krzywda. W końcu co jak co, ale nadal w niej była cząstka człowieczeństwa. Gdy ojciec się z nią pożegnał udając się do swoich obowiązków, Mazikeen w tym czasie usiadła sobie do biurka spędzając nieco czasu na spisaniu swoich priorytetowych spraw. Wiedziała już, że jej krewniacy byli wampirami. Mało tego, podejrzewała że i jej biologiczny ojciec nim był. Jednak czemu się nie pojawił by się nią zająć tego nie wiedziała. Miała jednak nadzieję, że kiedyś się tego dowie. Wystarczyło tylko dowiedzieć się gdzie przebywa, przejrzeć pamiątki jakie pozostały w jej domu. Dla tego nie miała co oczekiwać tylko udać się na spoczynek gdy tylko trumna znajdzie się w jej komnatach. Długo czekać nie musiała. Bo po chwili do komnaty weszła służba z trumną. Krwista czerwień wyściełana wewnątrz trumny. Puszysta przyjemna poduszka. Uśmiechnęła się lekko i o dziwo, poczuła zmęczenie. Upiła jeszcze nieco krwi z karafki jaką przyniesiono i przebrała się w samą halkę by zaraz potem położyć się do trumny i zasnąć.
zt.
zt.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Re: Komnata Mazikeen
Przyprowadzona do komnaty przez sługę ojca miała chęci rozszarpać wszystko dookoła. Co ona niby takiego zrobiła? Wiedział jaka była, wiedział jaka jest. Mógł ją zabić, nie zrobił tego...jego błąd. Zacisnęła pieści z wściekłości i uderzyła zamkniętą dłonią w ścianę. Zaraz jednak ochłonęła i przeniosła się powolnym krokiem w stronę łoża. Ułożyła się na nim i po prostu wpatrywała się w sufit bez celu. Zastanawiając się co ma ze sobą zrobić. Wściekłość jaka w niej buzowała była nie do zniesienia. Przymknęła powieki wracając do wspomnień tego dnia, dnia w którym usłyszała o wampirach, dnia w którym dowiedziała się, że jej ojciec żyje.
- Mazikeen Pierce
- Tytuł : Adwokat DiabłaWiek : 28 latZawód : AdwokatUmiejętności : Jazda konna, Zabójca, JasnowidzeniePunkty : 27
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Strona 3 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach