Salon
Vampire Kingdom :: Zjednoczone Królestwo :: Anglia :: Posiadłości :: Mieszkanie nad zakładem pogrzebowym
Strona 1 z 1 • Share
Salon
Salon
- Benedict Swift
- Tytuł : Yaroslav, Milczący, MrózWiek : 49/994Zawód : właściciel domu pogrzebowegoUmiejętności : pazury, psychokinezaPunkty : 7
Re: Salon
/z Zakładu Pogrzebowego razem z Lottie
Wprowadził malarkę po schodach i do swojego mieszkania, wkrótce znaleźli się w salonie. Omiótł pomieszczenie wzrokiem, upewniając się, że sprzątaczka wykonała zlecone jej zadanie. Ale - jak zwykle - wszystko było w jak najlepszym porządku.
- Proszę - powiedział, zataczając koło otwartą dłonią. - Niech pani spocznie. -
Pozwolił jej wybrać miejsce z dostępnych foteli i sofy. Wcale nie potrzebował ich tak dużo, rzadko miewał gości, ale cóż... pozory, wielka gra pozorów angielskiej arystokracji. Właściwie każdej arystokracji. Ale angielska była wyjątkowo uciążliwa.
- Coś do picia? - spytał krótko i poczekał na jej odpowiedź, jeżeli odmówiła - sam usiadł w miejscu w którym mógł wygodnie ją widzieć.
Kiedy rozmawiali na dole wydawała się dość szczęśliwa, to dość niecodzienny widok w zakładzie pogrzebowym. Zaczął się zastanawiać czy jego zachowanie nie jest zbyt sztywne, a język zbyt patetyczny. Nie, jest tak jak być powinno - zapewnił się w myślach. I tak się rozgadał, czuł się aż niewygodnie, ale umiał się do tego zmusić podczas załatwiania interesów.
- Pozwoli pani, że zadam kilka pytań, kiedy pani pracuje? - zapytał, odchylając się w siedzisku i zarzucając nogę na nogę. Obserwował jej poczynania uważnie, chociaż zainteresowanie zdawało się nie dotrzeć do jego zimnych oczu. Mimo monotonnego wyrazu twarzy, znajdował możliwość patrzenia na artystę przy pracy jako dość fascynujące. Sam zupełnie się na tym nie znał, nie wiedział nawet czy ma usiąść jakoś konkretnie i na czym to pozowanie w ogóle polega - miał nadzieję, że udzieli mu instrukcji.
Wprowadził malarkę po schodach i do swojego mieszkania, wkrótce znaleźli się w salonie. Omiótł pomieszczenie wzrokiem, upewniając się, że sprzątaczka wykonała zlecone jej zadanie. Ale - jak zwykle - wszystko było w jak najlepszym porządku.
- Proszę - powiedział, zataczając koło otwartą dłonią. - Niech pani spocznie. -
Pozwolił jej wybrać miejsce z dostępnych foteli i sofy. Wcale nie potrzebował ich tak dużo, rzadko miewał gości, ale cóż... pozory, wielka gra pozorów angielskiej arystokracji. Właściwie każdej arystokracji. Ale angielska była wyjątkowo uciążliwa.
- Coś do picia? - spytał krótko i poczekał na jej odpowiedź, jeżeli odmówiła - sam usiadł w miejscu w którym mógł wygodnie ją widzieć.
Kiedy rozmawiali na dole wydawała się dość szczęśliwa, to dość niecodzienny widok w zakładzie pogrzebowym. Zaczął się zastanawiać czy jego zachowanie nie jest zbyt sztywne, a język zbyt patetyczny. Nie, jest tak jak być powinno - zapewnił się w myślach. I tak się rozgadał, czuł się aż niewygodnie, ale umiał się do tego zmusić podczas załatwiania interesów.
- Pozwoli pani, że zadam kilka pytań, kiedy pani pracuje? - zapytał, odchylając się w siedzisku i zarzucając nogę na nogę. Obserwował jej poczynania uważnie, chociaż zainteresowanie zdawało się nie dotrzeć do jego zimnych oczu. Mimo monotonnego wyrazu twarzy, znajdował możliwość patrzenia na artystę przy pracy jako dość fascynujące. Sam zupełnie się na tym nie znał, nie wiedział nawet czy ma usiąść jakoś konkretnie i na czym to pozowanie w ogóle polega - miał nadzieję, że udzieli mu instrukcji.
- Benedict Swift
- Tytuł : Yaroslav, Milczący, MrózWiek : 49/994Zawód : właściciel domu pogrzebowegoUmiejętności : pazury, psychokinezaPunkty : 7
Re: Salon
- Nie, nie, dziękuję - odpowiadam, siadając na jednym z twardszych foteli, gdzie będę mogła wygodnie ułożyć szkicownik. Przygotowuję wszystkie przybory, upewniając się, że niczego mi nagle nie zabraknie w trakcie rysowania. Spoglądam na mężczyznę.
- Jasne, proszę się nie krępować - odpowiadam na kolejne pytanie. Przyglądam się przez chwilę mężczyźnie. W końcu wstaję i chwytam za jedną z lamp, po czym kładę ją w nieco innym miejscu. Znów zerkam na mężczyznę. Podchodzę do niego, delikatnie chwytam za podbródek, po czym przesuwam jego głowę tak, żeby nieco lepiej widzieć jego profil.
- Powinnaś była go uprzedzić, że to zrobisz - upomina mnie w głowie Cass. Krzywię się lekko, nagle świadoma popełnionego faux pas, jednak ostatecznie wzruszam ramionami i siadam z powrotem. Zadowolona z uzyskanego efektu, zaczynam spokojnie szkicować.
- Jasne, proszę się nie krępować - odpowiadam na kolejne pytanie. Przyglądam się przez chwilę mężczyźnie. W końcu wstaję i chwytam za jedną z lamp, po czym kładę ją w nieco innym miejscu. Znów zerkam na mężczyznę. Podchodzę do niego, delikatnie chwytam za podbródek, po czym przesuwam jego głowę tak, żeby nieco lepiej widzieć jego profil.
- Powinnaś była go uprzedzić, że to zrobisz - upomina mnie w głowie Cass. Krzywię się lekko, nagle świadoma popełnionego faux pas, jednak ostatecznie wzruszam ramionami i siadam z powrotem. Zadowolona z uzyskanego efektu, zaczynam spokojnie szkicować.
- Lottie O'Donnel
- Tytuł : BaronowaWiek : 360/18Zawód : MalarzUmiejętności : Czytanie w myślach, JasnowidzeniePunkty : 9
Re: Salon
Nadal patrzył na nią, kiedy podeszła do niego i zaczęła ustawiać. Był na tyle zdziwiony, że pozwolił jej ułożyć sobie głowę, po czym chwilę wpatrywał się w ścianę, która znalazła się przed jego oczyma. Zaraz pojął co się stało i mrugnął kilkakrotnie.
Poświęcił moment na zaobserwowanie pozycji, w jakiej znalazło się jego ciało i utrwalenie jej lekkim napięciem mięśni - nie chciał żeby musiała go poprawiać. Minęła dobra minuta zanim się odezwał.
- Umiałaby pani narysować coś czego pani nie widziała? - spytał, możliwie jak najmniej poruszając szczęką. Efekt był całkiem naturalny, z zasady jego artykulacja nie była rozrzutna. - Powiedźmy... uśmiech na bezwyrazowej twarzy? - kontynuował.
Spokojnie przeniósł wzrok na jej dłoń, która raz po raz wyłaniała się zza kartki.
Poświęcił moment na zaobserwowanie pozycji, w jakiej znalazło się jego ciało i utrwalenie jej lekkim napięciem mięśni - nie chciał żeby musiała go poprawiać. Minęła dobra minuta zanim się odezwał.
- Umiałaby pani narysować coś czego pani nie widziała? - spytał, możliwie jak najmniej poruszając szczęką. Efekt był całkiem naturalny, z zasady jego artykulacja nie była rozrzutna. - Powiedźmy... uśmiech na bezwyrazowej twarzy? - kontynuował.
Spokojnie przeniósł wzrok na jej dłoń, która raz po raz wyłaniała się zza kartki.
- Benedict Swift
- Tytuł : Yaroslav, Milczący, MrózWiek : 49/994Zawód : właściciel domu pogrzebowegoUmiejętności : pazury, psychokinezaPunkty : 7
Re: Salon
Pierwszy, wstępny szkic idzie szybko. Zawsze tak jest. To szczegóły, dopracowanie, wreszcie przełożenie tego wszystkiego na płótno i nałożenie kolorów zajmują najwięcej czasu.
Niemal z automatu na oddzielnej kartce szkicuję także pokój: ułożenie fotela, położenie lamp. Chcę być w stanie dokładnie to odtworzyć gdy przyjdę malować farbami.
Wracam do szkicu portretu i zaczynam go uzupełniać o szczegóły.
- Potrafiłabym - odpowiadam, pracując nad ustami mężczyzny. - Ale po co? Rzeczywistość jest o wiele ciekawsza, jeśli umie się na nią odpowiednio patrzeć. Ja umiem. Na przykład - podnoszę wzrok znad kartki i patrzę mężczyźnie w oczy - niewielu poza mną wiedziałoby, kim pan tak naprawdę jest. I niewiele poza panem wiedziałoby, kim jestem ja.
Niemal z automatu na oddzielnej kartce szkicuję także pokój: ułożenie fotela, położenie lamp. Chcę być w stanie dokładnie to odtworzyć gdy przyjdę malować farbami.
Wracam do szkicu portretu i zaczynam go uzupełniać o szczegóły.
- Potrafiłabym - odpowiadam, pracując nad ustami mężczyzny. - Ale po co? Rzeczywistość jest o wiele ciekawsza, jeśli umie się na nią odpowiednio patrzeć. Ja umiem. Na przykład - podnoszę wzrok znad kartki i patrzę mężczyźnie w oczy - niewielu poza mną wiedziałoby, kim pan tak naprawdę jest. I niewiele poza panem wiedziałoby, kim jestem ja.
- Lottie O'Donnel
- Tytuł : BaronowaWiek : 360/18Zawód : MalarzUmiejętności : Czytanie w myślach, JasnowidzeniePunkty : 9
Re: Salon
Spojrzał na nią, w ostatniej chwili powstrzymując się od zmarszczenia brwi. Jej ręka ruszała się po kartce, kiedy mówiła - Benedict zastanawiał się czy te dwie akcje przeszkadzały sobie na wzajem. Nigdy nie ciągnęło go do rysunku, lekką styczność z nim miał tylko poprzez kaligrafię, kiedy przepisywał księgi w zakonie w środkowej Europie.
- Nie wszystkim podoba się to co widzą - powiedział i pozwolił żeby zdanie zawisło w powietrzu.
Przypomniała mu się fraszka o malarzach, z przyzwyczajenia uznał, że kobieta jej nie zna. Miała nienaganny akcent i wymowę tak charakterystyczną dla brytyjskiej klasy wyższej - była najpewniej rodowitą angielką i raczej nie czytywała zamorskiej twórczości. Mogła też po prostu bardzo długo tu mieszkać - tę myśl zaszczepiła w głowie mężczyzny jej ostatnia wypowiedź.
W innych okolicznościach nie odpowiedziałby. Przyjąłby do wiadomości i zarejestrował, ale teraz wyczuł okazję do załatwienia (i może nawet ukrócenia) rozmowy, którą musieliby odbyć później.
- Zrozumie więc pani - zaczął dość powoli do czego zmuszała go utrzymywana poza. - Że jednym z punktów naszej umowy będzie to, że nabędę też szkice.
Zdawało mu się, że skoro obydwoje wiedzą kim są, kobieta nie odczyta jego ostrożności jako nieufności. Po prostu, kiedy żyje się kilkaset lat nie można pozwolić, żeby uwieczniony na płótnie czy papierze wizerunek wymknął się z naszych rąk... Mógłby potem wrócić i narobić szkód w najbardziej nieodpowiednim momencie.
- Nie wszystkim podoba się to co widzą - powiedział i pozwolił żeby zdanie zawisło w powietrzu.
Przypomniała mu się fraszka o malarzach, z przyzwyczajenia uznał, że kobieta jej nie zna. Miała nienaganny akcent i wymowę tak charakterystyczną dla brytyjskiej klasy wyższej - była najpewniej rodowitą angielką i raczej nie czytywała zamorskiej twórczości. Mogła też po prostu bardzo długo tu mieszkać - tę myśl zaszczepiła w głowie mężczyzny jej ostatnia wypowiedź.
W innych okolicznościach nie odpowiedziałby. Przyjąłby do wiadomości i zarejestrował, ale teraz wyczuł okazję do załatwienia (i może nawet ukrócenia) rozmowy, którą musieliby odbyć później.
- Zrozumie więc pani - zaczął dość powoli do czego zmuszała go utrzymywana poza. - Że jednym z punktów naszej umowy będzie to, że nabędę też szkice.
Zdawało mu się, że skoro obydwoje wiedzą kim są, kobieta nie odczyta jego ostrożności jako nieufności. Po prostu, kiedy żyje się kilkaset lat nie można pozwolić, żeby uwieczniony na płótnie czy papierze wizerunek wymknął się z naszych rąk... Mógłby potem wrócić i narobić szkód w najbardziej nieodpowiednim momencie.
- Benedict Swift
- Tytuł : Yaroslav, Milczący, MrózWiek : 49/994Zawód : właściciel domu pogrzebowegoUmiejętności : pazury, psychokinezaPunkty : 7
Re: Salon
Śmieję się cicho.
- To znaczy, że nie umieją patrzeć... - milknę na chwilę, znów skupiając się na rysunku. Wzdycham po chwili, bo przecież to, co powiedziałam, to nie do końca prawda. - Mnie także nie zawsze podoba się to, co widzę. Ale wtedy zwykle moje prace są najlepsze. Ludzie nie chcą widzieć otaczającego ich mroku, ale on ich fascynuje i przełożony na bezpieczne przecież płótno przyciąga i zachwyca...
Znowu milknę, pogrążona w myślach. Dopiero po chwili Cass szturcha mnie mentalnie, że mężczyzna coś jeszcze powiedział. Ach, że chce kupić szkice?
- Zwykle palę wszystkie szkice po skończonej pracy, ale oczywiście mogę je panu sprzedać. Czy też po prostu oddać.
- To znaczy, że nie umieją patrzeć... - milknę na chwilę, znów skupiając się na rysunku. Wzdycham po chwili, bo przecież to, co powiedziałam, to nie do końca prawda. - Mnie także nie zawsze podoba się to, co widzę. Ale wtedy zwykle moje prace są najlepsze. Ludzie nie chcą widzieć otaczającego ich mroku, ale on ich fascynuje i przełożony na bezpieczne przecież płótno przyciąga i zachwyca...
Znowu milknę, pogrążona w myślach. Dopiero po chwili Cass szturcha mnie mentalnie, że mężczyzna coś jeszcze powiedział. Ach, że chce kupić szkice?
- Zwykle palę wszystkie szkice po skończonej pracy, ale oczywiście mogę je panu sprzedać. Czy też po prostu oddać.
- Lottie O'Donnel
- Tytuł : BaronowaWiek : 360/18Zawód : MalarzUmiejętności : Czytanie w myślach, JasnowidzeniePunkty : 9
Re: Salon
Wysłuchał jej i gdyby mógł, pokiwałby głową. Podobało mu się jak mówiła o rzeczywistości. To był dość ciekawy temat - rzeczywistość niby jedna, a jednak każdy widzi ją inaczej. Może to właśnie jej spojrzenie przyciągnęło jego zmęczone oczy do jej płócien.
Kolejny moment spędzili w ciszy. Benedict nie próbował jej przerwać żadnym pochrząkiwaniem czy wymownym spoglądaniem na zegarek - taki stan wręcz mu odpowiadał. Pozycja w jakiej siedział nie była niewygodna, tylko lekko skręcona głowa odchodziła od jego normalnej postawy.
Po tym jak, tak otwarcie, poruszyła temat dotykającej ich klątwy przestał oddychać. Wampirom nie jest to potrzebne do życia, a był to swego rodzaju zły nawyk Yaroslava. Kiedyś wstrzymując oddech przy lekturze zauważył, że nie potrzebuje go wypuszczać przez kilka dobrych godzin. Od tego czasu oddychał coraz rzadziej, tłumacząc sobie, że niepotrzebnie traciłby energię - skończyło się na tym, że teraz musiał zmuszać się do oddychania w obecności ludzi, a i tak czasem o tym zapominał.
Odpowiedź którą mu dała była bardziej niż satysfakcjonująca.
- Spalenie byłoby na miejscu. - odpowiedział kontent z takiego obrotu spraw. - Przy odebraniu gotowego płótna po prostu ciśnie się je do kominka. Pani lub ja.
Zastanawiał się ile zajmie jeszcze szkic. Wiedział tylko, że mniej niż pełnoprawny obraz, ale nie miał pojęcia ile taki się maluje, więc właściwie nie miał punktu odniesienia. Przez myśl przeszło mu, że może w ogóle nie będzie trzeba spisywać umowy, a wszystko załatwi się za pomocą dżentelmeńskiego porozumienia. Nie dosłownie "dżentelmeńskiego" w tym wypadku, ale czuł, że z O'Donnel można się zwyczajnie dogadać.
Kolejny moment spędzili w ciszy. Benedict nie próbował jej przerwać żadnym pochrząkiwaniem czy wymownym spoglądaniem na zegarek - taki stan wręcz mu odpowiadał. Pozycja w jakiej siedział nie była niewygodna, tylko lekko skręcona głowa odchodziła od jego normalnej postawy.
Po tym jak, tak otwarcie, poruszyła temat dotykającej ich klątwy przestał oddychać. Wampirom nie jest to potrzebne do życia, a był to swego rodzaju zły nawyk Yaroslava. Kiedyś wstrzymując oddech przy lekturze zauważył, że nie potrzebuje go wypuszczać przez kilka dobrych godzin. Od tego czasu oddychał coraz rzadziej, tłumacząc sobie, że niepotrzebnie traciłby energię - skończyło się na tym, że teraz musiał zmuszać się do oddychania w obecności ludzi, a i tak czasem o tym zapominał.
Odpowiedź którą mu dała była bardziej niż satysfakcjonująca.
- Spalenie byłoby na miejscu. - odpowiedział kontent z takiego obrotu spraw. - Przy odebraniu gotowego płótna po prostu ciśnie się je do kominka. Pani lub ja.
Zastanawiał się ile zajmie jeszcze szkic. Wiedział tylko, że mniej niż pełnoprawny obraz, ale nie miał pojęcia ile taki się maluje, więc właściwie nie miał punktu odniesienia. Przez myśl przeszło mu, że może w ogóle nie będzie trzeba spisywać umowy, a wszystko załatwi się za pomocą dżentelmeńskiego porozumienia. Nie dosłownie "dżentelmeńskiego" w tym wypadku, ale czuł, że z O'Donnel można się zwyczajnie dogadać.
- Benedict Swift
- Tytuł : Yaroslav, Milczący, MrózWiek : 49/994Zawód : właściciel domu pogrzebowegoUmiejętności : pazury, psychokinezaPunkty : 7
Re: Salon
Przez chwilę jeszcze szkicuję, uwieczniając już teraz pierwsze wrażenie, które wywarł na mnie mężczyzna. Główna zmiana to oczy wampira. Oczy należące niewątpliwie do wiekowej osoby, które widziały dużo, wciąż patrzące żywo, ale też z niejakim... zmęczeniem. Jest to subtelne, ale nie wątpię, że to właśnie to spojrzenie będzie najbardziej przyciągającym elementem obrazu.
Ciekawe, co jeszcze się pojawi, gdy zacznę malować płótno.
Wstępnie zadowolona z efektu ostrożnie odkładam przybory.
- Chce pan zweryfikować szkic czy woli pan zobaczyć już ostateczny obraz? - pytam, uśmiechając się wesoło.
Ciekawe, co jeszcze się pojawi, gdy zacznę malować płótno.
Wstępnie zadowolona z efektu ostrożnie odkładam przybory.
- Chce pan zweryfikować szkic czy woli pan zobaczyć już ostateczny obraz? - pytam, uśmiechając się wesoło.
- Lottie O'Donnel
- Tytuł : BaronowaWiek : 360/18Zawód : MalarzUmiejętności : Czytanie w myślach, JasnowidzeniePunkty : 9
Re: Salon
Widząc jak kobieta odkłada rysownik, Ben rozluźnił się trochę. Przechylił głowę w bok i, nie odpowiadając na pytanie, wstał. Obszedł fotel i spojrzał na szkic, nachylając się lekko. Zawsze intrygowało go jak z takiej plątaniny kresek wyłania się kształt... i to zrozumiały dla wszystkich kształt. Przejechał dłonią po swojej szczęce jakby chciał skonfrontować ją z tą na szkicu. Podobne.
- Ile zajmie pani przygotowanie obrazu? - Spytał, ponownie przechodząc na środek salonu.
Nie śpieszyło mu się, mógł spokojnie czekać... właściwie całą wieczność. Chociaż wolał żeby było to wcześniej.
- Co do ceny... Zapłacę, ile uzna pani, że należy się za farby, czas i umiejętności włożone w ostateczne dzieło. - dodał po chwili.
- Ile zajmie pani przygotowanie obrazu? - Spytał, ponownie przechodząc na środek salonu.
Nie śpieszyło mu się, mógł spokojnie czekać... właściwie całą wieczność. Chociaż wolał żeby było to wcześniej.
- Co do ceny... Zapłacę, ile uzna pani, że należy się za farby, czas i umiejętności włożone w ostateczne dzieło. - dodał po chwili.
- Benedict Swift
- Tytuł : Yaroslav, Milczący, MrózWiek : 49/994Zawód : właściciel domu pogrzebowegoUmiejętności : pazury, psychokinezaPunkty : 7
Re: Salon
Uśmiecham się lekko, gdy mężczyzna ogląda rysunek
- Myślę, że do końca tygodnia będę gotowa, żeby przyjść ponownie i dopracować kolory. Większość zrobię u siebie, mam bardzo dobrą pamięć do barw, ale zawsze lepiej skonfrontować je z rzeczywistością - mówię, podnosząc się z miejsca. Milczę przez chwilę.
- Jeśli chodzi o cenę, myślę że wstępnie możemy się umówić na... dziesięć funtów? Zwykle sprzedaję je po około piętnaście, ale dla brata krwi... - mrugam porozumiewawczo. - Szczególnie że warunki pracy są o wiele przyjemniejsze niż zazwyczaj.
- Myślę, że do końca tygodnia będę gotowa, żeby przyjść ponownie i dopracować kolory. Większość zrobię u siebie, mam bardzo dobrą pamięć do barw, ale zawsze lepiej skonfrontować je z rzeczywistością - mówię, podnosząc się z miejsca. Milczę przez chwilę.
- Jeśli chodzi o cenę, myślę że wstępnie możemy się umówić na... dziesięć funtów? Zwykle sprzedaję je po około piętnaście, ale dla brata krwi... - mrugam porozumiewawczo. - Szczególnie że warunki pracy są o wiele przyjemniejsze niż zazwyczaj.
- Lottie O'Donnel
- Tytuł : BaronowaWiek : 360/18Zawód : MalarzUmiejętności : Czytanie w myślach, JasnowidzeniePunkty : 9
Re: Salon
Przyjął do wiadomości wyznaczony przez nią termin, tydzień to właściwie prędzej niż się spodziewał. Tak samo potraktował jej drugą wypowiedź, była przyjemnym zaskoczeniem. Miał tej nocy szczęście.
Przeciągnął się nieostentacyjnie, splatając dłonie przed sobą i trzaskając palcami.
- Dobrze słyszeć, że mój dom jest przyjemny. - odparł beznamiętnie na jej słowa, nie chcąc zostawiać ją w ciszy. Albo przynajmniej, że jest przyjemniejszy niż pewnie inne miejsca. Co... powinno być oczywiste, było oczywiste. Zdał sobie sprawę z jałowości swojej wypowiedzi.
Zmarszczył brwi, nienawidził small talku.
- Mogę zapłacić - odezwał się, skierowując spowrotem rozmowę na twarde, biznesowe tory - trzy funty zaliczki.
Wiedział, że ta kwota wystarczy jej na utrzymanie przez okres pracy, ale nie wiedział jaka jest jej sytuacja. Rozmieniania zapłaty na drobne mogło w ogóle nie być jej potrzebne, ale Benedict nie zastanawiał się nad tym, zaproponował i wybór należał teraz do niej. Już dawno wyzbył się zwyczaju oceniania napotkanych na swojej drodze osób, poza uwagami, które praktycznie automatycznie notował w głowie, ale były to fakty, które mogłyby pomóc mu w razie gdyby wywiązała się walka - wzrost, budowa, jakieś okaleczenia czy niepełnosprawności. Ot, nawyk myśliwego.
Przeciągnął się nieostentacyjnie, splatając dłonie przed sobą i trzaskając palcami.
- Dobrze słyszeć, że mój dom jest przyjemny. - odparł beznamiętnie na jej słowa, nie chcąc zostawiać ją w ciszy. Albo przynajmniej, że jest przyjemniejszy niż pewnie inne miejsca. Co... powinno być oczywiste, było oczywiste. Zdał sobie sprawę z jałowości swojej wypowiedzi.
Zmarszczył brwi, nienawidził small talku.
- Mogę zapłacić - odezwał się, skierowując spowrotem rozmowę na twarde, biznesowe tory - trzy funty zaliczki.
Wiedział, że ta kwota wystarczy jej na utrzymanie przez okres pracy, ale nie wiedział jaka jest jej sytuacja. Rozmieniania zapłaty na drobne mogło w ogóle nie być jej potrzebne, ale Benedict nie zastanawiał się nad tym, zaproponował i wybór należał teraz do niej. Już dawno wyzbył się zwyczaju oceniania napotkanych na swojej drodze osób, poza uwagami, które praktycznie automatycznie notował w głowie, ale były to fakty, które mogłyby pomóc mu w razie gdyby wywiązała się walka - wzrost, budowa, jakieś okaleczenia czy niepełnosprawności. Ot, nawyk myśliwego.
- Benedict Swift
- Tytuł : Yaroslav, Milczący, MrózWiek : 49/994Zawód : właściciel domu pogrzebowegoUmiejętności : pazury, psychokinezaPunkty : 7
Re: Salon
Uśmiecham się miło na komentarz odnośnie jego domu, nie odpowiadam jednak. Zdaje się, że pan Benedict, mimo że uprzejmy i, najwyraźniej, obyty, nie jest zbyt towarzyski. Nic to, nie moja sprawa, jestem tu tylko po to, żeby malować.
Choć trzeba przyznać, że obiektem do malowania jest zdecydowanie niezłym.
- Dziękuję za propozycję, ale nie będzie to konieczne. Rozliczymy się w całości gdy już skończę - odpowiadam z miłym uśmiechem.
- To nie tak, że muszę kupować sobie jedzenie - dodaję, zaśmiewając się lekko.
- Rzeczywiście, to ja ci je załatwiam - mówi Cass w mojej głowie. Wzdrygam się lekko - nie spodziewałam się, że nagle postanowi się wtrącić - po czym odchrząkuję lekko.
Choć trzeba przyznać, że obiektem do malowania jest zdecydowanie niezłym.
- Dziękuję za propozycję, ale nie będzie to konieczne. Rozliczymy się w całości gdy już skończę - odpowiadam z miłym uśmiechem.
- To nie tak, że muszę kupować sobie jedzenie - dodaję, zaśmiewając się lekko.
- Rzeczywiście, to ja ci je załatwiam - mówi Cass w mojej głowie. Wzdrygam się lekko - nie spodziewałam się, że nagle postanowi się wtrącić - po czym odchrząkuję lekko.
- Lottie O'Donnel
- Tytuł : BaronowaWiek : 360/18Zawód : MalarzUmiejętności : Czytanie w myślach, JasnowidzeniePunkty : 9
Vampire Kingdom :: Zjednoczone Królestwo :: Anglia :: Posiadłości :: Mieszkanie nad zakładem pogrzebowym
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach