Sala chorych nr 1
Vampire Kingdom :: Zjednoczone Królestwo :: Szkocja :: Dundee :: Szpital
Strona 2 z 2 • Share
Strona 2 z 2 • 1, 2
Re: Sala chorych nr 1
Co począć? Dziewczyna jak dziewczyna, nie potrafiła usiedzieć na miejscu nie ważne jak bardzo byłaby obolała. Nie umiała leżeć i być posłuszna. Musiała działać. Musiała jakoś funkcjonować, a funkcjonować umiała działając. Nie spodziewała się, że tak szybko pojawi się ojciec. Ona sama oczywiście nie pozwoliła sobie wbić igieł, gdzie wenflony wszystkie jakie posiadała wyrwała sobie. Nie znosiła igieł. Rany zostały opatrzone, nic więcej nie potrzebowała. Ból czuła na tyle, że nie musiała się przejmować, że coś z nią nie tak. Uniosła brew słysząc słowa Matthew. Owszem poznał ją na tyle by wiedzieć, że dziewczyna nie odpuści od tak.
- Czuję się dobrze. Mogę wyjść dzisiaj? Nie chcę tutaj zostać.
Spojrzała na ojca błagalnie chociaż znała doskonale odpowiedź. Mało tego, zapewne jeśli nie rozmawiał z lekarzem, dowie się jeszcze jaka nieznośna była. W końcu wdała się w ojca prawda?
- Czuję się dobrze naprawdę, chciałabym dzisiaj wyjść. Poza tym, muszę pomówić z ciocią Anną, obiecała pomóc Matthew. Ale nie pojawiła się...więc muszę z nią pomówić. Bo jeśli Matthew wyjdzie ze szpitala musi się gdzieś podziać bo nie ma gdzie iść. A pomógł mi na ulicy. Ochronił przed kolejnymi batami. Proszę tato...proszę.
Słodkie oczka zbitego szczeniaka niemal wwiercały się w oczy mężczyzny. Mere potrafiła być bardzo uparta i zdecydowanie nie poddawała się jeśli nie została ostro usadzona w miejscu.
- Czuję się dobrze. Mogę wyjść dzisiaj? Nie chcę tutaj zostać.
Spojrzała na ojca błagalnie chociaż znała doskonale odpowiedź. Mało tego, zapewne jeśli nie rozmawiał z lekarzem, dowie się jeszcze jaka nieznośna była. W końcu wdała się w ojca prawda?
- Czuję się dobrze naprawdę, chciałabym dzisiaj wyjść. Poza tym, muszę pomówić z ciocią Anną, obiecała pomóc Matthew. Ale nie pojawiła się...więc muszę z nią pomówić. Bo jeśli Matthew wyjdzie ze szpitala musi się gdzieś podziać bo nie ma gdzie iść. A pomógł mi na ulicy. Ochronił przed kolejnymi batami. Proszę tato...proszę.
Słodkie oczka zbitego szczeniaka niemal wwiercały się w oczy mężczyzny. Mere potrafiła być bardzo uparta i zdecydowanie nie poddawała się jeśli nie została ostro usadzona w miejscu.
- Mere Roden
- Wiek : 15Zawód : brakStan cywillny : pannaUmiejętności : Jazda konna, pierwsza pomocPunkty : 30
Re: Sala chorych nr 1
Jared zmrużył oko, przyglądając się córce, która jeszcze dnia poprzedniego niemal umierała z bólu i gorączkowała, z powodu zapalenia ran na plecach. A dzisiaj? Nagle odzdrowiała? Nie wierzył w to. Mogła naruszyć rany, które dopiero co regenerowały się. Potrzebna conajmniej paru dni spokojnego leżenia, nim się zasklepia rany i nie będą otwierać. Jej plecy były bardzo osłabione i mogły boleć przy każdym ruchu.
Słuchając jej, Chamberlain spojrzał na zchorowanego mężczyznę leżącego łózko obok. Którego zasłona oddzielająca oba łózkowe miejsca było odsłonięta. Nie wyglądał on najlepiej, ale też nie spodziewał się iż trafił na bezdomnego. Westchnął, masując sobie kark. Niech tylko sam spotka się z siostrą, to opieprzy ją za to w co go wpakowała.
- Problem polega na tym, że wątpię byście jeszcze zobaczyli Annę.
Odparł na słowa córki, przenosząc na nią wzrok niemal spokojny, ale też nie ukrywając niezadowolenia zaistniałą sytuacją.
- Anna wyjechała z kraju.
Dodał, by wiedzieli jak wygląda ich sytuacja i że na rozmowę z jego siostrą nie mają co liczyć. Co więcej, zostawić ich tak nie mógł. Zwłaszcza że mała zaczynała go błagać i robić oczy zbitego psa. Przeniósł wzrok na Langdona.
- Czym się zajmujesz? Co potrafisz?
Zapytał. Jakby to miało pomóc w doborze dla niego zajęcia i zawodu. Łowca z niego będzie żaden, patrząc na jego obecny stan zdrowia. Rozmawiał z lekarzami i przedstawiono mu jego sytuację. Tak samo wiedział też jak zachowywała się jego córka. Na nią też znajdzie sposób. Więc i do niej się zwrócił z uwagą.
- Wracaj do łóżka. Jeżeli chcesz bym mu pomógł, masz się mnie słuchać.
Nie był może wzorowym ojcem, ale przynajmniej uczył się i próbował być na tyle dobrym, by... pokazać że nim w ogóle jest. Z drugiej strony, wysługując się sytuacją Matthewa, wymusi też posłuszeństwo córki, dzięki czemu przeleży tutaj tyle ile będzie trzeba, aż całkowicie zostanie wyleczona. Podobnie jak Langdon.
Słuchając jej, Chamberlain spojrzał na zchorowanego mężczyznę leżącego łózko obok. Którego zasłona oddzielająca oba łózkowe miejsca było odsłonięta. Nie wyglądał on najlepiej, ale też nie spodziewał się iż trafił na bezdomnego. Westchnął, masując sobie kark. Niech tylko sam spotka się z siostrą, to opieprzy ją za to w co go wpakowała.
- Problem polega na tym, że wątpię byście jeszcze zobaczyli Annę.
Odparł na słowa córki, przenosząc na nią wzrok niemal spokojny, ale też nie ukrywając niezadowolenia zaistniałą sytuacją.
- Anna wyjechała z kraju.
Dodał, by wiedzieli jak wygląda ich sytuacja i że na rozmowę z jego siostrą nie mają co liczyć. Co więcej, zostawić ich tak nie mógł. Zwłaszcza że mała zaczynała go błagać i robić oczy zbitego psa. Przeniósł wzrok na Langdona.
- Czym się zajmujesz? Co potrafisz?
Zapytał. Jakby to miało pomóc w doborze dla niego zajęcia i zawodu. Łowca z niego będzie żaden, patrząc na jego obecny stan zdrowia. Rozmawiał z lekarzami i przedstawiono mu jego sytuację. Tak samo wiedział też jak zachowywała się jego córka. Na nią też znajdzie sposób. Więc i do niej się zwrócił z uwagą.
- Wracaj do łóżka. Jeżeli chcesz bym mu pomógł, masz się mnie słuchać.
Nie był może wzorowym ojcem, ale przynajmniej uczył się i próbował być na tyle dobrym, by... pokazać że nim w ogóle jest. Z drugiej strony, wysługując się sytuacją Matthewa, wymusi też posłuszeństwo córki, dzięki czemu przeleży tutaj tyle ile będzie trzeba, aż całkowicie zostanie wyleczona. Podobnie jak Langdon.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Sala chorych nr 1
To co słyszał Matthew w ust Mere, było dla niego zaskakująco miłe.
- Mere...
Być może nie spodziewał się, że będzie błagać swojego ojca, aby mu udzielono pomocy. Jednak nadal zamierzał upierać się przy tym, że nie potrzeba. Nie chciał być czyimś ciężarem. Być dodatkową gębą do wykarmienia. Piątym kołem u wozu. Pomógł dziewczynie, by mogła odnaleźć ojca. Cel został osiągnięty. On już sam o siebie zadba.
Chciał już coś powiedzieć, ale wtedy usłyszał ze słów pana Chamberlain, że Anna, która im pomogła, wyjechała. Co więc się stało, że zapadła taka jej decyzja? Nie wiedzieć czemu, poczuł dziwny cios wewnętrzny. Jakby coś utracił. Nadzieję na lepsze życie? Być może. Zapytany o swoje umiejętności, nie wiedział co miałby powiedzieć. Co on właściwie umiał?
- Potrafię dobrze jeździć konno... Dorabiałem na pracach fizycznych, w magazynach, w sklepach, pomagałem w porcie przy statkach... Niewiele potrafię. Ale na prawdę, nie musi Pan zawracać sobie moją osobą głowę. Jestem wdzięczny za wszystko, Panu i Pani Annie. Dam sobie radę. Ważne by Mere była ze swoją rodziną...
Znów kaszlnął, ale przynajmniej powiedział wszystko co chciał. Wiedział też, że nadchodzi zima i będzie to dla niego kolejny trudny okres do jej przetrwania. Mieć nadzieję, że nie będzie taka groźna. Inaczej mógłby nie przeżyć, jeżeli nie zarobi na chociażby nocleg.
- Mere...
Być może nie spodziewał się, że będzie błagać swojego ojca, aby mu udzielono pomocy. Jednak nadal zamierzał upierać się przy tym, że nie potrzeba. Nie chciał być czyimś ciężarem. Być dodatkową gębą do wykarmienia. Piątym kołem u wozu. Pomógł dziewczynie, by mogła odnaleźć ojca. Cel został osiągnięty. On już sam o siebie zadba.
Chciał już coś powiedzieć, ale wtedy usłyszał ze słów pana Chamberlain, że Anna, która im pomogła, wyjechała. Co więc się stało, że zapadła taka jej decyzja? Nie wiedzieć czemu, poczuł dziwny cios wewnętrzny. Jakby coś utracił. Nadzieję na lepsze życie? Być może. Zapytany o swoje umiejętności, nie wiedział co miałby powiedzieć. Co on właściwie umiał?
- Potrafię dobrze jeździć konno... Dorabiałem na pracach fizycznych, w magazynach, w sklepach, pomagałem w porcie przy statkach... Niewiele potrafię. Ale na prawdę, nie musi Pan zawracać sobie moją osobą głowę. Jestem wdzięczny za wszystko, Panu i Pani Annie. Dam sobie radę. Ważne by Mere była ze swoją rodziną...
Znów kaszlnął, ale przynajmniej powiedział wszystko co chciał. Wiedział też, że nadchodzi zima i będzie to dla niego kolejny trudny okres do jej przetrwania. Mieć nadzieję, że nie będzie taka groźna. Inaczej mógłby nie przeżyć, jeżeli nie zarobi na chociażby nocleg.
- Matthew Langdon
- p. Matthew Ellsworth
- Wiek : 30Stan cywillny : KawalerUmiejętności : Taktyk i strateg. Jazda konna. KamuflażPunkty : 27
Strona 2 z 2 • 1, 2
Vampire Kingdom :: Zjednoczone Królestwo :: Szkocja :: Dundee :: Szpital
Strona 2 z 2
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|