Pokój nr 1
Vampire Kingdom :: Zjednoczone Królestwo :: Szkocja :: Dundee :: Hotel
Strona 2 z 4 • Share
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Re: Pokój nr 1
Pomógł jej, ściągnąć z siebie płaszcz. Widział w niej i wiedział już, co rękoma swoimi czyniła. Była gotować pójść dalej, na przód. Przekroczyć wszelkie ich bariery zakazu, nakazu i zapomnieć na ten moment o nich. Czyż to nie było piękne, być ze sobą w takiej chwili, sam na sam, mogąc wyzwolić swoje uczucia?
Jego płaszcz wylądował na podłodze. Zaraz później musiał swoje czynności przerwać, kiedy siostra odszukała koniec jego swetra, chcąc najwyraźniej go z niego ściągnąć. Rozumiał więc, że chciała pójść jeszcze dalej. Uśmiechnął się lekko na jej słowa.
- Taka praca. Na polowania biorę tego nieco więcej.
Odparł i pozwolił jej na zdjęcie swojego swetra. Bądź, sam go zdjął z siebie, ukazując jej swoją męską klatkę piersiową, gdzieniegdzie pokrytą bliznami. Ba prawym boku miał dłuższą, jakby w tym miejscu narobił sobie poważniejszej rany. Na klatce piersiowej, było ich mniej i mniejsze. Podobnie na lewym ramieniu, jak i na plecach. Od razu można było stwierdzić, jak bardzo praca jest ryzykowna. A niektóre z tych blizn, były pamiątką po Annie, kiedy uczyła się go opatrywać, lub na dniach przed jej odjazdem.
Tym razem Jared postanowił trochę pomóc siostrze pozbyć się ubrania, i cokolwiek na sobie miała, zaczynał od odpinania sukienki albo zdjęcia z niej bluzki. Przede wszystkim górnej odzieży. On w tej chwili, stał przed nią w spodniach, uzbrojony.
Jego płaszcz wylądował na podłodze. Zaraz później musiał swoje czynności przerwać, kiedy siostra odszukała koniec jego swetra, chcąc najwyraźniej go z niego ściągnąć. Rozumiał więc, że chciała pójść jeszcze dalej. Uśmiechnął się lekko na jej słowa.
- Taka praca. Na polowania biorę tego nieco więcej.
Odparł i pozwolił jej na zdjęcie swojego swetra. Bądź, sam go zdjął z siebie, ukazując jej swoją męską klatkę piersiową, gdzieniegdzie pokrytą bliznami. Ba prawym boku miał dłuższą, jakby w tym miejscu narobił sobie poważniejszej rany. Na klatce piersiowej, było ich mniej i mniejsze. Podobnie na lewym ramieniu, jak i na plecach. Od razu można było stwierdzić, jak bardzo praca jest ryzykowna. A niektóre z tych blizn, były pamiątką po Annie, kiedy uczyła się go opatrywać, lub na dniach przed jej odjazdem.
Tym razem Jared postanowił trochę pomóc siostrze pozbyć się ubrania, i cokolwiek na sobie miała, zaczynał od odpinania sukienki albo zdjęcia z niej bluzki. Przede wszystkim górnej odzieży. On w tej chwili, stał przed nią w spodniach, uzbrojony.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
Nie pozwoliła mu ściągnąć samemu swetra. Ona chciała to zrobić, bowiem każdy centymetr jego ciała, traktowała jak nagrodę, którą teraz egoistycznie chciała cieszyć zmysły. Był jej w tej chwili i miała zamiar zapamiętać z tej chwili wszystko, każdy szczegół, jakby jutro miało się to skończyć.
W końcu i sweter wylądował na ziemi, zaraz obok płaszcza. Kiedy stał przed nią nagi, od pasa w górę, jej oczy wreszcie mogły odświeżyć sobie obraz jego torsu. Było na nim zdecydowanie więcej blizn, niż pamiętała. Niektóre z nich musiały być po ranach naprawdę poważnych. Uniosła dłoń i opuszkami palców przesunęła po największym zbliznowaceniu.
- Twoje blizny... jest ich więcej. Więcej, niż pamiętam i więcej, niż powinno ich być.
Jej palce przesunęły się w górę, ku kolejnej bliźnie, zdecydowanie krótszej.
- Pamiętasz, które są moje? - Spojrzała na niego wyczekująco.
I on wreszcie postanowił dołączyć do tej gry. Miał szczęście, że Ann miała na sobie jedną z prościej zapinanych sukien. Wystarczyło, by rozpiął kilka guzików z przodu, a następnie obrócił ją do siebie tyłem i rozsupłał szarfę, którą była przepasana w pasie.
W końcu i sweter wylądował na ziemi, zaraz obok płaszcza. Kiedy stał przed nią nagi, od pasa w górę, jej oczy wreszcie mogły odświeżyć sobie obraz jego torsu. Było na nim zdecydowanie więcej blizn, niż pamiętała. Niektóre z nich musiały być po ranach naprawdę poważnych. Uniosła dłoń i opuszkami palców przesunęła po największym zbliznowaceniu.
- Twoje blizny... jest ich więcej. Więcej, niż pamiętam i więcej, niż powinno ich być.
Jej palce przesunęły się w górę, ku kolejnej bliźnie, zdecydowanie krótszej.
- Pamiętasz, które są moje? - Spojrzała na niego wyczekująco.
I on wreszcie postanowił dołączyć do tej gry. Miał szczęście, że Ann miała na sobie jedną z prościej zapinanych sukien. Wystarczyło, by rozpiął kilka guzików z przodu, a następnie obrócił ją do siebie tyłem i rozsupłał szarfę, którą była przepasana w pasie.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
W takim razie pozwolił się siostrze rozebrać, choć ze względu na swój wzrost, musiał się trochę pochylić. Wtedy mogła ujrzeć jego ciało, pokryte nieco większą ilością blizn. A kiedy dotknęła jego większej blizny, oj dotknął jej dłoń, jakby chciał nieco pocieszyć, że mimo tych szram nic mu nie jest. Nawet się do niej uśmiechnął.
- Nie zapomniałbym blizn, które pozostały Twoją pamiątką.
I tutaj wskazał te na ramieniu, jako jedną z pierwszych, kiedy się uczyła i wiele razy szyła mu ranę. Nie wyglądała może zachęcająco, ale przynajmniej była elementem wspomnień. Parę innych było już lepiej reperowanych, a inne mogły już zaniknąć i nie być widoczne. Anna wtedy nabierała wprawy i rany goiły mu się znacznie lepiej.
Dopiero wtedy, wziął się za uwolnienie jej od sukni, którą pierw rozpiął, a następnie rozwiązał, chcąc by opadła na ziemię.
- Nie zapomniałbym blizn, które pozostały Twoją pamiątką.
I tutaj wskazał te na ramieniu, jako jedną z pierwszych, kiedy się uczyła i wiele razy szyła mu ranę. Nie wyglądała może zachęcająco, ale przynajmniej była elementem wspomnień. Parę innych było już lepiej reperowanych, a inne mogły już zaniknąć i nie być widoczne. Anna wtedy nabierała wprawy i rany goiły mu się znacznie lepiej.
Dopiero wtedy, wziął się za uwolnienie jej od sukni, którą pierw rozpiął, a następnie rozwiązał, chcąc by opadła na ziemię.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
Spojrzała za jego ręką, która wskazała nie najpiękniejszą z blizn na jego ciele. Uśmiechnęła się. Tak, to jej robota. I choć wiele z późniejszych ran zszyła tak, że zostawała po nich ledwie cienka linia, cieszyła się, że chociaż jedna, była tak wyraźna, nierówna i charakterystyczna. Uśmiechnęła się.
- Przynajmniej coś Ci o mnie przypominało przez cały ten czas - przesunęła dłonią po innych bliznach. - Nie tylko ta...
Spojrzała mu w oczy, a wtedy on uniósł ręce i zaczął rozpinać jej suknię. Pozwoliła mu celebrować tą chwilę - jeśli chciał, tak jak ona cieszyła swe oczy i zmysły jego ciałem, które kawałek po kawałku odkrywała przed sobą.
Czuła, jak suknia staje się coraz luźniejsza na biuście, kiedy on rozpinał guzik za guzikiem, po czym obrócił ją do siebie tyłem, by rozwiązać szarfę, którą była ściśnięta w pasie. Kobieta odgarnęła włosy za ucho, przekręcając głowę do boku, nie chcąc tracić go z oczu. Zadrżała na ciele, kiedy szarfa spadła na ziemię. Sukni musiała jednak trochę pomóc. Uniosła ręce i pociągnęła lekko w dół materiał, który trzymał się jeszcze jej ramion. Gładka tkanina ześlizgnął się po jej ciele i opadła wokół jej stóp. Symbol jej prawdziwej, a może udawanej, żałoby nagle znikł. Została tylko ona i on. Uniosła głowę i wzięła głęboki wdech, jakby nerwowy, po czym obróciła się w jego stronę i spojrzała na niego. Zawsze tego pragnęła - być z nim tak blisko, być podziwianą tylko przez niego i podziwiać tylko jego.
Złapała jego ręce i ułożyła je sobie na biodrach, by poczuć jego dotyk na nagiej skórze. Postąpiła krok w jego stronę, oswobadzając stopy z oków sukni.
- Nigdzie się nie wybieram, jestem tu.
Powiedziała, jakby chciała upewnić jego - ale i siebie, że to naprawdę się dzieje, że naprawdę są razem i wreszcie nic, ani nikt im nie przeszkadza. Ujęła jego twarz w dłonie. Czując na skórze dotyk cienkiego sznurka jego opaski, poczuła lekkie ukłucie - kolejne, tym razem bolesne wspomnienie. Wspięła się lekko na palce (ciągle na nogach miała czarne trzewiki na niewysokim obcasie, dzięki czemu była wyższa, niż w rzeczywistości) i pocałowała go. Na początku spokojnie, jakby chciała dobrze poznać jego smak, ale z każdym uderzeniem serca, jej pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Przylgnęła do niego ciałem odzianym już jedynie w bieliznę, dając się wreszcie zatracić uczuciu, któremu zawsze chciała się oddać bez reszty.
- Przynajmniej coś Ci o mnie przypominało przez cały ten czas - przesunęła dłonią po innych bliznach. - Nie tylko ta...
Spojrzała mu w oczy, a wtedy on uniósł ręce i zaczął rozpinać jej suknię. Pozwoliła mu celebrować tą chwilę - jeśli chciał, tak jak ona cieszyła swe oczy i zmysły jego ciałem, które kawałek po kawałku odkrywała przed sobą.
Czuła, jak suknia staje się coraz luźniejsza na biuście, kiedy on rozpinał guzik za guzikiem, po czym obrócił ją do siebie tyłem, by rozwiązać szarfę, którą była ściśnięta w pasie. Kobieta odgarnęła włosy za ucho, przekręcając głowę do boku, nie chcąc tracić go z oczu. Zadrżała na ciele, kiedy szarfa spadła na ziemię. Sukni musiała jednak trochę pomóc. Uniosła ręce i pociągnęła lekko w dół materiał, który trzymał się jeszcze jej ramion. Gładka tkanina ześlizgnął się po jej ciele i opadła wokół jej stóp. Symbol jej prawdziwej, a może udawanej, żałoby nagle znikł. Została tylko ona i on. Uniosła głowę i wzięła głęboki wdech, jakby nerwowy, po czym obróciła się w jego stronę i spojrzała na niego. Zawsze tego pragnęła - być z nim tak blisko, być podziwianą tylko przez niego i podziwiać tylko jego.
Złapała jego ręce i ułożyła je sobie na biodrach, by poczuć jego dotyk na nagiej skórze. Postąpiła krok w jego stronę, oswobadzając stopy z oków sukni.
- Nigdzie się nie wybieram, jestem tu.
Powiedziała, jakby chciała upewnić jego - ale i siebie, że to naprawdę się dzieje, że naprawdę są razem i wreszcie nic, ani nikt im nie przeszkadza. Ujęła jego twarz w dłonie. Czując na skórze dotyk cienkiego sznurka jego opaski, poczuła lekkie ukłucie - kolejne, tym razem bolesne wspomnienie. Wspięła się lekko na palce (ciągle na nogach miała czarne trzewiki na niewysokim obcasie, dzięki czemu była wyższa, niż w rzeczywistości) i pocałowała go. Na początku spokojnie, jakby chciała dobrze poznać jego smak, ale z każdym uderzeniem serca, jej pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Przylgnęła do niego ciałem odzianym już jedynie w bieliznę, dając się wreszcie zatracić uczuciu, któremu zawsze chciała się oddać bez reszty.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
- Przynajmniej mam jakieś pamiątki od Ciebie.
Dodał z uśmiechem. I szczerze dla niego było to lepsze niż jakieś przedmiotowe sprawy. Wisiorki, zdjęcia, nie oddawały tego, co było bliznami. Dzięki temu ma przynajmniej dobre wspomnienia i wciąż jak tylko spojrzy na niektóre z blizn, przypomina mu się właśnie Anna. Wraca wspomnieniami do dni, kiedy go opatrywała i zszywała.
Zajął się po chwili zdjęciem sukni siostry, by nie wyglądała już jak czarna wdowa, a rozjaśniała pomieszczenie swym pięknem. Dlatego też kiedy suknia leżała na podłodze, przyglądał się jej ciału od tyłu. Przez moment, ponieważ siostra zaraz stanęła przodem do niego. Niczym anioł, któremu brakowało skrzydeł. Jeszcze tylko pozostawało zdjąć z niej bieliznę...
Jego dłonie zaraz zostały ułożone na jej biodrach. Jakby siostra dawała mu pozwolenie, na dotykanie siebie. A za chwilę poczuł jej dłonie na swojej twarzy. Czując też, jak palcami haczy lekko o pasek jego opaski na oku. Nie miał z tym wydarzeniem dobrych wspomnień. Lecz to także jego kara, za głupotę.
Słowa Anny znów sprawiły, że Jared się uśmiechnął.
- Mam nadzieję.
Zdążył jeszcze jej odpowiedzieć, zanim go pocałowała. I w tym momencie gwałtownie ją przyciągnął do siebie, by oddać się przyjemności pocałunku. Masując jej plecy jedną ręką, drugą schodząc na pośladek i ugniatając go. Lecz po chwili przerwał pocałunek. Spojrzał jej w oczy i następnie, wziął ją na ręce, kierując się w stronę łóżka. Tam ją położył i zaczął ponownie całować. A jedna z jego dłoni, zaczęła wędrować po jej ciele od talii, aż po pierś, lekko ją zaciskając.
Dodał z uśmiechem. I szczerze dla niego było to lepsze niż jakieś przedmiotowe sprawy. Wisiorki, zdjęcia, nie oddawały tego, co było bliznami. Dzięki temu ma przynajmniej dobre wspomnienia i wciąż jak tylko spojrzy na niektóre z blizn, przypomina mu się właśnie Anna. Wraca wspomnieniami do dni, kiedy go opatrywała i zszywała.
Zajął się po chwili zdjęciem sukni siostry, by nie wyglądała już jak czarna wdowa, a rozjaśniała pomieszczenie swym pięknem. Dlatego też kiedy suknia leżała na podłodze, przyglądał się jej ciału od tyłu. Przez moment, ponieważ siostra zaraz stanęła przodem do niego. Niczym anioł, któremu brakowało skrzydeł. Jeszcze tylko pozostawało zdjąć z niej bieliznę...
Jego dłonie zaraz zostały ułożone na jej biodrach. Jakby siostra dawała mu pozwolenie, na dotykanie siebie. A za chwilę poczuł jej dłonie na swojej twarzy. Czując też, jak palcami haczy lekko o pasek jego opaski na oku. Nie miał z tym wydarzeniem dobrych wspomnień. Lecz to także jego kara, za głupotę.
Słowa Anny znów sprawiły, że Jared się uśmiechnął.
- Mam nadzieję.
Zdążył jeszcze jej odpowiedzieć, zanim go pocałowała. I w tym momencie gwałtownie ją przyciągnął do siebie, by oddać się przyjemności pocałunku. Masując jej plecy jedną ręką, drugą schodząc na pośladek i ugniatając go. Lecz po chwili przerwał pocałunek. Spojrzał jej w oczy i następnie, wziął ją na ręce, kierując się w stronę łóżka. Tam ją położył i zaczął ponownie całować. A jedna z jego dłoni, zaczęła wędrować po jej ciele od talii, aż po pierś, lekko ją zaciskając.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
Anna, choć sprawiała wrażenie osoby łagodnej, bywała zaborcza - zwłaszcza w łóżku. Lubiła, kiedy kochanek poświęcał jej całą swą uwagę. Nigdy jednak nie pozwalała im myśleć, że mogą z nią robić, co tylko zechcą. Lubiła być z kochankiem na równi, grać z nim i przeżywać to, co on. Chciała dawać i brać - chciała rozpieszczać i być rozpieszczaną. Tylko wtedy czuła, że są ze sobą naprawdę. To samo teraz chciała poczuć z Jaredem - by on to poczuł.
Nie podobało jej się to, że przestał ją całować. Kiedy została zmuszona odsunąć się od niego, spojrzała mu w oczy. Mógł zauważyć jak jej tęczówki pociemniały z pożądania, nad którym ona już nie bardzo umiała panować. Wybaczyła mu to jednak, kiedy wziął ją na ręce i ruszył w stronę łóżka, gdzie będzie im na pewno wygodniej. Dała się położyć na miękkiej pościeli, czekając aż on ułoży się obok. Kiedy to zrobił i odwzajemniła jego pocałunek.
Jej ręce zatopiły się w jego włosach. Czuła jak skóra przyjemnie ją mrowi w miejscach, po których przejeżdża jego dłoń. Sama nie pozostała mu dłużna. Jedną dłoń przesunęła wpierw na jego kark, po czym nieco w dół wzdłuż pleców. Zaraz za nią, po szyi, ześlizgnęła się jej druga dłoń. Wtedy obie przesunęła na jego nagi tors, by następnie zatrzymać je na brzuchu, a dokładniej na klamrze jego paska od spodni. Wciąż mieli na sobie zdecydowanie zbyt wiele ubrań. Ona chciała pomóc mu pozbyć się jego.
Lekko drżącymi rękami i całkowicie na ślepo (nie przestawała bowiem go całować), próbowała rozpiąć jego spodnie.
Nie podobało jej się to, że przestał ją całować. Kiedy została zmuszona odsunąć się od niego, spojrzała mu w oczy. Mógł zauważyć jak jej tęczówki pociemniały z pożądania, nad którym ona już nie bardzo umiała panować. Wybaczyła mu to jednak, kiedy wziął ją na ręce i ruszył w stronę łóżka, gdzie będzie im na pewno wygodniej. Dała się położyć na miękkiej pościeli, czekając aż on ułoży się obok. Kiedy to zrobił i odwzajemniła jego pocałunek.
Jej ręce zatopiły się w jego włosach. Czuła jak skóra przyjemnie ją mrowi w miejscach, po których przejeżdża jego dłoń. Sama nie pozostała mu dłużna. Jedną dłoń przesunęła wpierw na jego kark, po czym nieco w dół wzdłuż pleców. Zaraz za nią, po szyi, ześlizgnęła się jej druga dłoń. Wtedy obie przesunęła na jego nagi tors, by następnie zatrzymać je na brzuchu, a dokładniej na klamrze jego paska od spodni. Wciąż mieli na sobie zdecydowanie zbyt wiele ubrań. Ona chciała pomóc mu pozbyć się jego.
Lekko drżącymi rękami i całkowicie na ślepo (nie przestawała bowiem go całować), próbowała rozpiąć jego spodnie.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
Jared był dobry w zapewnieniu kobiecie nie zapomnianych chwil. Najczęściej to on dominował i zapewniał im takie rozkosze, jakie teraz mógłby dać tej jedynej, swojej siostrze. Po tylu latach czekania, w końcu dali temu upust i znaleźli się na łóżku.
Jared zauważył na twarzy Anny niezadowolenie, że przestał ją pieścić i całować. Powodem właśnie była zmiana miejsca, na wygodniejsze. Kiedy już leżała, wisiał nad nią, podpierając się jedną ręką, a drugą błądząc po jej ciele przez materiał bielizny. Cokolwiek tam miała, czy halkę czy stanik i majteczki. Pochylił się, by ją pocałować i pozwolić na oddanie się początkowej fazie rozkoszy namiętnej w pocałunkach. Tak bardzo jej pragnął, mieć tylko dla siebie. Aż z tego wszystkiego, mocniej zacisnął dłoń na jej lewej piersi.
Czuł, jak wodziła swoimi palcami po jego włosach. Po jego ciele aż dotarła do spodni. Powodzenia dla niej w odpinaniu paska. On w tym czasie, całując dalej siostrę, z ust przesunął się na szyję, całując każdy jej skrawek, obojczyk, a później w górę do ucha, całując płatek i lekko zaczepiając zębami. Po tym "zabiegu" wrócił znów na jej usta i tym razem jego wędrująca ręka, postanowiła pozbyć się górnej bielizny na jej ciele. Po prostu zsuwając ją do góry. Teraz i jego zaczęło brać takie pożądanie, że jeżeli nie poradzi sobie jego spodniami, sam je zaraz zdejmie i ją całkowicie rozbierze. Nawet się nie będzie pytał!
Jared zauważył na twarzy Anny niezadowolenie, że przestał ją pieścić i całować. Powodem właśnie była zmiana miejsca, na wygodniejsze. Kiedy już leżała, wisiał nad nią, podpierając się jedną ręką, a drugą błądząc po jej ciele przez materiał bielizny. Cokolwiek tam miała, czy halkę czy stanik i majteczki. Pochylił się, by ją pocałować i pozwolić na oddanie się początkowej fazie rozkoszy namiętnej w pocałunkach. Tak bardzo jej pragnął, mieć tylko dla siebie. Aż z tego wszystkiego, mocniej zacisnął dłoń na jej lewej piersi.
Czuł, jak wodziła swoimi palcami po jego włosach. Po jego ciele aż dotarła do spodni. Powodzenia dla niej w odpinaniu paska. On w tym czasie, całując dalej siostrę, z ust przesunął się na szyję, całując każdy jej skrawek, obojczyk, a później w górę do ucha, całując płatek i lekko zaczepiając zębami. Po tym "zabiegu" wrócił znów na jej usta i tym razem jego wędrująca ręka, postanowiła pozbyć się górnej bielizny na jej ciele. Po prostu zsuwając ją do góry. Teraz i jego zaczęło brać takie pożądanie, że jeżeli nie poradzi sobie jego spodniami, sam je zaraz zdejmie i ją całkowicie rozbierze. Nawet się nie będzie pytał!
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
Napięcie rosło. Kobieta czuła, że z każdą mijającą sekundę pragnęła go coraz bardziej. Gdyby była wstanie teraz myśleć trzeźwo, zapewne lekko by się przeraziła samej siebie, bowiem byłoby jej ciężko uwierzyć w to, że było w niej tyle emocji, którym właśnie teraz pozwoliła wziąć nad sobą górę. Kochała go - najnormalniej w świecie go kochała.
Gdy jego dłoń mocniej zacisnęła się na jej piersi, jęknęła z przyjemności. Jej ciało było bardzo wrażliwe teraz na jego dotyk, zwłaszcza piersi, nawet przez warstwę cienkiego materiału jej stanika.
Bez problemu umiała odnaleźć się w tej sytuacji. Wystarczała drobna zmiana w jego ruchach, by ona instynktownie mogła się dopasować. Czując jego pocałunki na szyi, a później na płatku ucha, który przygryzł, jej usta rozciągnęły się w zadowolonym uśmiechu, który on następnie go z nich scałował.
Chyba obojgu im przestało podobać się to czekanie. Ona mocowała się z jego spodniami, on natomiast zaczął uwalniać ją z resztek ubrań, jakie jej pozostały. Jej rękom wreszcie udało się rozpiąć jego spodnie. Zaczęła je z niego ściągać. Niestety bez jego pomocy, była wstanie zrobić to tylko do pewnego momentu. Tym razem to ona przerwała pocałunek. Zbliżyła twarz do jego ucha i głosem lekko zachrypniętym z pożądania, szepnęła:
- Rozbierz się...
Sama natomiast wsunęła palce za brzeg swoich majtek i ściągnęła je z siebie, odrzucając je gdzieś w bok. Stanika również się pozbyła, jeśli miała na to czas...
Gdy jego dłoń mocniej zacisnęła się na jej piersi, jęknęła z przyjemności. Jej ciało było bardzo wrażliwe teraz na jego dotyk, zwłaszcza piersi, nawet przez warstwę cienkiego materiału jej stanika.
Bez problemu umiała odnaleźć się w tej sytuacji. Wystarczała drobna zmiana w jego ruchach, by ona instynktownie mogła się dopasować. Czując jego pocałunki na szyi, a później na płatku ucha, który przygryzł, jej usta rozciągnęły się w zadowolonym uśmiechu, który on następnie go z nich scałował.
Chyba obojgu im przestało podobać się to czekanie. Ona mocowała się z jego spodniami, on natomiast zaczął uwalniać ją z resztek ubrań, jakie jej pozostały. Jej rękom wreszcie udało się rozpiąć jego spodnie. Zaczęła je z niego ściągać. Niestety bez jego pomocy, była wstanie zrobić to tylko do pewnego momentu. Tym razem to ona przerwała pocałunek. Zbliżyła twarz do jego ucha i głosem lekko zachrypniętym z pożądania, szepnęła:
- Rozbierz się...
Sama natomiast wsunęła palce za brzeg swoich majtek i ściągnęła je z siebie, odrzucając je gdzieś w bok. Stanika również się pozbyła, jeśli miała na to czas...
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Zdecydowanie napięcie rosło. Także i Jared odczuwał coraz większą chęć współżycia z siostrą, kiedy widział jej piękne ciało, że aż zapragnął ją posiąść cała dla siebie. Dlatego też starał się zapewnić jej jak najlepiej potrafił ten moment, kiedy mogą być razem. By pokazać jej, jak bardzo mu zależy.
Jednakże przyszedł ten moment, że pozostałe ubrania stały się uciążliwe. Słysząc jej szept, uśmiechnął się kącikiem ust i odsunął od niej, nieco się prostując, by po chwili pochylić i zdjąć buty, a potem spodnie i dolną bieliznę. Jednocześnie ze spodniami poleciał pasek i kabura oraz ekwipunek. Wszystkie jego ubrania i podręczne rzeczy leżały na podłodze. A tym samym Anna miała czas pozbyć się swojej bielizny. Stał przed nią całkowicie nagi niczym Adam z raju, ale z przepaską na oku. Zanim jednak zdecydował się kontynuować, przyglądał z zachwytem ciału swojej siostrzyczki. Tym krągłością biustu, jej kształtu ciała.
- Jesteś moją boginią...
Skomentował pod nosem i zbliżył do niej, by ponownie pochylić i złożyć namiętny pocałunek na jej ustach, przeradzając go w "taniec języków". Wtedy też ponownie zaczął drugą ręką wodzić po jej ciele. Jedną się podpierał, by utrzymać równowagę pod wpływem emocji. Ale druga wędrowała poznając każdy zakamarek jej skóry. Obmacał piersi, brzuch, talię, udo i skończył na jej kobiecości. Docierając palcami do jej najwrażliwszego miejsca.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Ręce lekko jej drżały, tak samo jak reszta ciała, z podniecenia. Rozebranie się w takim stanie nie należało do rzeczy najprostszych. Zwłaszcza jeśli ktoś ją jeszcze rozpraszał...
Nie spuszczała z oczu Jareda. Przyglądała mu się, kiedy zgodnie z jej prośbą zaczął się rozbierać. Wreszcie mogła cieszyć oczy jego widokiem bez skrępowania, bez uciekania i odwracania głowy w drugą stronę. Był jej i czuła to. Przynajmniej w tej chwili.
Anna zdążyła jeszcze zsunąć z nóg trzewiki, które uderzyły o deski podłogi, zostając tym samym tylko w czarnych pończochach. Uniosła się na łokciach, uginając lewą nogę w kolanie. Czuła na sobie jego wzrok, jak wodził oczami po jej krągłościach. Ona zresztą sama nie zachowywała się lepiej. Równie bezczelnie co on, taksowała go wzrokiem. Był przystojny, nawet z tymi licznymi bliznami, nawet z tą przeklętą opaską na oku.
Czekała cierpliwie, aż nacieszy oczy jej widokiem. Nie chciała mu przerywać, przynajmniej nienachalnie. Wciąż podpierając się na łokciu jednej ręki, drugą uniosła i położyła sobie na karku, jakby chciała go rozmasować. Jej dłoń nie zabawiła jednak tam długo... Z karku przeniosła się na obojczyk, a później na pierś i tu się zatrzymała, kiedy usłyszała szept Jareda. Zaśmiała się i nic więcej nie była wstanie zrobić. On znowu był przy niej.
Kiedy pochylił się nad nią, spojrzała mu w oczy. Ich usta znowu połączyły się w gorącym pocałunku. Lewą nogę, którą miała ugiętą w kolanie, przycisnęła do jego biodra, zaś ręką, którą wodziła leniwie po swym ciele, położyła mu na plecach, lekko wbijając w nie palce. Nie musiał się obawiać, że pozostawi na jego skórze jakieś krwawe ślady - miała krótkie paznokcie.
Jared wodząc dłonią po jej ciele, mógł czuć, jak lekko drży, zwłaszcza gdy zaczął zbliżać się do jej kobiecości. Przycisnęła odcinek lędźwiowy pleców do materaca łóżka, wyginając tym samym miednicę do przodu, kiedy jego palce dotarły do najczulszego punktu na jej ciele. W tym samym momencie poczuła przyjemny skurcz w brzuchu. Jego dotyk rozpalał, ale sprawiał również, że chciała znacznie więcej.
Opadła całkiem na łóżko, chcąc przyciągnąć go do siebie mocniej. Drugą rękę wczepiła się w jego włosy, a tą, którą trzymała na jego plecach, przesunęła wzdłuż nich w dół. Na biodro. Ku pachwinie. Przycisnęła dłoń do jego męskości i zaczęła go masować. Stopą lewej nogi przejechała po jego łydce - najpierw w dół, a później w górę, by znowu mocniej ugiąć nogę w kolanie i przycisnąć ją do jego biodra.
To działało w obie strony - nie tylko ona miała czuć się rozpalona i zniecierpliwiona.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Jej ciało było tak piękne, nieskalane bliznami, że nic dziwnego iż porównał ją do bogini. Ona nie musiała się narażać i szpecić ciało ranami. Ale on musiał. Taką miał pracę, dlatego jego ciało nie wyglądało tak, jak i pięknych modeli, czy prawników wysportowanych. Tych, którzy nie narażali życia a dbali o siebie. Mimo tego jak wyglądał, kobiety jednak wolały takiego wojownika, niż poukładanego i słabego szlachcica. Również jego siostra nie zraziła się do wyglądu jego ciała. Zresztą, zawsze je widziała, kiedy musiała go składać.
Musiał się napatrzeć, jako że nie wiedział kiedy znów ją ujrzy. Korzystał z tej możliwości jak tylko może.
W końcu znów znalazł się nad nią, czując jak jej ciało drży i przyjmuje dawkę przyjemności. Gdy odnalazł jej kobiecość, wsadził po chwili dwa swoje palce, by podwyższyć jej poziom rozkoszy. Lecz nie spodziewał się, że ona w tym samym momencie uczepi się jego męskości. Przez to musiał na moment przerwać pocałunek. Jego członek był wrażliwy tak samo jak jej kobiecość. Ale zaraz znów podjął się całowania jej ust. Wprawił też w ruch swoje palce, naruszając wnętrze jej tajemnego tunelu ciemności. Po to, by ją na początek przygotować. Drugą ręką się podpierał o łóżko, więc na razie za wiele więcej nie mógł zrobić. Ale przyjdzie na to kolej.
Gdy zaś siostra masowała jego członek, ten sztywniał i podnosił również jego poziom rozkoszy. Coraz bardziej pragnął wejść w Annę. Ale nie mógł tego robić gwałtownie. Nie mógł się także spieszyć. Nie był w burdelu. Był w hotelu ze swoją miłością od najmłodszych lat. Musiało być idealnie. Musiało być tak, by oboje ten czas bardzo dobrze wspominali.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- To, co było między nimi teraz, co było ich udziałem, dotąd znajdowało się poza jej wszelkimi wyobrażeniami. Wzbraniała się od tego rodzaju myśli, ale nie dlatego, że miała męża. Nigdy nie byli w końcu prawdziwym małżeństwem. Także spędzając czas ze swym kochankiem, starała się nie myśleć o tym, jakby to mogło być z Nim, tym jedynym mężczyzną, który wziął jej serce jak swoje, nie pytając się o pozwolenie. Nie była masochistką. Ponadto wiedziała, że jej wyobraźnia nigdy nie stworzy idealnego obrazu tego, co miało miejsce właśnie w tej chwili. Ona po prostu musiała to przeżyć - tak, jak teraz...
Jej oczy błysnęły, kiedy przestał ją całować, a usta wygięły się w zaczepny uśmiech. Widziała po nim, że nie spodziewał się tego. Czuła, jak jego członek sztywnieje pod dotykiem jej dłoni. Podobało jej się to. Chciała w końcu go rozpalić, sprawić, by i jemu w końcu było ciężko się hamować.
Ich usta znowu złączyły się w namiętnym pocałunku, a Jared chyba postanowił podnieść rękawicę, jaką mu rzuciła. Jego palce coraz śmielej zaczęły pieścić jej kobiecość, a kiedy wsunął je w jej łono, mógł poczuć jak jej dłoń zaciska się trochę mocniej na jego członku. Nie miało to jednak na celu sprawienia mu bólu.
Jego pieszczoty powodowały, że naprawdę było jej coraz ciężej to wszystko znosić i czekać. Pocałunek nie był już ciągły. To ona go przerywała, by zaczerpnąć więcej powietrza do płuc. Oddechy były szybkie, krótkie i nierówne, tak samo jak bicie jej serca. Jej dłoń zacisnęła się mocniej na jego włosach. Także jej pieszczoty trochę się zmieniły, a właściwie to skończyły się. Chciała skończyć je w momencie, kiedy on tego chcieć nie będzie, by poczuł niedosyt.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Tak, nie spodziewał się tego co zrobi jego siostra. Normalnie go zaskoczyła, że przez moment przerwał swoją czynność i spojrzał na nią tak, jakby zobaczył sprytną lisicę. Uśmiechnął się kącikiem ust i podjął dalszą wędrówkę swoich palców w jej wnętrzu, głębiej się pchając. Niestety ona w tym momencie nie była dłużna i wzmocniła swoje ruchy dłoni.
Piłeczkę widocznie odbijali sobie wzajemnie. Przez to co siostra robiła, zatracał się i zaczynał mieć problemy z hamowaniem, że nawet podtrzymywanie się ręką pościeli było utrudnieniem, by nie paść na nią ciałem. Ale trzymał się. Jedynie nie całował jej już. Oboje musieli przerwać, by zaczerpnąć powietrza, a spowodowane to było przyspieszeniem oddechu i bicia serc, w nierównym rytmie. Nie przestawał jednak męczyć siostrzanej kobiecości. Pchał palce mocniej, jakby chciał pokazać jej że jest lepszy i że to ona szybciej dojdzie od niego. Mogło to wyglądać jak rywalizacja, kto będzie lepszy w szybszym zadawaniu przyjemności i doprowadzeniu do finału drugiej osoby.
Anna jednak już nie wytrzymywała widocznie, co odczuł na jej zaprzestaniu doprowadzenia go do wytrysku. A tak była blisko i przerwała w takim momencie. Zacisnął oczy, czy raczej oko, czując jak mocno trzyma go za włosy, ale dopchał do końca, póki ona nie doszła. Wtedy przestał, by odsapnąć.
- Chyba przejdziemy do sedna....
Po paru sekundach wyszeptał jej do ucha, opierając się na łokciu, lekko przylegając do jej ciała. Chodziło mu właśnie o poważniejszą zabawę, skoro już wstęp mieli za sobą i oboje się nakręcili.
Podniósł się tak, by ustawić zaraz nogi siostry w rozkroku i spojrzeć na jej otwory kobiece. Dwie dziurki to dopiero jest wybór. Od razu nie wszedł. Musieli jeszcze trochę odpocząć, zanim przejdą krok dalej. A czekał też na jej sygnał, czy jest gotowa. Bo ani mu się śniło, żeby miała siedzieć na nim i skakać. On tutaj był dominantem.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- W innych okolicznościach, w innej sytuacji zapewne nie pozwoliłaby mu ze sobą tak pogrywać. W tej jednak chwili miało to swój... urok. Oboje działali na siebie w sposób, jakiego Anna jeszcze nie doświadczyła. Jej zmysły były wyczulone na niego. Każdy fragment jej ciała zdawał się tylko czekać, aż jej dotknie, zacznie pieścić. Umysł natomiast skupiał się tylko na odczuwaniu przyjemności i na tym, jak jego zadowolić.
Jej dłoń opadła na pościel, a jej palce momentalnie zacisnęły się na tym gładkim materiale. Choć ona przestała go masować, on sprawiał wrażenie, że nie ma w ogóle zamiaru tego robić. Czy właśnie tak chciał, by się to skończyło? Chciał w ten sposób doprowadzić ją na sam szczyt rozkoszy? Nie miała nic przeciwko, chociaż... wolałaby go czuć w sobie.
Kiedy o tym pomyślała, on zaprzestał swych pieszczot, które dawały jej już naprawdę dużą rozkosz. Przez chwilę słyszała tylko swój i jego przyspieszony oddech, ale i nierówne bicia ich serc. Oboje byli na granicy, a to dopiero początek.
Czuła, jak zaczyna zmieniać pozycję. Pierwszy raz... to nie ona dyktowała warunki w łóżku. No, może nie pierwszy, ale na pewno pierwszy raz od dawna. Lubiła dominować w sypialni. Lubiła być na partnerze, patrzeć na niego z góry i nabijać się na jego męskość. Cóż... było tak może dlatego, że nie odczuwała tak silnej więzi emocjonalnej z kochankiem, jak z Jaredem. Dlatego też pozwoliła mu się zdominować. Wiedziała, jednak, że nie będzie zawsze mu na to pozwalać.
Tak jak sobie tego życzył, rozsunęła nogi, by wpuścić go pomiędzy nie. Spojrzała na niego, kiedy uniósł głowę po tym, jak szepnął jej te parę słów do ucha. Zaśmiała się.
- Myślałam, że nigdy to się nie stanie.
Czy ona... tak, drażniła się z nim. Prowokowała go, jednocześnie dając mu zaproszenie. Rękę wyplątała z jego włosów i przesunęła na plecy. Zaraz do niej dołączyła druga jej dłoń. Uniosła też lekko biodra do góry, chcąc wyjść mu na przeciw.
- Śmiało...
Zachęciła szeptem, jakby było to mu potrzebne, chociaż... może było...?
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Siostra go nieźle zaskoczyła. Coś czuł, że jeżeli będą to częściej robić, może dojść do kłótni o dominację w łóżku a wtedy chyba będą zmuszeni do wprowadzenia w ich "zabawy" jakiegoś sznurka czy paska. Miejmy nadzieję, że nie będą musieli się do tego posuwać.
Z uśmiechem pokręcił głową, po czym się pozbierał na tyle, ile mu Anna pozwoliła, by mógł obrać wygodną pozycję dla siebie. Jak tylko rozłożyła nogi, włożył swoją męskość w jej kobiecość i powoli w nią wszedł. Skorzystał z jej zaproszenia, czując ciasnotę w jej wnętrzu. Co prawda nie taką dosłowną, ale odczuł. Podpierał się rękoma pościeli, uginając je tak, by móc bez problemu oddawać się pocałunkom siostry. Powoli zaczął pchać, z każdą chwilą zwiększając tempa. Nie miał nic przeciwko temu, by grzebała w jego włosach, o ile nie naruszy opaski na jego oku. Nie chciał, by mu czasem z niewiadomego powodu spadła, co później mogłoby im popsuć rozkoszne przyjemności.
Im bardziej pchał, tym bardziej odczuwał przyjemność a jego serce zaczęło znów mocniej bić, a oddech przyspieszać. Jeżeli znów będą dochodzić do tego kulminacyjnego punktu, znów będą musieli z pocałunkami przejść obok.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Widząc jego uśmiech, sama nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Jednak szybko wyraz jej twarzy się zmienił. Gdy skorzystał z jej zaproszenia i wszedł w nią powoli, rozchyliła nieco usta i jęknęła. Doprowadzona niemal do granic swoich możliwości, teraz wszystko odczuwała znacznie intensywniej. Ręce nieco mocniej przycisnęła do jego pleców, gdzieś na wysokości łopatek i palcami (nie paznokciami), przesunęła wzdłuż nich.
Ich usta po raz wtóry tej nocy złączyły się w namiętnym pocałunku. Anna przymknęła oczy, jakby chciała zebrać myśli, które i tak krążyły wokół jednego. Poniekąd to była prawda. Chciała zupełnie zatracić się w tym, nie zważając uwagi na to wszystko, co ich otaczało.
Jej organizm zdawał się zsynchronizować z jego. Instynktownie odpowiadała mu na wszelkie jego zmiany w tempie jego ruchów, czy subtelnych zmianach ułożenia ich ciał. Raczej wątpiła, by dopuścił do tego, by ona nagle znalazła się na nim.
Tak, to znowu ona jako pierwsza musiała zakończyć pocałunek, bowiem jej płucom brakowało już powietrza. Jej oddech był gorący z podniecenia i tak samo urywany jak wtedy, gdy tylko palcami masował jej łono. Czuła, że jego ruchy zaczynają być coraz to szybsze, że wchodzi w nią coraz śmielej.
Uniosła nieco podbródek, rozchylając jednocześnie usta. Jęknęła, kiedy doznania stawały się coraz mocniejsze. Czuła, że powoli zaczyna się zbliżać do tego momentu, w którym już raz była tego wieczoru. Teraz było jednak znacznie lepiej. Miała tylko nadzieję, że nagle mu się coś nie u widzi i nagle nie przerwie, a z racji tego, że nie lubiła zostawiać nic przypadkowi, przesunęła dłonie - jedną na jego łopatkę, drugą ułożyła na jego karku i uniosła się trochę do góry - o ile to w ogóle było możliwe. Swe usta, zbliżyła do jego ucha.
- Nie przerywaj - wyszeptała głosem zduszonym z rozkoszy, na krawędzi której już niebezpiecznie stąpała.
Nawet nie zastanawiała się, jak długo wytrzyma, bo wiedziała, że jeśli nic się nie zmieni, to niedługo.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Odkąd siostra pokazała mu, że nawet podczas stosunku nie jest delikatna i też potrafi swoje udowodnić, zachęcając swoimi czynami, nie patyczkował się już i nie zachowywał przesadnej ostrożności. Choć uważał, by jej krzywdy nie zrobić. Dlatego korzystając z jej zaproszenia, wszedł w nią i pchał, rozkręcając się w jej wnętrzu.
W pewnym momencie ich rozkosznego połączenia, musieli przerwać pocałunki i skupić na dojściu do samego szczytu. I on i ona musieli zaczerpnąć oddechu. Jared jednak nie poddawał się i pchał cały czas. Czuł jak ciało siostry drży pod nim, poci się i wygina. Dochodziła widocznie do swojego poziomu finałowego. U niego jeszcze chwila niemała brakowała.
- Nie zamierzam...
Wyszeptał jej w odpowiedzi dość pewnie, że tego nie zrobi, póki sam nie osiągnie swojej granicy. Pchał jeszcze z parę razy aż i on poczuł, że to już teraz i wpuścił się w nią. Wtedy tez opadł na nią, dochodząc do siebie, ciężko oddychając i uspokajając swoje serce. Leżał na niej tak, jakby Anna go przytulała do siebie. Jakby był ze sobą na dobre złączeni. Nie wychodził z niej. Jakby chciał, by tak chwila potrwała jeszcze trochę. Tak długo się nie widzieli. Nie byli ze sobą tak blisko, że wykorzystałby ten czas aby jak najdłużej z nią być w tym pomieszczeniu, w tym łóżku.
- I jak?
Zapytał, spojrzawszy jej w oczy, cały czas próbując opanować swoje silne emocje miłości do Anny. Czemu los skazał ich na rolę rodzeństwa?
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Czuła, że i on niedługo będzie szczytować. Dał jej to odczuć, zmieniając szybkość pchnięć swoich bioder i kiedy jego oddechy stały się szybsze. To nie była jedyna zmiana. Czuła, że przestał się pilnować, że wreszcie pozwolił sobie na przeżywanie tego mocniej intensywnej. Nie był niedelikatny - o zrobieniu jej krzywdy też nie było mowy, ale... zmiana była wyczuwalna.
Nie była wstanie mu już nic odpowiedzieć - nawet nie chciała tego robić. Z jej ust wydarło się jedynie ciche jęknięcie, kiedy wraz z kolejnym pchnięciem poczuła, jak jej mięśnie zaczynają się kurczyć. Jej ciało drżało, a na rozpalonej skórze pojawiły się kropelki potu. Oddychała szybko, coraz szybciej, aż wreszcie poczuła to. Jej ręce mimowolnie zacisnęły się na jego skórze, kiedy zalała ją fala spełnienia, mająca swój początek w jej kobiecości, wstrząsająca całym jej ciałem. Gwałtowny koniec był jednocześnie spokojnym początkiem.
Kiedy opadł na nią, instynktownie przygarnęła go do siebie, obejmując go. Twarz schowała w zagłębieniu pomiędzy jego szyją, a ramieniem. Zamknęła oczy, wdychając zapach jego skóry, który powoli zaczął ją uspokajać i wyciszać.
Podobała jej się ta bliskość. Było to dla niej coś nowego i już wiedziała, że mogłaby się do tego przyzwyczaić, do tej świadomości bycia razem, bycia złączonymi dosłownie i w przenośni. Podobało jej się to, że była pod nim, że nie wyszedł z niej od razu po stosunku i że ona nie uciekała zaraz z łóżka, jak miała to w zwyczaju. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyła, bowiem nie kochała się z miłości. Nie mogła, bo mężczyzna, którego kochała, był daleko. Banał.
Odchyliła głowę, by móc spojrzeć na niego, kiedy uniósł głowę. Nie odpowiedziała mu od razu. Wodziła wzrokiem po jego twarzy, jakby pragnęła zapamiętać każdy jej szczegół na bardzo długo.
- Inaczej... - odparła ściszonym głosem. - Dobrze, niepowtarzalnie.
Zbliżyła się do niego i pocałowała go. Nie było już w tym gwałtowności i zniecierpliwienia. Całowała go spokojnie i z uczuciem. Po tym, co się wydarzyło, nie umiała już grać, że nic do niego nie czuje. Kochała go, kocha i będzie kochać.
Myślała jak on - los był w stosunku do nich bardzo okrutny, skoro chciał, by byli rodzeństwem. Próbował ich rozdzielić, ale... oni i tak znaleźli drogę do siebie. Byli tu - byli wreszcie razem. Anna nie myślała o tym, jak długo jeszcze potrwa jej szczęście. Nie chciała znać jego końca, by nie stracić nic z tego, co działo się teraz.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
- Spoiler:
- Oboje teraz byli rozgrzani, kiedy on dopiął swojego szczytu i wypuścił na wolność swoje płyny, pozostawiając je w ciele siostry. Nie zamierzał jej tego "prezentu" zabierać. Chciał by to w niej jakby, pozostało. Szkoda tylko, że nie na zawsze. Że nie ona mu będzie rodzić dzieci. Że ten dar w niej o dziwo zaniknął. Może to i lepiej? Nie musieliby się obawiać problemów z wychowywaniem potomstwa, ukrywając przez własnym ojcem, który do teraz nie wie jaką miłością się darzą jego dzieci.
Ta jej odpowiedź mu się podobała. Uśmiechnął się lekko patrząc jej w oczy. Pocałunek z wielką przyjemnością jej odwzajemnił. Spokojnie i z niewielkimi przerwami. Oddech był im teraz potrzebny, by uspokoić emocje serca i drżenie ciał. Dotknął jej policzka wierzchem swojej dłoni, by poczuć delikatność skóry na jej twarzy.
- Kocham Cię... Ponad własne życie.
Powiedział szeptem, jakby te słowa miały być skierowane tylko do jej uszu, do jej osoby. Cały czas leżał na niej, ale starając się nie przygnieść jej osoby. Nogami i drugą ręką starał się utrzymywać odpowiednio ciężar swojego ciała. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz jej powiedział, jak bardzo ją kocha.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
Póki co, nie myślała o tym, co będzie. Nie chciała na razie myśleć o konsekwencjach czynu, jakiego się dopuścili. Także to, czy nie daj Boże zajdzie w ciąże z Jaredem, nie było w tej chwili ważne. Bo prawdą jest, że mogło się to stać. Kobieta miała dopiero (dla innych może już AŻ) 38 lat, więc nim zacznie przekwitać, minie jeszcze z dobrych dziesięć lat - może trochę mniej. Ann więc mogłaby być w ciąży, jednak nigdy nie urodziłaby tego dziecka. Ciąża zakończyłaby się jak dwie poprzednie - poronieniem. Takie obawy na pewno pojawią się w jej głowie, ale dopiero za parę godzin, kiedy sobie to uświadomi. Na pewno będzie ciężko jej to udźwignąć, tym bardziej że nigdy nie pogodziła się z tym, że nie będzie mogła mieć dzieci. Uważała, że to jej kara, ale z drugiej strony - dzięki temu nie będzie musiała obawiać się, że ich dzieci mogłyby urodzić się chore. Mimo tylu lat jedna rzecz na pewno nie zmieniła się, jeśli chodzi o Jareda i Ann - wciąż byli rodzeństwem.
Czując jego dotyk na policzku, zabrała jedną rękę z jego ramion, by móc chwycić jego dłoń. Obróciła głowę do boku i ucałowała wierzch jego palców. Trwałą tak chwilę, przytrzymując jego dłoń przy swoich ustach, po czym obróciła głowę, by na niego spojrzeć.
Ciężar jego ciała był jej czymś miłym. Dzięki temu mogła czuć, jak przyspiesza i zwalnia bicie jego serca, czy jak nierówno jeszcze unosi się jego klatka piersiowa, kiedy oddycha.
- I ja Cię kocham. Dla Ciebie i tej miłości byłabym gotowa nawet duszę zaprzedać diabłu.
Tyle lat musiała czekać na to, by usłyszeć od niego te słowa - tyle lat musiał czekać on, by ona wreszcie przestała przed tym uciekać. Czy dwadzieścia lat rozłąki to nie dość, by grzechy z przeszłości zostały wybaczone? Czy nie udowodnili właśnie, że to, co ich łączy, jest silniejsze niż wszystko inne razem wzięte i że przetrwa jeszcze nie jeden sztorm? Ann chciała w to wierzyć. Chciała wierzyć w to, że może wreszcie im się uda, że naprawdę będą mogli być razem.
Czując jego dotyk na policzku, zabrała jedną rękę z jego ramion, by móc chwycić jego dłoń. Obróciła głowę do boku i ucałowała wierzch jego palców. Trwałą tak chwilę, przytrzymując jego dłoń przy swoich ustach, po czym obróciła głowę, by na niego spojrzeć.
Ciężar jego ciała był jej czymś miłym. Dzięki temu mogła czuć, jak przyspiesza i zwalnia bicie jego serca, czy jak nierówno jeszcze unosi się jego klatka piersiowa, kiedy oddycha.
- I ja Cię kocham. Dla Ciebie i tej miłości byłabym gotowa nawet duszę zaprzedać diabłu.
Tyle lat musiała czekać na to, by usłyszeć od niego te słowa - tyle lat musiał czekać on, by ona wreszcie przestała przed tym uciekać. Czy dwadzieścia lat rozłąki to nie dość, by grzechy z przeszłości zostały wybaczone? Czy nie udowodnili właśnie, że to, co ich łączy, jest silniejsze niż wszystko inne razem wzięte i że przetrwa jeszcze nie jeden sztorm? Ann chciała w to wierzyć. Chciała wierzyć w to, że może wreszcie im się uda, że naprawdę będą mogli być razem.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
Z jednej strony być może by się ucieszył, że siostra będzie nosiła jego dziecko, z drugiej zaś miałby na pewno spore obawy co do tego, czy powinna je urodzić. Bycie łowcą i zakładanie rodziny to spore ryzyko. Jak już teraz czuł, że widocznie źle potraktował swoją córkę. Nie miał pojęcia jakim być rodzicem, a ojciec nie dawał mu raczej dobrego przykładu. Nie miał odpowiedniego wzoru do naśladowania. Dlatego wiele cech w nich się udzielającym, ma po ojcu.
Cały czas leżał na niej i w niej. Choć wiedział, że powinien już z niej wyjść. Dlatego też uczynił to dość delikatnie, kładąc się obok niej. Mogli teraz poczuć trochę ulgi i swobody. Także nacieszyć się sobą raz jeszcze. Popatrzeć na swoje ciała, mimo iż jego nie prezentowało się rewelacyjnie z powodu blizn.
Rękę ugiął w łokciu, by na dłoni podeprzeć swoją głowę, leżąc na boku i pozwalając by Anna bawiła jego dłonią. Poza bliznami na klatce piersiowej, plecach jak i bokach, miał także słabo widoczne na przedramionach. Każda z nich widocznie przejawiała wspomnienia z jakiegoś wydarzenia. Nie musiał nawet pisać jakiegoś dziennika czy pamiętnika.
- I tak pewnie prędzej trafimy do piekła niż do nieba.
Stwierdził, bawiąc się jej palcami, by swoją dłoń spleść z jej dłonią. Jakby chciał jakkolwiek złączyć ich razem. Nie zmienią tego, że są rodzeństwem, ale dopuścili się kazirodztwa, czego raczej Bóg pewnie im nie wybaczy.
- Na długo tutaj zostajesz?
Przeszedł już do poważniejszych tematów, chcąc wiedzieć czy długo ona tutaj będzie, czy przyjechała od tak by go tylko zobaczyć. Prawdę mówiąc, nie musiała przecież wynajmować pokoju w hotelu, ale wrócić do Siedziby. Jej zakurzony pokój nadal tam był. On wciąż zajmował ten sam od młodzieńczych lat.
Cały czas leżał na niej i w niej. Choć wiedział, że powinien już z niej wyjść. Dlatego też uczynił to dość delikatnie, kładąc się obok niej. Mogli teraz poczuć trochę ulgi i swobody. Także nacieszyć się sobą raz jeszcze. Popatrzeć na swoje ciała, mimo iż jego nie prezentowało się rewelacyjnie z powodu blizn.
Rękę ugiął w łokciu, by na dłoni podeprzeć swoją głowę, leżąc na boku i pozwalając by Anna bawiła jego dłonią. Poza bliznami na klatce piersiowej, plecach jak i bokach, miał także słabo widoczne na przedramionach. Każda z nich widocznie przejawiała wspomnienia z jakiegoś wydarzenia. Nie musiał nawet pisać jakiegoś dziennika czy pamiętnika.
- I tak pewnie prędzej trafimy do piekła niż do nieba.
Stwierdził, bawiąc się jej palcami, by swoją dłoń spleść z jej dłonią. Jakby chciał jakkolwiek złączyć ich razem. Nie zmienią tego, że są rodzeństwem, ale dopuścili się kazirodztwa, czego raczej Bóg pewnie im nie wybaczy.
- Na długo tutaj zostajesz?
Przeszedł już do poważniejszych tematów, chcąc wiedzieć czy długo ona tutaj będzie, czy przyjechała od tak by go tylko zobaczyć. Prawdę mówiąc, nie musiała przecież wynajmować pokoju w hotelu, ale wrócić do Siedziby. Jej zakurzony pokój nadal tam był. On wciąż zajmował ten sam od młodzieńczych lat.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
Kiedy z niej wychodził, wciągnęła szybciej powietrze w płuca. Jej wnętrze było wciąż bardzo wrażliwe i nawet taki ruch odebrała intensywniej. Uśmiechnęła się sama do siebie i obróciła tylko głowę w jego stronę, wciąż leżąc na plecach, zginając jedną nogę w kolanie. Teraz, kiedy już nie było go nad nią, poczuła jak na rozgrzanej jeszcze skórze, pojawia się gęsia skórka.
Czuła, że się jej przygląda. Nie zabraniała mu tego, tak samo jak nie odmawiała sobie widoku jego ciała. Jeszcze do niedawna myślała, że dla nich nadziei już nie ma. Powoli zaczynała wierzyć w to, że jeszcze wszystko może się ułożyć. Chciałaby, żeby to była prawda, ale... czuła, że demony z przeszłości zaczynają ją doganiać. To był ten moment, kiedy powinna nacieszyć się tym wszystkim, co ma, bo niedługo może to stracić.
Spojrzała na ich dłonie, które on próbował spleść ze sobą. Pomogła mu. Rozprostowała palce i rozchyliła je lekko na boki, by bez problemu mógł wsunąć pomiędzy nie swoje. Wtedy zacisnęła je.
Było jej dobrze tak, jak to wszystko teraz wyglądało. Podobała jej się ta niewielka ilość słów, które wypowiadali oboje. Niestety, kiedy pierwsze emocje zaczęły opadać, nadszedł czas na rozmowę.
- Piekło. Ty jeszcze masz szanse się od niego uwolnić. Ja już nie.
Jej odpowiedź była bardzo tajemnicza. Spojrzała na niego, uśmiechając się do niego ciepło, po czym zrobiła coś, co było bardzo w jej stylu. Puściła jego dłoń i usiadła na łóżku. Sięgnęła po szlafrok z gładkiego materiału, który zawsze wieszała na wezgłowiu łóżka. Naciągnęła go na ramiona, zbierając go niedbale w pasie szarfą. Wstała z łóżka i podeszła stołu.
- Napijesz się wina?
Nie czekała, aż jej odpowie, tylko od razu napełniła kieliszki tą resztką alkoholu, która została w butelce i z pustymi rękami podeszła do okna. Odsłoniła je i uchyliła lekko, patrząc w ciemność oświetloną latarniami. Sięgnęła po papierośnicę, która leżała na parapecie i wyjęła z niej jednego papierosa, którego zaraz odpaliła i zaciągnęła się dymem.
Wydawać by się mogło, że próbuje udawać, że w ogóle nie słyszała jego drugiego pytania, które było tak przyziemne, ale musiało w końcu paść. Poza celem swojego przyjazdu do Dundee, nie mówiła nic o swoich planach. Dopiero gdy drugi raz wypełniła płuca gryzącym dymem, który zaraz wydmuchała wprost w otwarte okno, postanowiła odpowiedzieć Jaredowi.
- Nie wiem, na jak długo... Nie planowałam tego, co się stało - zaczęła dość dziwnie. Spojrzała na niego. - Nie myśl jednak, że żałuję. Nie zmienia to jednak tego, że nie wiem teraz, co dalej. Przyjeżdżając do Ciebie, myślałam, że po tylu latach wyleczyłam się z Ciebie, a Ty ze mnie. Chciałam Cię zobaczyć, porozmawiać z Tobą, upewnić się, że to wszystko umarło. No to się upewniłam. - Spojrzała na łóżko i uśmiechnęła się zadowolona. - Miałam wracać do Londynu po naszym spotkaniu, ale teraz nie wiem, czy to zrobię.
Czuła, że się jej przygląda. Nie zabraniała mu tego, tak samo jak nie odmawiała sobie widoku jego ciała. Jeszcze do niedawna myślała, że dla nich nadziei już nie ma. Powoli zaczynała wierzyć w to, że jeszcze wszystko może się ułożyć. Chciałaby, żeby to była prawda, ale... czuła, że demony z przeszłości zaczynają ją doganiać. To był ten moment, kiedy powinna nacieszyć się tym wszystkim, co ma, bo niedługo może to stracić.
Spojrzała na ich dłonie, które on próbował spleść ze sobą. Pomogła mu. Rozprostowała palce i rozchyliła je lekko na boki, by bez problemu mógł wsunąć pomiędzy nie swoje. Wtedy zacisnęła je.
Było jej dobrze tak, jak to wszystko teraz wyglądało. Podobała jej się ta niewielka ilość słów, które wypowiadali oboje. Niestety, kiedy pierwsze emocje zaczęły opadać, nadszedł czas na rozmowę.
- Piekło. Ty jeszcze masz szanse się od niego uwolnić. Ja już nie.
Jej odpowiedź była bardzo tajemnicza. Spojrzała na niego, uśmiechając się do niego ciepło, po czym zrobiła coś, co było bardzo w jej stylu. Puściła jego dłoń i usiadła na łóżku. Sięgnęła po szlafrok z gładkiego materiału, który zawsze wieszała na wezgłowiu łóżka. Naciągnęła go na ramiona, zbierając go niedbale w pasie szarfą. Wstała z łóżka i podeszła stołu.
- Napijesz się wina?
Nie czekała, aż jej odpowie, tylko od razu napełniła kieliszki tą resztką alkoholu, która została w butelce i z pustymi rękami podeszła do okna. Odsłoniła je i uchyliła lekko, patrząc w ciemność oświetloną latarniami. Sięgnęła po papierośnicę, która leżała na parapecie i wyjęła z niej jednego papierosa, którego zaraz odpaliła i zaciągnęła się dymem.
Wydawać by się mogło, że próbuje udawać, że w ogóle nie słyszała jego drugiego pytania, które było tak przyziemne, ale musiało w końcu paść. Poza celem swojego przyjazdu do Dundee, nie mówiła nic o swoich planach. Dopiero gdy drugi raz wypełniła płuca gryzącym dymem, który zaraz wydmuchała wprost w otwarte okno, postanowiła odpowiedzieć Jaredowi.
- Nie wiem, na jak długo... Nie planowałam tego, co się stało - zaczęła dość dziwnie. Spojrzała na niego. - Nie myśl jednak, że żałuję. Nie zmienia to jednak tego, że nie wiem teraz, co dalej. Przyjeżdżając do Ciebie, myślałam, że po tylu latach wyleczyłam się z Ciebie, a Ty ze mnie. Chciałam Cię zobaczyć, porozmawiać z Tobą, upewnić się, że to wszystko umarło. No to się upewniłam. - Spojrzała na łóżko i uśmiechnęła się zadowolona. - Miałam wracać do Londynu po naszym spotkaniu, ale teraz nie wiem, czy to zrobię.
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
Przyjemnie było patrzeć na nagą siostrę. Jej piękne ciało jak na prawie czterdziestolatkę. On już ten wiek dawno przekroczył. Przyjemnie także było poczuć jej dłoń złączoną palcami z jego. Jakby tak teraz niewidzialne kajdanki ich ze sobą złączyły. Ale jak tylko przeszli na rozmowę, jej odpowiedź zdecydowanie była tajemnicza. Czyżby jego piękna Venus coś zgrzeszyła?
Zmarszczył brwi i przyglądał się temu jak wstawała i ubierała na siebie szlafrok.
- Za zabijanie i kazirodztwo raczej nie ma drogi wyjścia.
Stwierdził swoje, odpowiadając na jej słowa.
- Chętnie.
Nawet nie musiała się pytać. Jared jednak podniósł się do siadu, kiedy siostra postanowiła im nalać znów wina. Odnalazł swoje bokserki i ubrał je, by nie świecić cały czas swoją męskością. Odebrał od siostry naczynie z winem i upił porządnego łyka, słuchając jej odpowiedzi na swoje pytanie.
Przyznałby, że jej początku nie zrozumiał. Czegoś żałowała, ale był pewny czego. Choć dalej mówiła wciąż o ich związku. Widząc jej uśmiech, siedząc na łóżku, uśmiechnął się do niej.
- Ode mnie się nie uwolnisz. W przeciwieństwie do Ciebie, nie poślubiłem żadnej kobiety. Co nie znaczy, że z nimi nie przebywałem. Próbowałem na wszelkie sposoby o Tobie zapomnieć, ale... to było silniejsze. Nie potrafię Cię nie kochać. Moje uczucia do Ciebie są tak silne, że nie potrafię tego opisać.
Przyznał szczerze, stopniowo poważniejąc na twarzy. Wstał, dopił do końca wino i podszedł do siostry. Postawił naczynie na stoliku i położył dłonie na jej talii, wpatrując się w jej twarz.
- Zostań. Przyda mi się pomoc. Potrzebuję kogoś, kto zaopiekuje się moją córką, gdy mnie nie będzie. W Siedzibie Twój pokój jest nienaruszony. Tylko będzie trzeba trochę w nim posprzątać.
Tutaj brzmiał już z prośbą. Licząc, że Anna się zgodzi. Może i nie przepadała za jego dawną miłością, Vivien, ale nie powinna o nic winić jego córki. Skoro już się tak złożyło, że ma córkę i to dorosłą, będzie chciał zapewnić jej bezpieczeństwo. Jednak pozostawał jeden problem - musi ją odnaleźć. Spojrzał zaraz w stronę okna, widząc jak się ściemniło.
- Cholera, będę musiał zaraz wracać. Mamy dzisiaj zaplanowany atak na gniazdo wampirów.
Dodał, choć nie bardzo było widać po nim, by się spieszył.
Zmarszczył brwi i przyglądał się temu jak wstawała i ubierała na siebie szlafrok.
- Za zabijanie i kazirodztwo raczej nie ma drogi wyjścia.
Stwierdził swoje, odpowiadając na jej słowa.
- Chętnie.
Nawet nie musiała się pytać. Jared jednak podniósł się do siadu, kiedy siostra postanowiła im nalać znów wina. Odnalazł swoje bokserki i ubrał je, by nie świecić cały czas swoją męskością. Odebrał od siostry naczynie z winem i upił porządnego łyka, słuchając jej odpowiedzi na swoje pytanie.
Przyznałby, że jej początku nie zrozumiał. Czegoś żałowała, ale był pewny czego. Choć dalej mówiła wciąż o ich związku. Widząc jej uśmiech, siedząc na łóżku, uśmiechnął się do niej.
- Ode mnie się nie uwolnisz. W przeciwieństwie do Ciebie, nie poślubiłem żadnej kobiety. Co nie znaczy, że z nimi nie przebywałem. Próbowałem na wszelkie sposoby o Tobie zapomnieć, ale... to było silniejsze. Nie potrafię Cię nie kochać. Moje uczucia do Ciebie są tak silne, że nie potrafię tego opisać.
Przyznał szczerze, stopniowo poważniejąc na twarzy. Wstał, dopił do końca wino i podszedł do siostry. Postawił naczynie na stoliku i położył dłonie na jej talii, wpatrując się w jej twarz.
- Zostań. Przyda mi się pomoc. Potrzebuję kogoś, kto zaopiekuje się moją córką, gdy mnie nie będzie. W Siedzibie Twój pokój jest nienaruszony. Tylko będzie trzeba trochę w nim posprzątać.
Tutaj brzmiał już z prośbą. Licząc, że Anna się zgodzi. Może i nie przepadała za jego dawną miłością, Vivien, ale nie powinna o nic winić jego córki. Skoro już się tak złożyło, że ma córkę i to dorosłą, będzie chciał zapewnić jej bezpieczeństwo. Jednak pozostawał jeden problem - musi ją odnaleźć. Spojrzał zaraz w stronę okna, widząc jak się ściemniło.
- Cholera, będę musiał zaraz wracać. Mamy dzisiaj zaplanowany atak na gniazdo wampirów.
Dodał, choć nie bardzo było widać po nim, by się spieszył.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Re: Pokój nr 1
Zdawała sobie sprawę z tego, że jej słowa muszą brzmieć bardzo chaotycznie. Nie były one jednak tak niepoukładane, jak jej myśli, które krążyły w jej głowie, nie dając jej złapać, zatrzymać i uporządkować. Stąd jej słowa, w których zawarła więcej informacji, niż było to konieczne. Całe szczęście, gdy minęła pierwsza fala, trochę się to wszystko uspokoiło i łatwiej było jej już mu odpowiadać. Zresztą, on sam, swoimi słowami, wymuszał na niej konkretne myślenie.
Kiedy wytknął jej to, że wyszła za mąż, zakuło. Ubodło ją to, że wytyka jej coś takiego. Spojrzała na niego, kiedy postanowił do niej podejść. I kiedy był w połowie drogi, zaczęła mówić, by skończyć, kiedy stanie już przed nią.
- Tak, to prawda - wyszłam za mąż. Miałam nawet kochanka - o tym drugim nigdy mu nie wspomniała w żadnym liście, to był pierwszy raz. - Ale w przeciwieństwie do Ciebie nigdy nie kochałam innego.
To był cios poniżej pasa, wiedziała o tym. To była jednak szczera prawda. Anna, jak do tej pory, nigdy nie przyznała się przed nim, że bolało ją to, że on jest w stanie znaleźć w swoim sercu jeszcze trochę miejsca dla innej kobiety. Ona nie była wstanie, chociaż próbowała, kiedy wyjechała do Londynu. Jeśli się jednak nad tym mocniej pochylić, to... nie była to prawda. Za męża miała człowieka, który był wyzuty z tej części człowieczeństwa - dla niego miłość w sensie fizycznym, ale i psychicznym nie miała najmniejszej wartości. Nie czuł tego. Co się zaś tyczy kochanka - on zawsze był tylko kochankiem i nikim więcej. Anna nigdy nie pozwoliła mu się zbytnio do niej zbliżyć.
- Wiem jednak, że powinnam - postanowiła nieco ułagodzić swoją odpowiedź, stąd te słowa. - Cóż... nie wyszło.
Kiedy położył ręce na jej biodrach, rękę z papierosem skierowała bardziej do boku, w stronę okna, by dym nie wznosił się pomiędzy nimi.
Jego prośba sprawiła, że serce mocniej jej zabiło. Potrzebował jej, chciał by została. Na razie nawet nie śmiała prosić o więcej.
- Oczywiście, że zaopiekuję się Twoją córką. Najpierw musimy jednak ją znaleźć i przekonać, by dała sobie pomóc.
Zdawała sobie sprawę z tego, że zgadzając się na to, sama się wystawia. Przyjazd Vivien był tylko kwestią czasu. Lepiej, żeby jej tu nie było wtedy, ale... tak długo już przed tym uciekała, że była już tym wszystkim zmęczona.
Mina jej nieco zrzedła, kiedy Jared wspomniał o Siedzibie. Mógł poczuć jak zaczyna się spinać.
- Jared, nie wrócę tam, przecież wiesz. I nawet nie próbuj mnie oto prosić.
To była Anna - twarda i nieugięta. Były rzeczy i sprawy, nad którymi mogła się pochylić i zastanowić, ale były też takie jak ta, kiedy nie było z nią dyskusji. Nie wróci do miejsca, które kiedyś było jej domem. Nie po tym, jak ojciec powiedział jej, że nie jest już jego córką.
- A skoro już wspomniałeś o tym, to mam do Ciebie prośbę. Nie mów nikomu o tym, że przyjechałam - zwłaszcza rodzicom.
Musiała kuć żelazo, póki gorące. W sumie to była wdzięczna, że poruszył ten temat, ponieważ ona zupełnie o tym zapomniała, a tak mogła poprosić oto, o co chciała od razu poprosić.
Idąc za jego przykładem, również wyjrzała przez okno. Dym z papierosa leniwie wznosił się w górę i rozmywał. Przysunęła dłoń do twarzy. Papieros przytknęła sobie do ust, myśląc nad ostatnimi słowami mężczyzny. Rzeczywistość w końcu ich dopadła. Nie chciała, by wychodził, ale prosić go oto, by został, nie mogła. Miał w końcu swoje obowiązki. Wypuściła dym z płuc i spojrzała na Jareda.
- Tylko uważaj na siebie. Nie chciałabym później dowiedzieć się, że znowu coś Ci się stało. Zdaję sobie sprawę z tego, że Wasi medycy to pewnie najlepsi z najlepszych, ale naprawdę - uważaj na siebie.
W jej głosie było czuć troskę. Spojrzała na niego, kładąc mu wolną dłoń na policzku i gładząc go lekko kciukiem.
- Nie chciałabym znowu Cię stracić, kiedy dopiero co Cię odzyskałam...
Kiedy wytknął jej to, że wyszła za mąż, zakuło. Ubodło ją to, że wytyka jej coś takiego. Spojrzała na niego, kiedy postanowił do niej podejść. I kiedy był w połowie drogi, zaczęła mówić, by skończyć, kiedy stanie już przed nią.
- Tak, to prawda - wyszłam za mąż. Miałam nawet kochanka - o tym drugim nigdy mu nie wspomniała w żadnym liście, to był pierwszy raz. - Ale w przeciwieństwie do Ciebie nigdy nie kochałam innego.
To był cios poniżej pasa, wiedziała o tym. To była jednak szczera prawda. Anna, jak do tej pory, nigdy nie przyznała się przed nim, że bolało ją to, że on jest w stanie znaleźć w swoim sercu jeszcze trochę miejsca dla innej kobiety. Ona nie była wstanie, chociaż próbowała, kiedy wyjechała do Londynu. Jeśli się jednak nad tym mocniej pochylić, to... nie była to prawda. Za męża miała człowieka, który był wyzuty z tej części człowieczeństwa - dla niego miłość w sensie fizycznym, ale i psychicznym nie miała najmniejszej wartości. Nie czuł tego. Co się zaś tyczy kochanka - on zawsze był tylko kochankiem i nikim więcej. Anna nigdy nie pozwoliła mu się zbytnio do niej zbliżyć.
- Wiem jednak, że powinnam - postanowiła nieco ułagodzić swoją odpowiedź, stąd te słowa. - Cóż... nie wyszło.
Kiedy położył ręce na jej biodrach, rękę z papierosem skierowała bardziej do boku, w stronę okna, by dym nie wznosił się pomiędzy nimi.
Jego prośba sprawiła, że serce mocniej jej zabiło. Potrzebował jej, chciał by została. Na razie nawet nie śmiała prosić o więcej.
- Oczywiście, że zaopiekuję się Twoją córką. Najpierw musimy jednak ją znaleźć i przekonać, by dała sobie pomóc.
Zdawała sobie sprawę z tego, że zgadzając się na to, sama się wystawia. Przyjazd Vivien był tylko kwestią czasu. Lepiej, żeby jej tu nie było wtedy, ale... tak długo już przed tym uciekała, że była już tym wszystkim zmęczona.
Mina jej nieco zrzedła, kiedy Jared wspomniał o Siedzibie. Mógł poczuć jak zaczyna się spinać.
- Jared, nie wrócę tam, przecież wiesz. I nawet nie próbuj mnie oto prosić.
To była Anna - twarda i nieugięta. Były rzeczy i sprawy, nad którymi mogła się pochylić i zastanowić, ale były też takie jak ta, kiedy nie było z nią dyskusji. Nie wróci do miejsca, które kiedyś było jej domem. Nie po tym, jak ojciec powiedział jej, że nie jest już jego córką.
- A skoro już wspomniałeś o tym, to mam do Ciebie prośbę. Nie mów nikomu o tym, że przyjechałam - zwłaszcza rodzicom.
Musiała kuć żelazo, póki gorące. W sumie to była wdzięczna, że poruszył ten temat, ponieważ ona zupełnie o tym zapomniała, a tak mogła poprosić oto, o co chciała od razu poprosić.
Idąc za jego przykładem, również wyjrzała przez okno. Dym z papierosa leniwie wznosił się w górę i rozmywał. Przysunęła dłoń do twarzy. Papieros przytknęła sobie do ust, myśląc nad ostatnimi słowami mężczyzny. Rzeczywistość w końcu ich dopadła. Nie chciała, by wychodził, ale prosić go oto, by został, nie mogła. Miał w końcu swoje obowiązki. Wypuściła dym z płuc i spojrzała na Jareda.
- Tylko uważaj na siebie. Nie chciałabym później dowiedzieć się, że znowu coś Ci się stało. Zdaję sobie sprawę z tego, że Wasi medycy to pewnie najlepsi z najlepszych, ale naprawdę - uważaj na siebie.
W jej głosie było czuć troskę. Spojrzała na niego, kładąc mu wolną dłoń na policzku i gładząc go lekko kciukiem.
- Nie chciałabym znowu Cię stracić, kiedy dopiero co Cię odzyskałam...
- Anna Swinburne
- Wiek : 38 lataZawód : PisarkaStan cywillny : WdowaUmiejętności : Pierwsza pomoc, medycyna tradycyjna, posługiwanie się bronią palną: rewolwerPunkty : 26
Re: Pokój nr 1
Zmarszczył brwi, stanąwszy w miejscu, nie dochodząc do Anny, kiedy zarzuciła mu miłość innej do innej osoby. To był porządny cios poniżej pasa, że musiał przyznać mocne jej odbicie piłeczki. Nie miała kochanka, zaś on miał ich wiele.
- Przyznaję że tym razem docisnęłaś mi mocno. Przyznaj, byłaś zazdrosna o Vivien, jak ja o Twojego Olivera?
Zapytał, jakby ta cała teraz sytuacja wyglądała dla niego niczym przedszkolne przedstawienie. Wypominają sobie przeszłość, ale żyją teraźniejszością. Oliver nie żył. Vivien była w Petersburgu. Nikt im nie przeszkadzał i mogli być razem. Nie ukrywał też tego, jak uderzyła w niego słowami słowami, lecz nie miał jej tego za złe. Miała prawo tak powiedzieć, bo przecież on kochał Vivien. Była jego drugą miłością, która tak właściwie, zajęła serce wampirzycy. Wypełniła mu tę małą pustę w sercu. Lecz jego większość zajmowała Anna.
- Znajdziemy. Daleko nie powinna odejść. Nie ma ona pieniędzy a moich przyjąć nie chciała. Zatem wątpię by udało się jej znaleźć porządny nocleg w hotelu.
Tutaj już zaczynał odczuwać pewien niepokój. Tego uczucia trochę nie rozumiał, ale kto wie czy instynkt ojcowski się w nim nie włączył i to poczucie odpowiedzialności za jego własne dziecko. Czuł, że musi odszukać Annę.
Poza tym, uśmiechem wykazał siostrze wdzięczność, że zechce mu pomóc w opiece nad jego córką. Ale jej reakcja na powrót do Siedziby, była jak poparzenie. Przynajmniej tak to interpretował. Spięła się, a to wyczuł wciąż jej dotykając.
Westchnął. Słysząc iż tu chodzi o rodziców. Pamiętał moment, kiedy ojciec się jej niemal wyrzekł.
- Anna. Nie ukryjesz tego wiecznie przed rodzicami, że wróciłaś. Ktoś inny Cię zobaczy i doniesie. Poza tym... Od paru miesięcy to ja sprawuję tam dowodzenie. Ojciec, nie został dowódcą.
Brian miał spore szanse na awans, ale to właśnie Jared dostał ten przywilej. I te słowa wypowiedział dość poważnie, ale też z nadzieją, że to ucieszy Annę. Bo skoro Jared sprawuje władzę w Siedzibie, to każdy mu podwładny musi go słuchać. Nie oznacza to, że nie uszanuje jej prośby. Nie powie rodzicom, póki sama tego nie zechce. Czyli, pokazać się im na oczy.
- Będę uważał. Nie idę sam.
Może to ją pocieszy? Pocałował ją w czoło a później w usta, po czym oddalił i zaczął zbierać swoje spodnie z podłogi by na siebie włożyć, a następnie obuwie.
- Przyznaję że tym razem docisnęłaś mi mocno. Przyznaj, byłaś zazdrosna o Vivien, jak ja o Twojego Olivera?
Zapytał, jakby ta cała teraz sytuacja wyglądała dla niego niczym przedszkolne przedstawienie. Wypominają sobie przeszłość, ale żyją teraźniejszością. Oliver nie żył. Vivien była w Petersburgu. Nikt im nie przeszkadzał i mogli być razem. Nie ukrywał też tego, jak uderzyła w niego słowami słowami, lecz nie miał jej tego za złe. Miała prawo tak powiedzieć, bo przecież on kochał Vivien. Była jego drugą miłością, która tak właściwie, zajęła serce wampirzycy. Wypełniła mu tę małą pustę w sercu. Lecz jego większość zajmowała Anna.
- Znajdziemy. Daleko nie powinna odejść. Nie ma ona pieniędzy a moich przyjąć nie chciała. Zatem wątpię by udało się jej znaleźć porządny nocleg w hotelu.
Tutaj już zaczynał odczuwać pewien niepokój. Tego uczucia trochę nie rozumiał, ale kto wie czy instynkt ojcowski się w nim nie włączył i to poczucie odpowiedzialności za jego własne dziecko. Czuł, że musi odszukać Annę.
Poza tym, uśmiechem wykazał siostrze wdzięczność, że zechce mu pomóc w opiece nad jego córką. Ale jej reakcja na powrót do Siedziby, była jak poparzenie. Przynajmniej tak to interpretował. Spięła się, a to wyczuł wciąż jej dotykając.
Westchnął. Słysząc iż tu chodzi o rodziców. Pamiętał moment, kiedy ojciec się jej niemal wyrzekł.
- Anna. Nie ukryjesz tego wiecznie przed rodzicami, że wróciłaś. Ktoś inny Cię zobaczy i doniesie. Poza tym... Od paru miesięcy to ja sprawuję tam dowodzenie. Ojciec, nie został dowódcą.
Brian miał spore szanse na awans, ale to właśnie Jared dostał ten przywilej. I te słowa wypowiedział dość poważnie, ale też z nadzieją, że to ucieszy Annę. Bo skoro Jared sprawuje władzę w Siedzibie, to każdy mu podwładny musi go słuchać. Nie oznacza to, że nie uszanuje jej prośby. Nie powie rodzicom, póki sama tego nie zechce. Czyli, pokazać się im na oczy.
- Będę uważał. Nie idę sam.
Może to ją pocieszy? Pocałował ją w czoło a później w usta, po czym oddalił i zaczął zbierać swoje spodnie z podłogi by na siebie włożyć, a następnie obuwie.
- Jared Chamberlain
- Tytuł : Łowca WampirówWiek : 45Zawód : Dowódca ŁowcówStan cywillny : KawalerUmiejętności : Pierwsza pomoc, dowodzenie, posługiwanie się bronią białą: mieczPunkty : 29
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Vampire Kingdom :: Zjednoczone Królestwo :: Szkocja :: Dundee :: Hotel
Strona 2 z 4
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|